wtorek, 16 kwietnia, 2024

Oczywista Nieoczywistość – Poglądy…

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość - Poglądy...

Oczywista Nieoczywistość – Poglądy…

- Advertisement -

Podobno tylko krowa nie zmienia poglądów. Zapewne tak właśnie jest i ów proceder nie ogranicza się tylko i wyłącznie do tego poczciwego zwierzęcia. Co do człowieka natomiast, stabilność przekonań i poglądów jest podobno przejawem silnej osobowości i wewnętrznej konsekwencji. Z drugiej jednak strony potencjalna zmienność wewnętrznych zapatrywań na otaczającą nas rzeczywistość jest  ponoś przejawem refleksji i konstruktywnego myślenia.

Kiedy spoglądam na zdjęcie mojego dziadka Andrzeja, stojącego na tle Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, budzi ono we mnie dość mieszane uczucia. To co widzę na fotografii jest równie pompatyczne i monumentalne jak sam socrealizm, którego pomników w stolicy nie brakuje. Dziadek stoi jak posąg, z poważną miną, na tle potężnego gmachu. Nie wiem kiedy wykonano to zdjęcie; dziadek wydaje się jeszcze dość młody. Podejrzewam, że mogły to być lata sześćdziesiąte. Wskazuje na to jedna z rodzinnych fotografii z warszawską ścianą wschodnią, wzniesioną właśnie w tej dekadzie, która jest wybitnym przykładem polskiego modernizmu. Myślę czasem o tym, do jakiego stopnia dziadek utożsamiał się z ówczesną rzeczywistością? Z tym co miał za plecami, z tym co widział przed sobą? Tego do końca nie wiem. Nie miałem okazji dowiedzieć się o tym osobiście, ponieważ dziadek zmarł kiedy miałem niespełna sześć lat. I chociaż pamiętam go całkiem dobrze, to jednak o ideologicznych szczegółach jego życia nie wiem zbyt wiele. Większości mogę się jedynie domyślać.

Andrzej Sawiak przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, lata 60 – te XX wieku ( ze zbiorów autora)

Dziadek urodził się bowiem w 1915 roku w niewielkiej wsi Rzelecha Wielka w austriackiej wówczas Galicji, położonej niedaleko Lwowa, która po 1918 roku weszła w skład II Rzeczpospolitej. Był to czas I wojny światowej. Zarówno wówczas, jak i w okresie międzywojennym ludzie żyli tam biednie. Bardzo biednie. Gdy rozpoczęła się II wojna światowa, dla dziadka zaczęła się wojenna tułaczka, która zapędziła go na Węgry. Tam żyło się trochę lepiej, szczególnie po wojnie. Ale bieda nadal była dość powszechna i dokuczliwa. Jednak dziadek zdołał się tam zaaklimatyzować. Nauczył się biegle tamtejszego języka, w 1943 roku ożenił się z Katarzyną Dawid, moją babcią. Tuż po wojnie urodziło im się pierwsze dziecko, córeczka Stefania. Wydawało się, że oto dziadek na dobre zapuścił nowe korzenie. Aż tu nagle, niespodziewanie powziął dość szaloną, mogłoby się wydawać, decyzję o powrocie do Polski. Ale nie Polski, w której się wychował. Tej Polski bowiem już nie było. Postanowił przyjechać do nowej Polski, w nowych granicach – wspartych na Odrze I Nysie Łużyckiej oraz Bugu; Polski w której nie miał nikogo (przynajmniej tak się wydawało), Polski zrujnowanej i biednej. Nie chciał wracać do rodzinnych stron, które znalazły się w granicach Związku Radzieckiego, pomimo że, jak się okazało, pozostały tam jego dwie siostry oraz macocha. Pradziadek Szymon najprawdopodobniej już nie żył. Babcia na początku nie chciała się zgodzić na wyjazd. Formalności związanych z wyjazdem było podobno mnóstwo. W końcu jednak dała się przekonać. Wyjechali w zimie 1947 roku, jechali do Krakowa osiem tygodni. Dziś trudno sobie to wyobrazić. Roczna Stefania zachorowała na zapalenie płuc. Niedługo potem zmarła. Pochowana została na Cmentarzu Rakowickim. Dziadkowie w Krakowie mieszkali około roku. Potem trafili do Jaworzna w ramach przydziału pracy. Dziadek pracował jako cieśla na Janie Kantym (Komuna Paryska). Finalnie zamieszkali na Chrustach.

