środa, 24 kwietnia, 2024

Z perspektywy: Propaganda igra z zawiłościami shippingu

Strona głównaFelietonZ perspektywy: Propaganda igra z zawiłościami shippingu

Z perspektywy: Propaganda igra z zawiłościami shippingu

- Advertisement -

Ostatnia wizyta gazowca LNG o imieniu Lech Kaczynski (to nie błąd pisowni) wywołała nieco zamieszania w mediach. Głównie za sprawą, jak zwykle, ordynarnej propagandy rządowej i obajtkowego Orlenu. Po części także niewiedzy dziennikarzy głównych kanałów informacyjnych. I wyszło niestety trochę komicznie.

Przeciętny odbiorca jedynej słusznej TVP otrzymał przekaz w stylu: „oto historyczna chwila, pierwszy polski gazowiec zacumował w Świnoujściu”. Albo „pierwszy gazowiec zbudowany dla Orlenu wszedł do gazoportu”. Czy inne utrzymane w podobnej tonacji ze szczególnym podkreśleniem słowa „polski”. Nie do końca znające specyfikę shippingu media wtórowały, że przecież to nie polski statek, tylko francuski, bo taką nosi banderę. Bo przecież polskiej floty nie ma. Obie te retoryki niestety nie mają nic wspólnego z prawdą. Choć trudno jest wyjaśnić w kilku zdaniach zawiłości globalnego shippingu, postaram się jednak zbliżyć naszych mieszkańców do prawdy.

Lech Kaczynski nie jest ani polski, ani francuski, tylko norweski. To norweska firma – założona jeszcze w XIX wieku Knutsen OAS Shipping AS – zamówiła, zapłaciła i nadzorowała budowę gazowca w stoczni Hyundai w Ulsan w Korei. Bandera nie ma absolutnie żadnego znaczenia, jakiej narodowości jest statek, czyli jego właściciel. Bandera może być różna, nawet management statku także może być na drugim końcu świata. Bo każdy z nas, mając wolne kilkaset milionów dolarów na gazowca, jak znajdzie mu zatrudnienie, może stać się właścicielem. Zarządzać nim samodzielnie lub za opłatą, oddać wyspecjalizowanej firmie. O lepszych lub gorszych standardach. Właśnie ze względu na koszty i chęć ich redukcji, przez ostatnie kilkadziesiąt lat wykreowano instytucję „taniej bandery”. To nic innego jak tanie kraje, często z Trzeciego Świata, oferujące dużo niższe opłaty tonażowe, w porównaniu do uznanych narodowych państw bandery. To przede wszystkim pozwoliło omijać dość restrykcyjne przepisy zatrudnienia. Czyli zredukować wysokie, w mniemaniu ekonomistów, koszty załogowe. Bo innych kosztów redukować niestety się nie da. Pozwoliło to zatrudniać tanie załogi z Filipin, Indii, Pakistanu czy innych „tanich” krajów. Wyłącznie na kontrakty podpisywane na czas pobytu na statku. Gdzie wydawać by się mogło, że otrzymujesz dość sporo na rękę. No, ale sam musisz zadbać o ubezpieczenie zdrowotne, emeryturę, czy choćby taką prozaiczną rzecz, jak utrzymanie rodziny podczas urlopu (gdy nie zarabiasz). A także następne zatrudnienie. Bo wraz z zejściem ze statku nikt nie ma obowiązku ponownego zatrudnienia ciebie.

Nie jest także prawdą, że polska flota nie istnieje, choć faktem jest, że nie liczy się na światowych rynkach. Bandera Polski zniknęła na morzach. Co prawda socjalistom udało się rozkraść i doprowadzić do upadku Polskie Linie Oceaniczne, ale przecież jest jeszcze Polska Żegluga Morska. Może o niej się nie mówi zbyt wiele, bo od zawsze nie ulegała wpływom Warszawy. Jednak tam też, aby zachować choć trochę konkurencyjności, statki pływają pod banderą Liberii lub Bahama. A załoga jest zatrudniona na kontraktach bez osłon socjalnych. No, ale wciąż są to statki polskiej firmy ze Szczecina.

Wracając do Kaczynskiego jeżdżącego na gazie. Znając ten biznes od podszewki, trochę śmieszy propagandowy wybór nazw statków. Wygląda to trochę tak, jak medialna promocja pracy na morzu. Czyli biała koszula, krawat, lornetka i 4 paski na pagonach (kapitan). Gdzie my z maszyny doskonale wiemy, gdzie leży serce statku i od kogo zależy bezpieczeństwo, czyli przede wszystkim zachowanie sterowności w każdych warunkach pogodowych. No cóż – z mediami nie wygrasz, bo takie jest ludzkie wyobrażenie. Tak samo nie wygra Kaczynski jeżdżący na gazie z angielską wymową. Na całym świecie komunikacja odbywa się w języku angielskim. Możemy sobie więc wyobrazić rodowitego Amerykanina wołającego przez radio Kaczynskiego. Najprawdopodobniej będzie to Kejsynsky. Jeszcze zabawniej może być w przypadku drugiego okrętu, który zasili flotę czarterową PGNiG, czyli Grazyna Gesicka (od Grażyna Gęsicka). Oby tylko nie została Dżejsiczką z kultowego już skeczu kabaretu Neonówki.

Wszystkie dane na temat statków, daty oddania do użytku znamy doskonale. Ostatni, ósmy z serii zasili flotę pod koniec 2025 roku. Wtedy dopiero będziemy mogli mówić o niezależności gazowej, gdy te 8 statków w ciągu roku będzie w stanie wypełnić przepustowość w gazoporcie wybudowanym przez Tuska. Jednego tylko nie wiemy i chyba się nigdy nie dowiemy. W przypadku Lecha i Grażyny umowy czarterowe były podpisywane odpowiednio w 2020 i 2021 roku. Wtedy stawka czarterowa wynosiła około 90 tys. USD za dobę. No, ale już nikt nie chwali się, kiedy podpisano umowy czarterowe na 6 kolejnych. Jeśli to był bardzo niekorzystny czas przypadający na okres wybuchu wojny na Ukrainie, w przyszłości może odbić nam się lekką czkawką. Umowy podpisano na 10 lat, bo to jest standard w przypadku nowo budowanych jednostek. Jednak rok temu stawki czarterowe wystrzeliły, osiągając pułap nawet 300 do 500 tys. USD dziennie. A to może oznaczać, że w cenie 1 m3 przywiezionego gazu, około 1 złotego to może być tylko cena wynajmu statku. Tego się obawiam. I oby się nie okazało, że firma z Norwegii zrobiła interes życia.

Artur Nowacki

- Advertisment -

Zaproszenie na Piknik Strzelecki LOK

Jaworznicki Zarząd Miejski Ligi Obrony Kraju zaprasza na Piknik Strzelecki. Wydarzenie odbędzie się w piątek 26 kwietnia o godz. 13.00 na terenie Remizy OSP Jeleń ...

Będzie się działo … 24 kwietnia – 30 kwietnia 

Będzie się działo … 24 kwietnia - 30 kwietnia  24 kwietnia – godz. 09.00 – 13.00, Konkurs Jaworek, Młodzieżowy Dom Kultury, ul. Inwalidów Wojennych 2 24...

Wyniki zabawy z Cyrkiem Arena

Wyłoniliśmy 6 osób, które otrzymają pojedynczą wyjściówkę do Cyrku Arena. Żeby wziąć udział w zabawie wystarczyło odpowiedzieć na pytanie „Co najbardziej lubisz w cyrkowych...