piątek, 19 kwietnia, 2024

Oczywista Nieoczywistość – Odwet…

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość - Odwet...

Oczywista Nieoczywistość – Odwet…

- Advertisement -

 

         Kiedy w pierwszych dniach września 1939 roku Niemcy wkraczali do Jaworzna, robili to ponoć niezwykle opieszale. Tak jakby było im nieśpieszno, zupełnie jakby byli u siebie, wjeżdżając do miasta konno. Cechowała ich niezachwiana pewność siebie, wszak ich stosunek do społeczności lokalnej był z początku dość neutralny, a nawet spolegliwy. Sytuacja zmieniła się jednak bardzo szybko, a mianowicie w chwili gdy do Jaworzna wkroczyło gestapo.

Jesienią teren Jaworzna i Szczakowej włączony został do III Rzeszy. Rozpoczęła się dyskryminacja ludności polskiej. Przejawiała się ona w degradacji pracowników zakładów pracy, głównie dozoru i kierownictwa. Eksponowane stanowiska zajmowali Niemcy. Polak nie mógł takowego zajmować. No chyba, że podpisał volkslistę. Takowych w Jaworznie podobno także nie brakowało, chociaż nie można mówić tutaj o normie. Wobec wszystkich opornych stosowano prześladowania i terror. Maksymalnie ograniczono polskie szkolnictwo. Coraz częściej dochodziło do wysiedleń, które były niczym innym, jak wyrzucaniem ludzi z ich własnych mieszkań, domów i posesji. Już w pierwszych miesiącach okupacji wyrzucono i wysiedlono około siedemdziesięciu rodzin. Zmieniano nazwy ulic, przymierzano się do zmian nazw osiedli, choć, co ciekawe, nazwy Jaworzno nie zmieniono nigdy. Dlaczego? Być może z tego samego powodu, z którego nie usunięto z reprezentacyjnego gmachu dawnego Jaworznickiego Gwarectwa białego orła. Nie uznano tego za konieczne, nie zdążono? Trudno powiedzieć. Plany nieformalne były; była opcja aby miasto przemianować na Arnshalde (co tłumaczyć można na „dymiące hałdy”), brano pod uwagę także nazwę Jauerstadt (czyli miasto jaworowe). Zmiany jednak nie dokonano.

Pocztówka z Jaworzna z okresu okupacji niemieckiej (MMJ)

Także wówczas wstrzymano przebudowę starego kościoła św. Wojciecha, w którym co niedzielę jedna z mszy, ta o godzinie 9.30. odprawiana była tylko dla Niemców. Niemieckie władze wojskowe i cywilne przejęły jaworznicki przemysł i szereg obiektów; m.in. budynek starego kina, Sokoła, czy budynek Kasyna przy dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej, w którym przesłuchiwano, torturowano, a nawet mordowano podejrzanych. Wielu trafiało do więzień, obozów, o jaworznickim obozie Neu – Dachs nie wspomniawszy. Okupanci szczególnie pewniej poczuli się po napaści Niemiec na ZSRR.  Niemcy uznali się niemal panami świata. Ich panowanie wszak, choć okrutne, okazało się jednakże dość krótkie. Abstrahując wszak od kontekstu międzynarodowego, od całej tej mieszaniny i gmatwaniny samej wojny i jej pożogi oraz okrucieństwa,  jej pochodnych oraz tego, co działo się po wojnie; od żądzy zemsty, rewanżyzmu i potencjalnego odwetu w szerszej skali, trzeba by pochylić się nad nieco lokalnym kontekstem, tym w skali mikro. Była to skala, w obrębie której potencjalny odwet przychodzi w ciszy, czasem nadchodzi znienacka, wymierzony przez osoby drugie bądź nie mniej bezlitosny i przewrotny los.

Jaworznicki Rynek w czasie okupacji niemieckiej (MMJ)

W ramach wspomnianych wysiedleń opuszczone lokale zajmowali Niemcy lub ich poplecznicy. Taka sytuacja miała chociażby miejsce w jednym z północnych osiedli obecnego Jaworzna. Wówczas jednak była to wschodnia część gminy Dąbrowa (Schacheneichen), wyłączona przez okupantów ze Szczakowej. Przy głównej ulicy stał dom. Składał się on z dwóch niezależnych części. Należał do jednej rodziny. Pewnego dnia przyszli więc Niemcy i zarządzili, że od tego momentu mieszkać w jednej z części będą Niemcy. Zamieszkała tam więc kobieta z mężem, ponoć jakimś urzędnikiem. Mieli też małe dziecko. Mąż był zdecydowanie w cieniu żony, kobieta apodyktyczna, perfidna, złośliwa, zła. Donosiła do władz okupacyjnych na wszystko i na wszystkich. A to na tych, którzy uprawiali kontrabandę i szmuglowali, na tych, którzy nielegalnie zajmowali się masarstwem, przekraczali granicę policyjną, którzy z tego czy innego powodu zaleźli jej za skórę. Jej również wydawało się, że jest panią sytuacji. Cechowała ją buta i arogancja. Ludzie pałali do niej nienawiścią. Łaknęli zemsty. Jednocześnie bali się jej straszliwie, panicznie. A ona czuła się pewnie, tym bardziej, że było tam jeszcze co najmniej dwoje mieszkańców, wpisanych na volkslistę, którzy żarliwie współpracowali z Niemcami. Odwet przyszedł jednak z zupełnie innej strony. Nie wiem zresztą czy aby na pewno słowo „odwet” jest tutaj adekwatne ale z jakiegoś irracjonalnego powodu pasuje mi właśnie ono.

