W miniony czwartek około 3 nad ranem dym obudził syna jednej z lokarotek kamienicy przy ul. Drzewianki 2. Mieszkańcy w piżamach i kapciach przedzierali się przez gęsty dym na zewnątrz, gdzie na mrozie spędzili kolejną godzinę. W tym czasie strażacy gasili zaprószony ogień i tlące się szmaty w jednym z mieszkań socjalnych.

Sprawcą zaprószenia okazał się pan Zygmunt, mieszkaniec lokalu na parterze kamienicy, z którym reszta rezydentów od dawna ma niemałe kłopoty. Zygmunt jest alkoholikiem, mieszka bez prądu, szyb w oknie oraz w wielkim bałaganie. 

Sąsiadki Zygmunta ze wspólnego korytarza załamują ręce. – Nie potrafię teraz zmrużyć oka, strach pomyśleć co by było, gdyby syn się wtedy nie obudził. – powiedziała jedna z nich. Czad jest cichym zabójcą. Ale z trudnym lokatorem już wcześniej były niebezpieczne sytuacje. Całkiem niedawno ulatniał się u niego gaz z butli. Sąsiedzi w porę zareagowali, następnie wezwali policję i dostali pouczenie za nieuzasadnione wezwanie.

Byli również w MOPS, który obiecał pomóc i pomógł, ale głównie finansowo, póki pan Zygmunt nie otrzymywał renty. Teraz, jak powiedziano, ma pieniądze i jest niezależny.
Skontaktowaliśmy się z opieką socjalną gdzie naświetliliśmy problem. Jedna z urzędniczek, Jolanta Smalcerz zapewniła nas, że przyjmuje zgłoszenie i wyśle do pana Zygmunta pracownika socjalnego. Teraz już wszystko w jego rękach. Opieka, jaką powinni objąć tego człowieka jest ważna. Istnieją przecież programy przewidujące odpowiednią pomoc, bez której tutaj się nie obejdzie. Tym bardziej, że sąd odrzucił wniosek Miejskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych o eksmisję pana Zygmunta.

Dorsz

[vc_facebook]