Categories: Felieton

Oczywista Nieoczywistość – Dziadek czy dziadek?

Pewną ironią losu jest to, że mój św. pamięci dziadek nazywał się… Dziadek. Tadeusz Dziadek. U niektórych budziło to spore zdziwienie, u innych wywoływało nikły uśmiech, innych bawiło. Zresztą z nazwiskami w mojej rodzinie było dość osobliwie. Od XVII wieku długoszyńska linia moich przodków nosiła jeszcze bardziej osobliwe nazwisko „Hujek”, które zaczęto zmieniać na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to słowo owe zaczęło nabierać pejoratywnego znaczenia.

Moja babcia, pochodząca z Węgier, nazywała się za panny Dawid, choć w familii żadnych :Dawidów”: nie było, jej mama natomiast nosiła panieńskie nazwisko brzmiące w naszym języku „pastor”. Porzucając wszak niuanse związane z rodzinnymi nazwiskami wypada wrócić do tytułowego dziadka- Dziadka. Nie żyje od 22 lat, za dwa lata skończyłby stówę. Trudno mi sobie wyobrazić to, jak mógłby wyglądać teraz, trudno mi sobie w ogóle go wyobrazić w czasach obecnych. Pewnie doznałby szoku widząc to, ja bardzo zmieniła się otaczająca nas rzeczywistość. Jednak niewykluczone, że wcale nie chciałby w niej żyć. Nie był typowym przedstawicielem ludzi starej daty, z natury był jednak uparty, pod koniec życia trochę zgryźliwy, o specyficznym toku myślenia. Nie przepadał jednocześnie za czymś, co można by nazwać dziś „nowinkami”- choć nigdy w życiu nie nazwałbym go staroświeckim. Jednak zapadł głęboko w moją pamięć, tkwiąc w niej do dziś, głównie przez wzgląd na ową osobowościową specyfikę, która w nim tkwiła. Ale także przez niezwykła, iluzoryczną wszak złożoność i szybkość, z jaką zmieniał się wyraz jego twarzy. Zazwyczaj nosił brązowe, rogowe okulary (było ich kilka par), które nadawały mu dość srogi wyraz twarzy, tak jakby pochmurny i nieprzystępny, przypominający nadciągające, burzowe chmury. Budził wówczas we mnie irracjonalny lęk, uosabiał kogoś odseparowanego od reszty rzeczywistości dziwną powłoką niedostępności i chłodu. Ale starczyło, że ściągał te lekko grube szkła z nosa i jego oblicze zmieniało się diametralnie. Burzowe chmury znikały, naelektryzowane powietrze niosące w sobie potencjał grzmotów i błyskawic uspokajało się. Jego twarz nabierała ciepła i łagodności, lekkie zakola brwi odziedziczone po matce nadawały mu miłej i przyjemnej aparycji, a całość dopełniał lekki acz naturalny uśmiech. Nieraz zastanawiałem się, który z tych dziadków był prawdziwy? Myślałem o tym wówczas, myślę o tym i teraz. Który z wyrazów, określających jego rysy był z nim tożsamy? Który z nich był moim dziadkiem naprawdę? A może kryła się w nim jednak pewna dwoistość, będąca co do zasady charakterystyczną cechą nas wszystkich? Mniej czy bardziej świadomie zakładamy przecież przeróżne maski, kreujemy się na kogoś, kim niekoniecznie jesteśmy, odseparowujemy się od tych części samych siebie, z którymi nie chcemy się utożsamiać, do których nie chcemy się przyznać; do swoich błędów i własnych słabości. Nie wiem ile takowych błędów w życiu popełnił dziadek, jednak nigdy nie widziałem w jego rysach choć nikłego śladu takowych. Był człowiekiem raczej pewnym siebie lecz nie zarozumiałym. Nie posiadał wyszukanego wykształcenia lecz cechowała go prawdziwa życiowa mądrość, dzięki której w rodzinie i wśród znajomych był zawsze lubiany, szanowany, uchodząc za swego rodzaju autorytet. A w życiu przeszedł naprawdę sporo, tak jak i większość ludzi jego pokolenia. Był pracowity, przeżył wojnę, w czasie której nieraz, po godzinie policyjnej dostał, jak sam mówił, „po pysku” od Niemca. Mieszkając na Borowcu zachodził na stary Długoszyn na „zolyty” do mojej babci, nieraz uciekając przed gradem kamieni, ciskanych przez lokalnych chacharów. W wojsku, do którego ściągnięto go tuż po wojnie, przebywał w Pruszkowie. Widział i odgruzowywał zmiecioną przez Niemców z powierzchni ziemi Warszawę. O powstaniu w stolicy wypowiadał się raczej negatywnie, nie mogąc zrozumieć tego, jak można było doprowadzić do takiej hekatomby. Ganił polską zaściankowość i naiwność. Robił to całkiem świadomie i bez oporu choć do żadnej intelektualnej elity nie należał. Nie przypominam sobie zresztą by kiedykolwiek zmieniał zdanie. Zawsze fascynowała mnie i raziła jednocześnie jego konsekwencja i upór. Jego swego rodzaju hardość. Dom wybudował własnymi rękami, którymi nieraz ocierał pot z czoła. Zresztą w zasadzie wszyscy budowali wówczas swe domy sami, krok po kroku, kawałek po kawałku. Tym bardziej irytują mnie i śmieszą jednocześnie mężczyźni młodego pokolenia, którzy z dumą mówią nieraz „buduję się”- a przecież niemal wszystko robią za nich opłacone firmy i fachowcy. Ludzie pokolenia mego dziadka budowali swe domy naprawdę. Tak jak sadzili drzewa i płodzili synów. Wówczas stwierdzenie to miało zupełnie inny, pełny wymiar.

