- Advertisement -

Miało być pole golfowe w Ciężkowicach, a okazuje się, że jeśli mieszkańcy nie zablokują inwestycji, to łąki od Sosiny do stadniny zostaną pokryte panelami fotowoltaicznymi na powierzchni 100 hektarów. A wszystko za przyczyną uchwalonego głosami radnych prezydenta nowego studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Jaworzna w listopadzie 2020 roku. Na terenach, które pierwotnie były przeznaczone na sport, turystykę i rekreację dopuszczono możliwość instalacji odnawialnych źródeł energii.

Już samo uchwalenie studium wzbudzało sporo wątpliwości, co podkreślali radni opozycji, sprzeciwiając się jego przyjęciu w takiej formie. Bo to wygląda, jakby władza nie miała pomysłu na miasto i na ślepo, bez żadnej koncepcji ciągle aktualizowała miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Tak, jakby mieszkaniec zupełnie się nie liczył w tym procesie. Choć z drugiej strony miasto zachęca do osiedlania się w Jaworznie. No, ale jaka może być wiarygodność władzy, skoro ktoś zachęcony buduję dom w Jaworznie, a za kilka lat pod płotem powstaje obszar wydobycia albo 100-hektarowa farma fotowoltaiczna, czy 7-piętrowe bloki? To przecież bezpośrednio wpływa na obniżenie wartości naszych nieruchomości, na które często wydajemy dorobek naszego życia. Co nie przeszkadza, aby w bezpośrednim sąsiedztwie nieruchomości prezydenta, tak zmienić plan, aby ze strefy usługowej i składów budowlanych zrobić strefę chilloutu.

Przeznaczenie tych 100 ha w Ciężkowicach na OZE w ogóle nie powinno mieć miejsca. Kłóci się to z dokumentem „Ocena oddziaływania farm fotowoltaicznych na krajobraz. Zalecenia metodyczne”, opracowanego przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, gdyż lokalizacja takiej inwestycji nie zapewnia odpowiednich stref buforowych od zabudowań mieszkalnych.

Kolejnym przykładem braku wizji i działania z przypadku jest obecnie trwające postępowanie mające na celu aktualizację planów o tereny mieszkaniowe. W obszarze 32 dotyczącym Ciężkowic, proponuje się przeznaczenie dodatkowych terenów na tereny mieszkaniowe w… bezpośrednim sąsiedztwie projektowanej farmy fotowoltaicznej. Przecież każdy to potwierdzi, że nieruchomość taka poważnie straci na wartości. Bo przecież mało kto miałby ochotę na widok 100 hektarów pokrytych panelami, ogrodzonych płotem z drutem kolczastym. Ponadto jako teren rolny nie posiada on odpowiedniego dostępu do drogi publicznej. Budując na nim infrastrukturę techniczną, konieczne będzie zbudowanie drogi w bezpośrednim sąsiedztwie. Ze względu na charakter terenu, będzie to związane z wycięciem sąsiadującego lasu.

Zasięg farmy, o którym jest mowa, dotyczy jedynie wniosku dewelopera. Zgodnie ze studium, możliwa jest budowa farm fotowoltaicznych na obszarze całych pól przeznaczonych pod sport i rekreację. Docelowo może to dotyczyć aż 300 ha.

Interesujący jest także obszar nr 35 w rejonie ulicy Zdrojowej i Żeńców. Należy także poinformować, że do 23 maja trwają konsultacje społeczne i każdy zainteresowany może złożyć swoje uwagi do 6 czerwca 2023 roku.

Konsekwencją uchwalonego studium stała się zmiana właścicielska tych 100 ha. No, ale inwestor, który kupił tereny opisane jako „łąki zwykłe”, już kilka miesięcy po dokonaniu transakcji zwraca się do prezydenta Jaworzna z wnioskiem o czasową zmianę zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. O zgodę na pokrycie terenu 120 tysiącami paneli na okres… 30 lat. Wniosek ten został opublikowany w Biuletynie Informacji Publicznej miasta, choć niełatwo go znaleźć. Dane wnioskodawcy i właściciela terenu zostały zaczernione. Jednak niefrasobliwość urzędnika sprawiła, że informacja niejawna stała się publiczną. Inwestorem jest spółka Brema Houses Spółka z o.o. Powiedziałby ktoś, że jest to poważny inwestor. Jednak rejestr.io wyraźnie pokazuje na pajęczynę spółek i spółeczek, a kapitał zakładowy tej firmy wynosi 10 tys. złotych.

Nie znam się na prowadzeniu biznesu i sensu zakładania aż tak wielu spółek, jednak istnieje uzasadniona obawa, że oprócz istotnej zmiany wyglądu, ponoć zielonej dzielnicy miasta, po 30-latach będzie można zwinąć interes, a miasto pozostawić z istotnym śmietnikiem wymagającym utylizacji.

I na koniec trzeba zadać pytanie. Czy standardem sprawowania władzy w naszym mieście jest zwyczaj podejmowania decyzji w sprawach wrażliwych dla mieszkańców w kuluarach i zaciszu gabinetów?

Artur Nowacki