Gdy czytałem niedawno artykuł na temat losów radnej Renaty Chmielewskiej, to zastanawiałem się, czy kogoś poruszy jej historia. Oczekiwałem, że odezwą się głosy zarówno jej zwolenników, jak i przeciwników. A tu, jak do tej pory, cisza.
Postanowiłem wypytać znajomych mieszkańców dzielnicy Jeleń, co sądzą o całej tej sprawie i z przykrością muszę stwierdzić, że pomimo bardzo pochlebnej opinii o pracy Pani Renaty, jako kierownika placówki w Jeleniu i podkreślaniu jej zaangażowania, fachowości i uczciwości, to jej obecnymi perypetiami, oprócz zdawkowego „to przykre, nie powinno jej to spotkać”, większego zainteresowania nie odnotowałem.
Jej koledzy polityczni też nie rzucili się w jakiś szczególny sposób w jej obronie i chyba, gdyby nie wkładka do gazety „Co Tydzień”, to mało kto znałby perypetie życiowe Pani Radnej.
Jak to jest, że osoba tak powszechnie lubiana i szanowana w swoim środowisku, wielokrotnie wyróżniana i stawiana jako przykład dla innych, nagle stała się SAMOTNA i OPUSZCZONA. Zarówno sama zainteresowana, jak i moi rozmówcy wskazują jednoznacznie, że za jej kłopoty ODPOWIEDZIALNE jest nasze jaworznickie słoneczko, Pan PREZYDENT PAWEŁ SILBERT.
Skąd to wiem? Powiedział to osobiście na sesji Rady Miejskiej, wskazując, że jest wykonawcą woli śp. Mirosława Ciołczyka, który wielokrotnie zwracał mu uwagę na niekompetencje Pani Renaty. To było poniżej pewnego poziomu, że dla dokonania swoistego „linczu” na Pani Radnej, posłużono się opinią człowieka, który nie mógł potwierdzić lub zaprotestować przeciwko takiemu twierdzeniu.
Mam wątpliwości co do prawdziwości słów jaśnie nam panującego, bo miałem osobistą rozmowę (mam świadków) z Panem Ciołczykiem, kiedy dawał wypowiedzenie innemu kierownikowi jaworznickiej placówki i argumenty, które wtedy przedstawiał (z zastrzeżeniem, że on się do tego nie przyzna) świadczyły jednoznacznie, że jest tylko wykonawcą woli przełożonego.
Podobnie było, gdy podczas wyborów samorządowych, Komitet Wyborczy JFM miał zastrzeżenia, co do korzystania z obiektów kultury jaworznickiej. Wtedy również, jako źródło decyzji, wskazywał na swojego przełożonego (rozmowa również przy świadkach z prośbą jak wyżej).
Nie mam zamiaru dociekać kto mówi nieprawdę. Wiem jednak, że Pan Mirosław Ciołczyk był osobą ogólnie szanowaną i lubianą, i większość moich znajomych rozmówców jest przekonana, że znają zleceniodawców decyzji, które zapadają w Jaworznie – nie tylko w kulturze.
Przypisywanie zmarłemu wypowiedzi, co do których nie może się odnieść, jest WIELKIM NIETAKTEM i DLATEGO GORĄCO PRZEPRASZAM WSZYSTKICH TYCH, KTÓRZY ZACHOWALI W PAMIĘCI MIRKA JAKO CZŁOWIEKA O WIELKIEJ KULTURZE OSOBISTEJ. Myślę, że i czas rehabilitacji dla Pani Renaty również nadejdzie… i to niedługo.
Maciej Bochenek, Przewodniczący Jaworznickiego Forum Mieszkańców
PS skąd tytuł dzisiejszego listu? Kłopoty pani Renaty zaczęły się, gdy wprowadzała do realizacji zalecenie PiS o wspieraniu Radia Maryja w dostępie do multipleksu. Spotkało się to wśród ówczesnej Rady Miejskiej z ostrym sprzeciwem, szczególnie radnych klubu JMM, czyli PiS i PO. Wówczas żądania członków PO były dla jaworznickiego słońca rozkazem. Dzisiaj beneficjenci wygranej PiS niszczą tych, którzy wtedy mieli odwagę bronić ideałów PiS. Ale wtedy to była partia przegrana, a dzisiaj… i dlatego dla mnie są takimi jasiami wędrowniczkami politycznymi, wyznającymi prostą zasadę:
KAŻDA PARTIA DOBRA, BYLE ZWYCIĘSKA. I CHODZI MI NIE TYLKO O NOTABLI Z JAWORZNICKIEGO RATUSZA.
