Jacek Gąsior artysta-malarz, znany jest w naszym mieście z dobrej pracy w instytucjach kultury na rzecz Jaworzna.
Barbara Sikora: Pamiętam wykonywane przez Pana portrety gości zapraszanych do Jaworzna. Takie portrety stały się wizytówką firmową Teatru Sztuk. Kogo Pan portretował?
Jacek Gąsior: Portretów powstało całe mnóstwo. Wymienię, chociaż kilka gwiazd: Hanna Banaszak, Basia Trzetrzelewska, John Porter, Jan Dydak, Renata Przemyk, Leszek Możdżer, Adam Ferency, Michał Niesiołowski i wielu, wielu innych. Również włodarzy naszego miasta nie mogło wśród nich zabraknąć.

Boli mnie to, że nie pracuje Pan już w Teatrze Sztuk. Razem z Panem odeszło wielu utalentowanych pracowników.
Praca w tej instytucji była dla mnie zaszczytem. Współpraca z tak wybitnymi postaciami jak Olek Brzeziński, Basia Wiktorowicz, Maciej Talaga dawała mi wiele satysfakcji. Atmosfera w Teatrze Sztuk sprawiała, że zatracała się granica między pracą, hobby i przyjemnością. Wielu z nas, w tym i ja, zostaliśmy nagrodzeni przez Prezydenta m. Jaworzna za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury. Najwięcej jednak satysfakcji przynosiło docenianie nas przez mieszkańców Jaworzna. Niestety jednostronnie, bez żadnych dyskusji zmieniono „zasady gry”. Niezrozumiałe i zaskakujące dla mnie stało się stwierdzenie, że Organizator kultury w Jaworznie nie tego ode mnie oczekuje.
Organizator kultury? Kto się kryje za tym określeniem?
Do dzisiaj się tego nie dowiedziałem. Wiem tylko, że zmarnowano ogromny potencjał ludzi zaangażowanych w rozwój jaworznickiej kultury.
Pana działalność to także nauka rysunku. Wielu Pana uczniów dostało się na architekturę i ASP. Była to utalentowana młodzież. Czego Pan ich uczył?
Oprócz podstaw rysunku i malarstwa moja nauka polegała na rozmiłowaniu uczniów w sztukach pięknych i poznawanie historii sztuki. Tych dziedzin brakuje dzisiaj w oficjalnym szkolnictwie i próbowałem tę lukę wypełnić. Zajęcia praktyczne mieszały się z teoretycznymi, wyjazdami na wystawy i dyskusjami. Przygotowywałem młodzież do kontynuacji rozwijania swoich zainteresowań w liceach plastycznych i w wyższych szkołach artystycznych. Zadziwiająca była skuteczność tych działań. Większość uczniów zdała egzaminy na wymarzone kierunki studiów. Dzisiaj już są absolwentami, bądź kończą edukację. Magdalena po ukończeniu ASP w Krakowie jest docenianą konserwatorką dzieł sztuki, Michał zdał jednocześnie egzaminy na dwie politechniki i po ukończeniu Politechniki w Gliwicach jest architektem, Ania została absolwentką wydziału Wzornictwa Przemysłowego na ASP w Krakowie, Jakub po ukończeniu studiów na ASP w Katowicach robi błyskotliwą karierę w Los Angeles w dziedzinie grafiki komputerowej, a jego siostra Ania wraz z Andrzejem współpracują z Francuzami przy projektowaniu gier komputerowych. Kilka osób jest jeszcze w trakcie edukacji, kilka w liceach plastycznych, a kilka zajmuje się innymi dyscyplinami około plastycznymi (tatuaż). Traktuję to jako osobisty sukces, który nie odbiorą mi żadne nieprzemyślane administracyjne, błędne decyzje. Należy żałować, że obecnie młodzież skazana jest szukać podobnych zajęć w Katowicach i Krakowie.
Zniweczenie działalności utalentowanych artystów Teatru Sztuk, to plama na honorze miasta. Ot, taka władza. Co szczególnie lubi Pan malować?
Nie mam takiego umiłowania jak np. Kossak do koni. Maluję co mi w duszy gra: np. panoramy gór. Lubię pejzaże, kiedyś żyłem zafascynowaniem Wenecją i namalowałem wiele obrazów, pokazujących, to niezwykle miasto. Przestudiowałem calutki plan Wenecji, w myślach chodziłem jej ulicami, zaułkami. Tak poznałem Wenecję. Była mi bliska. I marzyłem, aby tam być. Zachłysnąć się klimatem, zapachami charakterystycznymi dla tego miasta. Zobaczyć architekturę, gondole, Pobyć tam. Tęskniłem do Wenecji zachłannie nią zauroczony. Jechać tam pożyć w weneckiej atmosferze. Nie tak na chwilę być, ale spędzić w Wenecji calutki miesiąc. Pomieszkać. Odczuć to wzruszenie w codziennych spacerach. Architektura: Piazza san Marko, bazylika św. Marka, bazylika Santa Maria, Pałac Dożów, Most Westchnień. Muzea, galerie. Wpatrzyć się w obrazy np. Canaletto, Giorgione, Francesco Guardi, Leonardo da Vinci.

