Felieton Artura Nowackiego.
Rekomunalizacja to od początku grudnia najbardziej popularne słowo. Odbiorem odpadów zajęła się bowiem jedna ze spółek miejskich. W naszym przypadku Wodociągi. Jest to bardzo dobry krok wykonany w kierunku poprawy istniejącej sytuacji. Obawiam się jednak, że jest zbyt mały, w porównaniu do akcji reklamowej, jaką próbuje się nam przedstawić. Zbyt mały, abyśmy mogli spodziewać się niższej opłaty.
Podstawowym problemem jest koncentracja uwagi tylko i wyłącznie na odbiorze, jakby to było najważniejszą częścią procesu. Mieszkańcy bowiem uiszczając opłatę, nie ponoszą kosztów tylko i wyłącznie za odbiór, ale płacą za cały proces zagospodarowania. Sam odbiór jest początkowym, najtańszym i najłatwiejszym do zorganizowania ogniwem całego systemu. Jaworznickie Wodociągi odbierając od nas odpady, w dalszym ciągu będą zmuszone korzystać z usług instalacji do ich przetwarzania. To one są kluczowym ogniwem na rynku i dyktują warunki, które nawet nasza spółka miejska będzie musiała spełnić.
Niestety, istnieje uzasadniona obawa, że sama zmiana systemu odbioru nie zagwarantuje nam spadku kosztów, a także nie zabezpieczy nas przed wzrostem cen w przyszłości.
Czy zatem śmieci mogą być tańsze?
Na tak postawione pytanie, większość odpowiada, że powinniśmy być zadowoleni, gdyż w innych gminach jest jeszcze drożej. Przeanalizujmy wiec podobne miasto na prawach powiatu, liczące prawie 70 tys. mieszkańców, gdzie jest taniej, a nawet dużo taniej. Władza tego miasta tuż po transformacji nie poszła z duchem prywatyzacji, lecz w kierunku inwestycji w usługi komunalne. Już w 1993 zbudowano pierwszą w kraju kompostownię, a potem wykorzystując fundusze unijne, rozwijała swój miejski zakład utylizacji odpadów.
Porównajmy więc Jaworzno i miasto „X” w 2017 roku, Jaworzno odebrało 40.500 ton odpadów, a koszt funkcjonowania systemu zamknął się kwotą 19.540.223 zł. Gmina X, w tym samym okresie zebrała 24.357 ton, przy koszcie 7.649.621 zł. Dało to koszt zagospodarowania 1 tony odpadów 482 zł w przypadku Jaworzna, versus 314 zł w mieście X. Rożnica ta sprawia, że gdyby Jaworzno posiadało swój własny zakład utylizacji, mogłoby rocznie zaoszczędzić ok. 7 mln. Właśnie tyle kosztuje nas wszystkich najdroższa usługa, którą miasto kupuje.
Gmina X także sprawniej wydaje pieniądze na organizację systemu. Potrzebuje tylko 4,5 etatu w UM za kwotę 236.745 zł. Jaworznicki MZNK na kupno usługi w 2017 roku potrzebował 1.226.826. W 2019 roku różnica w kosztach jest jeszcze większa – niestety na niekorzyść Jaworzna.
Zgadzam się z panem Silbertem o błędzie prywatyzacji naszego MPO. Jego słowa jednak wypaczają prawdziwy obraz, ponieważ w naszym mieście był i w dalszym ciągu pozostaje tylko odbiór. Problemem naszym jest koszt zagospodarowania, a nie odbioru. Niestety, 18 lat to zbyt krótki okres, aby to zrozumieć. Twierdzą o tym jego słowa w wywiadach: „Teraz to gmina zajmie się odbiorem”.
Obecna organizacja i brak wsparcia z UE nie zmieni obecnej sytuacji. Dynamika wzrostu kosztów pokazuje, że już w przyszłym roku należy spodziewać się podwyżek. Potrzeba nam odważnych decyzji, bo w gminie X czteroosobowe gospodarstwo domowe płaci 33, gdy jaworznickie już
88 złotych.
Pewne jest jedno, że problem istnieje. Nie rozwiąże go sama zmiana organizacji odbioru. Zmiany muszą nastąpić w podmiocie odpowiedzialnym za system w całości, czyli w samym MZNK w Jaworznie. Gdyż ono samo do dzisiaj ma problem nawet z interpretacją przedstawianych przez siebie danych.
Poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia papieru, metali, tworzyw sztucznych, szkła i opakowań wielomateriałowych według sprawozdania rocznego w roku 2019 wyniósł 34,718 proc. przy wymaganej minimalnej ilości 40 proc. Podmiot ten powyższe dane interpretuje następująco: „Gmina Jaworzno osiągnęła wszystkie wymagane poziomy w roku 2019”.
Bez komentarza i nawet nie warto pytać o wysokości zapłaconych kar, mając na uwadze, że ten poziom w bieżącym roku wynosi już 50 proc.
Artur Nowacki