Tadeusz Dziadek w wojsku, lata 40-ste XX wieku. Zbiory prywatne

Nie przypominam sobie by dziadek kiedykolwiek płakał, także wtedy kiedy w tragicznym wypadku zginął jego 25 letni syn Marek- brat mojej mamy. A może nie sięgam po prostu tak daleko pamięcią? Może. Kiedy wspominam jednak czasy, kiedy jeszcze był, kiedy miałem jeszcze sposobność rozmawiać z nim, kłócić się i obrażać niejednokrotnie, strzelając przysłowiowego focha, to sam mam wrażenie, jakbym przełykał suche łzy, zaciskające nie mniej suche gardło. Kiedyś chciałem odnaleźć chociaż jego stare okulary, jednak te nie przetrwały upływu czasu. Chciałem po prostu założyć je na nos i sprawdzić jak bardzo zmienię się dzięki nim, jak bardzo zmieni mnie owa iluzoryczna maska, kim się wówczas stanę i na ile upodobnię się do niego. Lecz teraz, kiedy już dawno nie ma ani jego, ani też okularów, czasem szukam „go” prawdziwego, takiego jakim był i jakim pewnie pozostanie wewnątrz siebie. I myślę sobie czasem jaka cząstkę jego właśnie noszę w sobie samym? I strasznie zadziwia mnie to, że po prostu go już nie ma, wokół i wewnątrz, od tak dawna, a jednocześnie zupełnie jakby to, co położyło kres jego istnieniu, zdarzyło się wczoraj. Myślę też wówczas o tym co czuł, jak odchodził, o czym pomyślał w tej właśnie chwili, jak bardzo się bał, jeśli w ogóle się bał, i o tym, na ile absurdalnym wydało mu się życie samo w sobie, chylące się nagle ku upadkowi w tej jednej, krótkiej chwili. I nieraz zasypiając z takimi dziwnymi myślami, budzę się niemal zawsze nad ranem, tuż przed świtem. Czuję jak coś mnie przytyka, naciska na piersi, coś obezwładnia, niemal paraliżuje. Tylko na chwilę. To właśnie wówczas czuję jakiś dziwny, chłodny dotyk, jakiś lęk i zdziwienie, zadając sobie jednocześnie pytanie: czy to już? I chociaż nadal (a może na szczęście) pozostaje ono bez odpowiedzi, to bardzo często łapie mnie za gardło jakieś dziwaczne, irytujące przeświadczenie, że puenta tego jakże osobliwego dowcipu, jakim jest nasze życie, jest bliżej niż myślę.

Jarosław Sawiak

Jarosław Sawiak
Redakcja jaw.pl

Redakcja portalu jaw.pl jest do Państwa dyspozycji. Podejmujemy każdy temat związany z życiem miasta Jaworzna oraz z Państwa problemami. Polecamy również usługi promocyjne i reklamowe na terenie miasta Jaworzno.

Recent Posts

Ministerstwo Infrastruktury o planach związanych a autostradą A4. Od 2027 roku przejazdy mają być darmowe

Ministerstwo Infrastruktury potwierdziło, iż nie zamierza przedłużać umowy z obecnym zarządcą odcinka autostrady A4 Kraków…

11 godzin ago

Motoserce biło na Rynku

XVI Edycja Motoserca odbyła się w sobotę 18 maja na jaworznickim Rynku. [gallery size="full" columns="1"…

13 godzin ago

„Rolkuj po nadzieję”, czyli pasjonaci rolkowania w akcji

"Rolkuj po nadzieję", czyli akcja zorganizowana przez jaworznickie Hospicjum Homo-Homini im. św. Brata Alberta odbyła…

15 godzin ago

PKM Jaworzno – zmiana rozkładu jazdy 19 maja 2024

Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Jaworznie informuje o zmianie rozkładu jazdy autobusów przewoźnika 19 maja. Zmiana…

16 godzin ago

Jaworzno mało znane – Porzucone nagrobki

W dzisiejszym odcinku wybieramy się do zakątka niemal zupełnie nieznanego, ukrytego pomiędzy Długoszynem i Dąbrową…

17 godzin ago

Zmiana organizacji ruchu na ul. Podwale 18 maja

18 maja na ul. Podwale, w okolicy skrzyżowania z ul. św. Wojciecha, będą prowadzone gwarancyjne…

1 dzień ago