Artykuł o pani Danucie Salwińskiej-Sochackiej, rozbudził we mnie wspomnienia z dzieciństwa. W starym albumie znalazłam fotografię mojego Taty i jego Przyjaciela Wicka Salwińskiego. Oni należeli do Związku Restauratorów i Szynkarzy uczestniczyli w organizowanych w Krakowie zebraniach.
Pamiętam z opowiadań, że mój tato bardzo sobie cenił przyjaźń z panem Wickiem, korzystał z jego doświadczenia i uwag. Różnie losy ich się potoczyły, tak przed wojną, jak i po wojnie.
Przed wojną Adam Siedliński, mój ojciec pracował w kopalni we Francji bodajże w latach 1928-30. Miał zdolności językowe, znał francuski i niemiecki. Na Rogatce był właścicielem, restauracji, karczmy, szynku – taka funkcjonowała nazwa wśród jaworznian.
W czasie wojny mój tato był szykanowany przez okupanta, nie podpisał volkslisty, nie został szpiegiem, musiał zamknąć restaurację. Bez pracy narażony był na wywiezienie do Niemiec na przymusowe roboty.
W tym czasie, (nie wiem, dzięki komu) został zatrudniony w restauracji Königa. Restauracja prowadzona przez austriaka o nazwisku König mieściła się w budynku państwa Salwińskich. Prawo wojny: zabrać właścicelom restauracje.
Alicja Dudek
30 stycznia – 7 luty 2005
Dla Danusi – Przyjaciółki,
która nigdy nikogo nie zawiodła
wierzyła w sens naszego istnienia
i niezmierzoną dobroć Stwórcy
Ala
Zawołam, nie przyjdziesz
w słuchawce – nie Twój głos
nie pomożesz
nie poradzisz
nie wysłuchasz.
W dalekiej mgle
niknie Twoja Postać.
Wiem, że nie wrócisz już.