W środę 29 sierpnia Zgoda Byczyna rozegrała mecz wyjazdowy z Górnikiem Sosnowiec. Był to pierwszy wygrany mecz w rundzie jesiennej. Gospodarze ulegli jaworznianom 0:2. W sobotę 1 września przyszedł czas na kolejny sprawdzian. Tym razem u siebie jaworznianie toczyli bój o kolejne punkty z Ostoją Żelisławice.
[vc_facebook]
Początkowo pierwsza połowa nie wydawała się łatwa dla gospodarzy. Przyjezdni dominowali na boisku, ciągle napierając na obronę Zgody. W dziewiątej minucie losy meczu odmienił jednak Darek Piecka, który z dystansu uderzył piłkę w kierunku bramki gości. Po błędzie bramkarza piłka zatrzymała się dopiero w siatce. Od tego momentu zawodnicy Zgody śmielej poczynali sobie na boisku, co w przyszłości miało przynieść korzyści w postaci następnych bramek. W 19 minucie Paweł Kalinowski z lewej strony zagrał na drugie skrzydło. Tam podanie przyjął Kamil Rudnicki, który podał do środka wprost na nogę Mateusza Malika. Ten okazji nie zmarnował i piłka uderzona pod poprzeczkę po raz drugi zatrzymała się w siatce. Zawodnicy z Ostoi usilnie starali się odrobić dwubramkową stratę, ale tylko raz Krystian Nawrocki musiał bronić wyniku, wybijając piłkę na róg. Byczyna napierała nieustannie. W 34 minucie spotkania Ryszard Czerwiec wykonał rzut wolny pośredni po przypadkowej ręce. Piłkę przejął Mateusz Radosz i dośrodkował wprost na głowę Kalinowskiego, który nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Radosz tym podaniem zaliczył piękną asystę, a Kalinowski strzelił pierwszego gola w tym meczu, i jak się okazało nie ostatniego. 41 minuta rzut rożny wykonał Rudnicki. Wiedział dokładnie, gdzie miał posłać piłkę, ponieważ Kalinowski jasno sygnalizował chęć strzelenia kolejnego gola. Kiedy piłka wylądowała na jego głowie, nie było już możliwości, by mógł się pomylić. Chociaż pilnowany przez obronę, ustalił wynik pierwszej połowy na 4:0.
Druga połowa meczu już nie wyglądała tak kolorowo, jak pierwsza. Zawodnicy Zgody gubili piłkę częściej, a strzały były często niecelne. Dodatkowo obrona znowu pokazała swój negatywny wizerunek, nie mogąc zatrzymać zawodników przyjezdnych. Dominik Leszczyński z Ostoi aż trzy razy pokonał Krystiana Nawrockiego. Za pierwszym razem znalazł się sam na sam z golkiperem Zgody, nie dając mu szans na obronę bramki. Druga bramka padła po wykonaniu rożnego, Leszczyński dostał piłkę i łatwością przedostał się bliżej bramki, by móc oddać celny strzał. Gra nerwów na boisku dawała się we znaki obu drużynom. Przyjezdni zaczęli częściej gubić się na własnym boisku, co starali się wykorzystać gospodarze. Dawid Kempka, który zastąpił strzelca drugiej bramki dla Zgody, stanowczo i agresywnie wyszedł zza ostatniego zawodnika drużyny przyjezdnej. Po przyjęciu piłki strzelił w kierunku bramki i podwyższył wynik na 5:2. To nie był koniec nerwów w sobotnim spotkaniu. Uparcie naciskająca drużyna z Żelisławic doprowadzała do częstych sytuacji podbramkowych. Jedną z takich wykorzystał ponownie Leszczyński, który zaliczył hattricka. Sędzia nie kończył meczu, a doliczony czas gry wydawał się wiecznością. Ostatnią szansę na zdobycie bramki przyjezdni mieli, wykonując rzut wolny. Po uderzeniu piłka tylko o milimetry przeleciała nad poprzeczką bramki Zgody.
Zgoda Byczyna – Ostoja Żelisławice 5:3 (4:0)
[vc_facebook]
JG
