Wolontariusz Wiktor Kornaś z Fundacji Wolne Miejsce, pracował jako wolontariusz na przejściu w Medyce, pomagał w gotowaniu posiłków dla uchodźców z Ukrainy. Dzieli się teraz swoimi przeżyciami.
Wśród uchodźców było dużo dzieci i dużo kobiet. Większość z nich od wielu dni nie jadła ciepłych posiłków. Po zimnych nocach przychodzili ogrzać się do ogniska, na którym dla nich gotowano. Na ich twarzach dostrzec można strach i trudy podróży, dla nich to dopiero początek nieznanej drogi.
Dla Wiktora pomoc na granicy była trudnym doświadczeniem, budzącym dużo niełatwych emocji.
– Miałem momenty – mówi – że musiałem odejść od ludzi, żeby się wypłakać, przez natłok emocji, obserwując tą ludzką tragedię. Obrazem, który do końca życia zostanie w mojej pamięci, jest obraz małej przestraszonej dziewczynki, która ze strachu, bojąc się ludzi, którzy mówili w obcym języku, nie była w stanie się uspokoić. Gdy o tym mówię bardzo się wzruszam. Kiedy strażniczka przytuliła tę dziewczynkę i zaczęła ja karmić, ta dziewczynka się po chwili uspokoiła.
Na granicy w Medyce jest mnóstwo uciekających z Ukrainy, to nieszczęście dotknęło wszystkich.
– Wojna, cierpienie, uchodźstwo dotyczy każdego – mówi Wiktor – bez względu na ilość posiadanych rzeczy.
Uchodźcy różnie reagują na tę traumatyczną sytuację, boją się, nie mają zaufania. Wolontariusze przełamują ten strach uśmiechem i szczerością intencji. Jedna z Ukrainek, z którą rozmawiał Wiktor mówiła, że musi schować swą dumę i nauczyć się przyjmować pomoc.
Na granicy Wiktor poznał też Ukraińca Wieczysława, którego wojna zastała w Wilnie, jego rodzina miesszkała w Kijowie. Wieczysław poprzez Medykę wracał do domu, do Kijowa na piechotę.
– Ze łzami w oczach – mówi Wiktor – dziękował Polakom za pomoc, której się nie spodziewał, że kraj, z którym były zaszłości tak pomoże.
– Prawdziwe dramaty rozgrywają się na naszych oczach – dodaje Wiktor. Nigdy nie zapomni cierpienia, strachu, przerażenia na twarzach ukraińskich uchodźców.
(spisała Ela Bigas)
[vc_facebook]