Podczas gdy miasto walczy z nielegalnymi wysypiskami śmieci organizowanymi przez mieszkańców, np. na Jaśminowej i instaluje fotopułapki, pracownicy MZNK sami fundują mieszkańcom wysypiska.
Przy ul. Pniaka czyszczono w piątek, 15 lutego lokal po zmarłym rezydencie i wszelkie ruchomości pozostawiono pod oknami mieszkańców. Oburzona mieszkanka zadzwoniła do naszej redakcji z prośbą o interwencję jeszcze w piątek. Jednocześnie zaznaczyła, że pracownicy zarządu obiecali zabrać pozostawione rzeczy w poniedziałek, ale tego nie zrobili.
– Oni powinni przyjechać jakimś samochodem, posprzątać to mieszkanie, opróżnić, ale to wszystko wywieźć. A nie wyrzucić to przed chałupę, widzi Pani jak to wygląda, no masakra – powiedziała pani Elżbieta, zamieszkała przy ul. Pniaka.
Mieszkanka, która dzwoniła do naszej redakcji twierdziła, że podczas składania telefonicznej skargi w MZNK zapewniono ją, że śmieci znikną w poniedziałek. Tak się jednak nie stało.
Przed godziną dziesiątą wysłaliśmy do sekretariatu MZNK maila z prośbą o komentarz w tej sprawie, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi do czasu publikacji materiału. Szkoda, bo na pewno istnieje logiczne wytłumaczenie, dlaczego z jednej strony napiętnuje się wyrzucanie śmieci w miejscach publicznych, a z drugiej robi dokładnie to samo.
[vc_facebook]