PiS realizuje plan, w którym osoby zarabiające między 6,6 tys. zł rocznie, a np. 11 tys. zł rocznie będą mogły korzystać z wyższej niż obecnie kwoty wolnej, ale o malejącej strukturze. Z kolei zarabiające ok. 11 tys. miałby kwotę na obecnej wysokości, czyli ok. 3 tys. zł. Inaczej mówiąc, nic się nie zmieni dla osób zarabiających od trochę powyżej 900 złotych miesięcznie.
Nie brakuje głosów, że propozycja premiera Morawieckiego wydaje się propozycją fatalną dla większości podatników, szczególnie dla tych, którzy mało zarabiają lub otrzymują niskie świadczenia. Warto tu przywołać choćby komentarz Władysława Kosianiaka-Kamysza „Skąd te 11 tys. jako górny pułap? Moim zdaniem to nie jest przypadkowe, bo powoduje wykluczenie z kwoty wolnej od podatku emerytów i rencistów, nawet tych na emeryturze i rencie minimalnej”. Według niego, proponowana przez Morawieckiego zmiana „dotknie bardzo niewiele osób, dla większości będzie albo neutralna, albo niekorzystna”.
Jak zwykle w przypadku tego rządu za jego pomysły zapłacą osoby przedsiębiorcze i lepiej zarabiające. I jak zwykle w przypadku tego rządu nie ma czasu na konsultacje i dyskusje.
„Przedstawiona przez wicepremiera Morawieckiego koncepcja zmian w kwocie wolnej jest sposobem na bezkosztową realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Biorąc zaś pod uwagę napiętą sytuację finansów publicznych, tylko takie rozwiązanie może być brane pod uwagę. W ten sposób oddalone zostałoby ryzyko występowania przez podatników z roszczeniami wobec Skarbu Państwa ze względu na brak zapewnienia minimum egzystencji przez konstrukcję podatku dochodowego” – to z kolei Pracodawcy RP.
Wyjaśniam, że nowela ustawy była odpowiedzią na ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że brak waloryzacji kwoty wolnej od podatku jest niezgodny z konstytucją. TK dał czas na zmianę prawa do 1 grudnia 2016 roku. Zastanawiam się teraz w jaki sposób PiS „odtrąbi” sukces?
[vc_facebook]