Marzenie się spełniło?
Na razie nie. Już to zakochanie, zafascynowanie niemal obsesyjne Wenecją, wypaliło się we mnie w natłoku codziennych spraw. Powtórzę za Wyspiański: „Tak, by nam się serce śmiało do ogromnych, wielkich rzeczy. A tu pospolitość skrzeczy…”

Konserwuje Pan dzieła sztuki w kościołach, w muzeach. Które z zabytków przez Pana doprowadzonych do świetności uważa Pan za najciekawsze?
Polichromia w kościele św. Barbary w Krakowie. Zabytek klasy zerowej, iluzoryczne malarstwo. Mauzoleum Hochbergów w Książu. Ocalała tylko 1/3 malowideł, zniszczone mauzoleum było siedliskiem bezdomnych. Dzisiaj odrestaurowane, z kopułą ozdobioną przepięknym malowidłem jest perłą parku. Udostępnione do zwiedzania. W roku 2022 byłem kierownikiem ekipy malarskiej Pałacu w Żorach. W Bytomiu doprowadziliśmy do świetności aulę szkoły muzycznej. W Czeladzi wykonałem malowidło ścienne; pejzaż Wenecji zdobi wnętrze biurowca. W Sosnowcu kościół Brata Alberta zdobią moje obrazy Drogi Krzyżowej. W Jarosławiu w kolegiacie konserwowałem z ekipą „Golgotę” fresk 3×5,5. To dzieło lwowskiego malarza Leonarda Winterowskiego.


Maluje Pan także madonny, bo jakżeby inaczej. Czy jest taki obraz madonny, który wzbudził burzliwe kontrowersje?
Może nie tyle burzliwe kontrowersje, ile raczej konsternacje i ostrożne milczenie, wpatrujących się w obraz czarnej madonny z Namibii. Matka Boska inna niż nasza europejska, taka może być? Czarnoskóra, nagusieńka zaledwie koralikami ozdobiona, z wyeksponowanym obwitym w mleko biustem. Matka karmicielka. Twarz dziecka i matki jest radosna. Nawiążę do wystawy sztuki sakralnej w Kielcach. Tam pokazałem tę madonnę: czarną matkę z dzieciątkiem. Był na wystawie biskup Kaszak, to, że przypatrzył się obrazowi z akceptacją, to mało powiedziane, był zachwycony. Wtedy inni zwiedzający milczeć przestali: znakomity, słyszałem. I po kontrowersji.

W całej Polsce po śmierci papieża, kiedy w tłumie już obwieszczano transparentami „Santo Subito”, parafie zamawiały obrazy z portretem Jana Pawła II. Obecnie są w każdym kościele. Jakie zrealizował Pan zamówienia obrazów papieża?
Portret papieża dar dla Kolegiaty św. Wojciecha i św. Katarzyny, zamówił w 2005 roku senator Wojciech Saługa. W Sosnowcu portret papieża zamówili proboszczowie z parafii pod wezwaniem: św. Brata Alberta oraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. Nie odmawiałem wykonania portretów papieża znajomym, kiedy takie chcieli mieć. W Jaworznie malowałem także mural na szkole im. Jana Pawła II.
Jak Pan obmyśla obraz przedstawiający papieża?
Im lepiej zna się portretowaną osobę tym jest łatwiej wymyślić jej obraz. Malując świętych staram się przeczytać o nich jak najwięcej. Papieża znamy, to nieodległy czas. Jego portrety zamawiane do kościołów często wiążą się z narzuconą koncepcją. Proboszcz przegląda szkic bądź pastel, to że mu się podoba nie ma znaczenia. Ostatecznie decyduje kuria. Kiedyś dla parafii przygotowałem taki obraz, w którym papież w tle miał, wyłaniającą się katedrę wawelską, a niebo nad nim jakby z obrazu Murillo: wniebowstąpienie Najświętszej Marii Panny. Proboszcz taki chciał, kuria nie. Ten pastel podarowałem na cele społeczne sprzedano na aukcji za duże pieniądze. A obraz namalowałem tradycyjny.
A w Jaworznie czy ksiądz prałat Cebulski zamawiający u Pana obraz przedstawił swoje wymaganie, co ma być wokół papieża?
Portret papieża dla Kolegiaty św. Wojciecha i św. Katarzyny nie zamówił ksiądz proboszcz. Z takim zamówieniem zwrócił się do mnie ówczesny senator Wojciech Saługa. Zafundował, dar dla parafii, wotum wdzięczności. Prałat ks. Eugeniusz Cebulski ucieszony taką ofiarnością życzył sobie tylko: „by papież na obrazie nie był zbyt młody, ani zbyt stary”. W maju 2005 zacząłem malować, a już w sierpniu poświęcony obraz zawisł w Kolegiacie.
Czy Pan senator przedstawił Panu swoje sugestie, jaki to ma być portret papieża?
Pan senator ani słowem nie powiedział, jaki ten portret ma być. Proszę namalować. Lubię, kiedy zamawiający obraz ufa artyście. Zresztą, który artysta malarz tego nie lubi? Czułem się zaszczycony takim zamówieniem.
Miał Pan wiele pomysłów: analizował, odrzucał?
Nie. Ten obraz nosiłem w sobie, taki chciałem namalować. Zamówił obraz pan senator po śmierci papieża. Wciąż miałem w sercu, to ostatnie powitanie, pożegnanie z roku 2002. Dłoń przyjaźnie wzniesiona życzliwym gestem dziś odczytywanym: jestem z Wami, z Polską. W tle kolegiata, góry. Papież trzyma ciupagę, jakby była dla niego takim wsparciem na ziemi. Stoi na łące pośród ziemskich dmuchawców, taką łąkę znamy. Obraz nawiązuje także do łąki niebiańskiej, rajskiej w Domu Pana. Oby przy tym obrazie wdzięczności, modlitwy wiernych o potrzebne im łaski, za wstawiennictwem Świętego Jana Pawła II, zostały wysłuchane.
Dziękuję za rozmowę
Barbara Sikora