(Wikipedia)

Któregoś bowiem razu, w powszednie przedpołudnie Niemka robiła pranie. Na podwórzu stała więc duża balia wypełniona wrzącą niemal wodą. To właśnie wówczas, kiedy dosłownie na kilka minut kobieta spuściła z oczu swoje małe dziecko, to, w niejasnych okolicznościach wpadło do balii. Nie tylko się utopiło lecz niemal… ugotowało. Kobieta wpadła w szał. Rwała włosy z głowy w histerycznej rozpaczy. Zaczęła szukać winnych zdarzenia. Chciała zemsty, zbiorowej odpowiedzialności. Na nic jednak. Nieszczęśliwy wypadek pozostał wypadkiem. Nawet w oczach okupantów. Niemka więc spakowała się niedługo potem i wraz z mężem opuściła lokum. A ludzie, mieszkańcy osady? To straszne – ale czuli pewną satysfakcję. Czy zresztą mogło być inaczej? Chociaż dziecka było żal, to rzecz jasna – bo i śmierć straszliwa – to jednak mieli poczucie pewnej sprawiedliwości i zemsty, do której ręki wszak nie przyłożyli. Czuli się niewinni ale i syci. Dziś wielu młodych ludzi mówi, że karma zawsze powraca. To wyrażenie jest w naszych czasach bardzo popularne. Wówczas wróciła na pewno z całym swym okrucieństwem, choć takowego sformułowania wówczas nie używano. Trochę inaczej było z dwoma wspomnianymi z volkslisty. Pod koniec wojny znikli z dnia na dzień. Ostatni raz widziano ich jak wychodzili wieczorem z miejscowej karczmy. Przepadli bez śladu. Nikt zresztą za nimi nie tęsknił, nikt nie rozpaczał – acz za tym zniknięciem raczej nie stała Opatrzność. Za śmiercią dziecka moim zdaniem też raczej nie. Bóg chyba nie jest tak okrutny. Okrutny jest los, stanowiący pochodną naszej wolności. Po prostu. A potencjalny Bóg wcale nie jest aż tak wszechmogący, jak się nam zdaje. Przynajmniej tak mi się wydaje. Kilkanaście lat temu, w czasie prac ziemnych pod instalowaną tam kanalizację znaleziono pod warstwą ziemi ludzkie kości. Czy były to szczątki jednego z tych, którzy przepadli bez śladu? Być może. Sprawa ucichła bardzo szybko. Jedynym pewnym jest to, że denat nie znalazł się tam przez przypadek. I raczej nie z własnej woli. Czy to wszak była wola ludzka, a może wola Opatrzności właśnie? Wierzę, że ta druga opcja nie ma racji bytu. Ale być może ani jedna ani też druga. Być może to, co najwyżej, bezmyślny los, który raz na kilka przypadków pokrywa się z uporządkowaną i logiczną prawidłowością, zachowującą pozory celowego działania. Być może.

Jarosław Sawiak

Jarosław Sawiak, autor cyklu felietonów Oczywista Nieoczywistość
- Advertisment -

Spotkania konsultacyjne w sprawie kosztów rozliczania ciepła w SM Górnik

Spółdzielcy z SM Górnik, będą mieli możliwość uczestniczenia w konsultacjach dotyczących dopłat do kosztów ciepła, które odbędą się 22, 23 i 24 kwietnia 2024...

Borys Budka w reakcji na manipulacje Pawła Silberta z wizytą na JOG

Minister Aktywów Państwowych odpowiedział ostro na wpis internetowy Pawła Silberta na temat przyszłości projektu budowy fabryki samochodów elektrycznych w Jaworznie. Borys Budka ostro skomentował wpis...

XVIII Zlot Food Trucków na Rynku w Jaworznie już w ten weekend

Zapraszamy serdecznie wszystkich mieszkańców i gości na kolejny Zlot Food Trucków, który odbędzie się na jaworznickim Rynku! Nie przegapcie okazji, aby cieszyć się wspólnym...