Katarzyna Sawiak (z d. Dawid) – (ze zbiorów autora)

Uprawiali tam niewielki kawałek ziemi, mieli też nieliczną trzódkę. Mieszkali skromnie. Tak jak większość innych. Nie przypominam sobie wszak by dziadek czy babcia narzekali. Oboje przeszli bardzo wiele. Potrafili docenić to co mieli. Stracili też bardzo dużo. Borykali się z wieloma przeciwnościami. I tak sobie myślę jednocześnie, na ile proste życie dziadka licowało z tym zdjęciem, na którym wygląda jak jakiś nieprzejednany dygnitarz, którym nigdy nie był. Jeśli miał jakąś czerwoną książeczkę, to tylko po to by ułatwić sobie życie, tak jak i wielu innych. Z opowiadań taty wiem, że nie utożsamiał się w ówczesnym systemem. Ale nie znając innego – być może podziwiał ten zastany. Z dzieciństwa pamiętał wojnę, biedę, sanacyjną rzeczywistość, potem znowu wojnę i obczyznę. A jednak postanowił wrócić. Z jednej strony do Polski, a z drugiej strony do obcego miejsca. By po raz kolejny zacząć zapuszczać korzenie.  Polska musiała być dla niego ważna. W jakiś sposób znów chciał być w Polsce, u siebie. I wyobrażam sobie to, jak bardzo kontrastowały jego wspomnienia z rzeczywistością powojenną. Budowane zakłady pracy, domy, osiedla, bezpłatne szkoły dostępne dla wszystkich, przychodnie, ochronki, elektryfikacja, kanalizacja, drogi. Z rzeczywistością nędzy galicyjskiej był to nie lada postęp.

Andrzej Sawiak (ze zbiorów autora)

Wyobrażam sobie także jego podziw nad rozmachem odbudowywanej Warszawy, podziw nad monumentalnym socrealistycznym gmachem, przed którym stanął do fotografii, przed nową zabudową stolicy. Bo chociaż widział wiele, mieszkał także na Węgrzech, widział piękny Budapeszt (o wiele mniej zniszczony niż nasza stolica) – to jednak to wszystko, co widział tutaj, musiało go na swój sposób fascynować i poruszyć. Nie sposób zresztą przykładać to w jakikolwiek sposób do dzisiejszych realiów. To co dziś wydaje się być nędzą, kiedyś było niemal luksusem, to co jeszcze wcześniej było standardem, dziś jest niewyobrażalnym ubóstwem. Wszystko to kwestia porównania, pewnego kontekstu i punktu odniesienia.

Warszawska Ściana Wschodnia, lata 60-te XX wieku- (ze zbiorów autora)

Bez względu na to jednak jak bardzo fascynowała go owa rzeczywistość, w której żył, to jednak widział także i wady i wypaczenia. Ale wówczas wydawało się, że innego wyjścia nie ma, że jakakolwiek bądź alternatywa jest po prostu niemożliwa. Z babcią często wyjeżdżali na Węgry. Tam było trochę inaczej, lepiej – ale systemowo… porównywalnie. To co dziadek nosił w swoich wspomnieniach zapewne kontrastowało z jego teraźniejszością, było mieszanką cierpkich wspomnień i rzeczywistości zastanej. Z jego punktu widzenia ówczesny postęp rzeczywiście był postępem, chociaż dla nas kojarzony jest z marnotrawstwem i stagnacją. Pamiętam jak naprzeciw jego domu na Chrustach zaczęto wznosić osiedle Podłęże, potężne bloki, z punktu widzenia kilkuletniego chłopca wydające się być gigantami. Pamiętam jak spoglądaliśmy z dziadkiem na wielkie budowle z wielkiej płyty stojąc przed bramką na posesję. Robiło to wrażenie. Na nim zapewne też. Bo przecież to co widział przekraczało najśmielsze oczekiwania i wyobrażenia jego dzieciństwa. Nie wiem co wówczas o tym sądził. Nie wiem co czuł. Nie wiem w jakim stopniu czuł się u siebie. Nie mam pojęcia na ile tęsknił za galicyjskim zacofaniem i dość osobliwą rzeczywistością, a na ile się od niej odżegnywał. Nie wiem też na ile utożsamiał się z tym, w czym uczestniczył tutaj, w ówczesnej Polsce. Ale z jakiegoś powodu do owej Polski powrócił, choć cena, którą zapłacili wraz z babcią była bardzo wysoka. Ale może jednak było warto. Bo przecież i ja, właśnie dzięki nim, jestem tu, gdzie jestem.

Jarosław Sawiak

- Advertisment -

O rekrutacji do jaworznickiej szkoły muzycznej

Jak co roku, wiosna to czas, w którym w Państwowej Szkole Muzycznej I st. w Jaworznie rozpoczyna się proces rekrutacji.   - Zaplanowane działania i wydarzenia...

Młody aktywista społeczny z petycją o całoroczną linię 390

Młody Jaworznianin, rozpoczynając przygodę z aktywizmem społecznym, tworzy petycję o przywrócenie całorocznych kursów linii 390. Fabian Kowalski jest młodym Jaworznianinem, który ma zamiar działać dla...

Parkometry na GEOsferze wróciły do działania. Czy nie?

Sprawy parkometrów ciąg dalszy. Zima minęła, a one dalej nie sprawują swojej funkcji i co za tym idzie - nie zarabiają na siebie. Koszty...