Pewien bardzo wybitny i szczerze pobożny fizyk, zapytany przeze mnie o przekonania religijne jego znakomitych kolegów, zachowując naukową ostrożność, zauważył, że z jego punktu widzenia wielu, może nawet większość z nich, uznaje wprawdzie istnienie jakiejś nadprzyrodzonej siły stwórczej, istnienie Boga, ale nie szukają z Nim osobistych relacji. Tak jest im z tym wygodniej i może wygląda to, bardziej naukowo. Dla uwiarygodniania takiej postawy można powołać się jeszcze na list noblisty Alberta Einsteina (1879-1955) napisany w 1954 r. do niemieckiego filozofa Erica Gutkinda. „Słowo Bóg jest dla mnie niczym innym jak tylko słowem i wytworem ludzkich słabości, a Biblia zbiorem czcigodnych, ale dość dziecinnych legend”, dalej podkreślił, dodając, że „żadna wyrafinowana wykładnia” tego nie zmieni. Religie ogólnie rzecz biorąc uznał, jako: „wcielenie prymitywnych przesądów”. Tyle o Bogu wybitny fizyk, niekoniecznie wybitny teolog.
Spośród wielu ówczesnych uczonych Bóg zaprosił do nowo narodzonego Swego Syna tylko nielicznych reprezentantów. Dał im nie tylko rozum szukający prawdy, ale wyszedł naprzeciw pragnieniu nawiązania z Nim osobistej relacji. Czy byli kapłanami Zaratustry? Czy byli astrologami? Czy mieli kontakty z diasporą żydowską, która przecież pozostała w Persji po zdobyciu Babilonu przez Cyrusa II w roku 538 p.n.e.? Takich i podobnych pytań jest wiele i pewnie pozostaną bez jednoznacznej odpowiedzi. Zapewne jednak, dla istoty ewangelicznego przekazu, nie są one aż tak ważne. Faktem jest, że Mędrcy ze Wschodu przeszli dosłownie i w przenośni, bardzo daleką drogę.
Nie znając kompletnie realiów politycznych Jerozolimy, pytając o nowo narodzonego króla, wprowadzili duży niepokój w sercu nieco podeszłego w latach Heroda, a co za tym idzie duże zamieszanie w mieście. Po fachowej konsultacji z uczonymi w Piśmie, władca, nałożył na przybyszów sprytne zobowiązania i skierował ich do Betlejem.
Prowadzeni przez gwiazdę dotarli do domu, w którym zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją. Doświadczenie relacji między tą Matką i tym Dzieckiem było takie, że ci niezmiernie doświadczeni przybysze: upadli na twarz i oddali Mu pokłon. W języku ludów Wschodu oznaczało to oddanie Boskiej czci Jezusowi. W Jego dziecięcej twarzy zobaczyli oblicze Boga. Symbolika zaś złożonych darów dopełniła mesjańskie przesłanie tych odwiedzin.
W mojej domowej szopce, obok figurek Mędrców ze Wchodu są ułożone kamyki, z różnych starożytnych miejsc kultu pogańskiego. Znak, że Jezus Chrystus jest dla mnie doskonałą odpowiedzią na pytania, jakie człowiek zadaje w różnych świątyniach różnych kultów.
Proszę dziś Boga przez wstawiennictwo świętych Mędrców ze Wschodu o to, aby wiedza nie zabiła we mnie osobistej relacji z Bogiem i z drugim człowiekiem i wiodła mnie bezpiecznymi drogami do mojej Ojczyzny.
Ks. Lucjan Bielas
Jak tylko czas pozwala, to średnio raz w roku staramy się spotkać z kolegą z…
Tak oto ujął jeden z aspektów wniebowstąpienia Chrystusa św. Leon Wielki (+461). Niewątpliwie ta myśl,…
W dzisiejszym odcinku historyk Jarosław Sawiak zabierze Państwa do epoki średniowiecza. Opowie jednocześnie o tym,…
W artykule rozwinięto szerokie spektrum podejścia do zagadnienia motywacji. Jest to dziedzina, która wymaga jeszcze…
W 2024 roku, podobnie jak w latach ubiegłych przypada 7 niedziel handlowych. W które niedziele…
Profesjonalne usługi firmy sprzątającej Wstęp: W dzisiejszym świecie, utrzymanie czystości w miejscu pracy jest nie…