piątek, 29 marca, 2024

Z perspektywy: Koń jaworznicki? – taka historia

Strona głównaFelietonZ perspektywy: Koń jaworznicki? – taka historia

Z perspektywy: Koń jaworznicki? – taka historia

- Advertisement -

Po ostatniej konferencji prasowej ElectroMobility Poland (EMP) wszystko stało się jasne. Nie będzie polskiego samochodu elektrycznego. Bo nawet jak Izera powstanie, nie będzie można jej nazwać polskim produktem. Bo przecież to nie polska myśl techniczna. To tak samo jakby nazwać składane Fiaty czy Jeepy w Tychach polskim samochodem. Dlatego też nie podzielam hura optymizmu wszelkich ogólnopolskich portali. Nie tylko motoryzacyjnych. Bo aspekt podjęcia takiej decyzji może być bardziej złożony w skutkach, a na pewno wielowątkowy.

Geely Holding to faktycznie jeden z dużych graczy na światowym rynku motoryzacyjnym. To typowy przykład chińskiego sukcesu gospodarczego. Bo jak na swoją wielkość jest stosunkowo młodą firmą. Powstała w 1986 roku, założona w stodole jako zakład produkujący części do lodówek. Na lokalny rynek motoryzacyjny weszła dopiero na początku lat 90-tych, zaczynając produkcję chińskich skuterów. By wreszcie 8 lat później pokusić się o produkcję samochodów. Oczywiście na początku były to toporne pojazdy, przypominające naszego Poloneza. Jednak półtoramiliardowy, wygłodniały rynek robi swoje, zapewniając ponadprzeciętne dochody. Aż nadarzyła się okazja do przejęcia Volvo. I to wcale nie chodziło o produkcję aut i zysk z ich sprzedaży. Chodziło o dostęp do technologii. Od tego momentu przez ostatnie 12 lat, rozwój firmy ruszył z impetem, osiągając obecny poziom. Pozwolił na to dostęp do technologii, który nawet w 2010 roku nie był w zasięgu Chińczyków. W międzyczasie, mając finanse, kupiła 8,2 proc. akcji Daimler AG i stworzyła z nimi, a także z Renault spółki joint venture. To dobre, jeśli obojgu sprawia korzyści. A zwłaszcza ekonomistom, dbającym o słupki wzrostu, aby oddawać swoją technologię. Wypracowaną latami żmudnej pracy inżynierów. Gelly stworzyła swoje marki. Eksportując je, ale nigdy na rynki europejskie. Osiągnęła sprzedaż na poziomie 2 mln aut rocznie, jednak 60 proc. sprzedaży to marka Volvo.

Dlaczego więc nie podzielam powszechnego optymizmu? Przede wszystkim dlatego, że odnoszę wrażenie, iż był to polityczny wybór. Nasz rząd boryka się z płynnością finansową. Chętnych do pożyczek jest coraz mniej. A jeśli są, to koszt kredytu rośnie w zastraszającym tempie. I teraz nagle pojawia się producent, który chce sprzedać swoją licencję na kluczowy moduł budowy auta. Pierwszy i jedyny z poza grupy jego holdingu. To jest tak na prawdę ewenement na skalę światową. Zwłaszcza gdy chińskie banki są pełne pieniędzy, których nasz rząd tak potrzebuje. Zresztą Tauron też ma otwartą linię kredytową.

Wszyscy nam obiecują fabrykę, ale będzie to montownia. Bo nawet nie będzie wyposażona w tłocznię blach na karoserię. Pewnie przyjadą z fabryk w Danii lub Szwecji, za odpowiednią opłatą. Geely także obiecuje pomoc już na etapie projektowania auta. To będzie raczej nie pomoc, a konkretny produkt zaprojektowany w ich biurze R&D pod Frankfurtem. Nie wiemy także, kto będzie mógł produkować poszczególne części platformy. Chociażby tak prozaiczne jak zaciski i klocki hamulcowe. Może tylko i wyłącznie fabryki marki Volvo, należące do Gelly? Taka powolna i konsekwentna ekspansja.

Jest jeszcze jedna ważna kluczowa sprawa w tym projekcie. EMP, która na swoim koncie pewnie nie ma nawet 100 mln złotych, potrzebuje w ciągu roku znaleźć 6 miliardów na zakup licencji i budowę montowni. A potem dodatkowe kilka miliardów na zabezpieczenie łańcucha dostaw. BGK i PFR z tym sobie nie poradzą ze względu na zbyt wysokie sumy. Istnieje więc uzasadniona obawa, że sfinansuje to jedna ze spółek Gelly Holding. Następną niewiadomą jest dostawca oprogramowania. Tak kluczowego dla aut z napędem elektrycznym zasilanym z baterii. Kto będzie dostarczał baterie, gdy już obecnie zapotrzebowanie przewyższa światowe moce produkcyjne. I na koniec jest jedno nurtujące pytanie. Dlaczego na tak wielkim rynku zbytu, jakim jest Azja, nikt nie współpracuje z Gelly?

Dlatego obawiam się, czy Jaworzno nie otworzy puszki Pandory i pozwoli wejść tylnymi drzwiami chińskim producentom na motoryzacyjny rynek europejski pod marką Izera. Czy za kilka lub kilkanaście lat nie będziemy tego żałować? Że dla dwóch tysięcy miejsc pracy staniemy się składakiem, gdzie gotowe projekty i myśl inżynierska przychodzi z zewnątrz. I zyski ze sprzedaży idą także na zewnątrz.
Bo przez 10 miesięcy tego roku import z Chin to prawie 180 mld Euro. A ile eksport?

Artur Nowacki

- Advertisment -

Młodzieżowa Rada Miasta Jaworzna wybrała Prezydium

Podczas II Sesji Młodzieżowej Rady Miasta Jaworzna, która odbyła się w środę, radni dokonali wyboru Prezydium. W Sali Obrad Urzędu Miejskiego w środę, 27 marca...

Policja apeluje o bezpieczną Wielkanoc

Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Jaworznie apelują o zachowanie bezpieczeństwa podczas Świąt Wielkanocnych. Zwracają uwagę na bezpieczną podróż, zakupy, zabezpieczenie mieszkania oraz zachowania...

Gdzie znów nie świecą latarnie?

Jeden z mieszkańców zgłosił się do naszej redakcji z problemem nieświecących latarni na Deptaku Zdzisława Krudzielskiego w Szczakowej. Od pół roku interweniuje w tej...