Siedziałem sobie kilka dni temu na balkonie. W oddali słońce sennie taplało się w wieczornym horyzoncie. Dwa pietra niżej, wąskim chodnikiem szedł sobie młody chłopak, rozmawiając przez telefon, a że zazwyczaj pierwszym zdaniem wypowiedzianym w takich okolicznościach bywa zapytanie „gdzie jesteś?”, to chłopak odparł, że zaraz będzie na „Matejkach”.
Mowa oczywiście o Jaworznie. Mowa o obrzeżach Osiedla Tadeusza Kościuszki, na których mieszkam. Takowymi obrzeżami jest także ulica Jana Matejki, ciągnąca się od ulicy Grunwaldzkiej w kierunku ronda z drugim jaworznickim drwalem. Chłopak, o którym wspomniałem, poza wszelką wątpliwością zmierzał na ulicę Matejki, Jana Matejki, co wszak miały oznaczać owe alternatywne „Matejki”? Cóż, wszystko to być może zasługa owej swoistej, młodzieńczej nowomowy, ale i może po prostu elementarnej niewiedzy. Szczerze mówiąc, takie, a nie inne sformułowanie słyszę w ostatnim czasie nie po raz pierwszy. Nie po raz pierwszy ktoś jest, czy będzie na owych „Matejkach”. Tym bardziej usposabia mnie to do przekonania, że tego typu wersja jest być może celowym, przekornym zabiegiem. Ale pewności nie mam. Bez względu na to wszakże jak jest naprawdę, warto nieco uporządkować temat.
Większość z nas wie doskonale, że nie ma czegoś takiego, jako owe „Matejki” (w wersji pytającej „gdzie?” – na Matejkach). Patronem ulicy jest bowiem Jan Matejko, wybitny polski malarz, autor szkiców, grafik ale nade wszystko monumentalnych obrazów historycznych. Mowa tutaj więc o konkretnym człowieku, który stał się patronem jednej z ulic w ścisłym centrum naszego miasta. Na tabliczkach informujących o patronie ulicy nie ma wszak pełnej wersji imienia, jedynie jego inicjał, wszak ten, sam w sobie jasno sugeruje, że chodzi o jakiegoś człowieka. Jeśli więc jestem na tejże ulicy, czy będę na niej lub byłem – to nie na żadnych „Matejkach”, a na Matejki, ulicy Jana Matejki. Po prostu.
A co z tymi nieszczęsnymi „Matejkami”? Cóż. Na tablicy w ramach wiaty przystankowej na tejże ulicy nie ma już inicjału „J” ale jedynie „Matejki” co samo w sobie może niektórych wprowadzać w błąd. To trochę tak jak z Suwałkami. Ale wszak tylko trochę, choć sytuacja w pewnym sensie podobna. Słowo „Suwałki” nie jest wszak w tym przypadku odpowiedzią na pytanie „kogo?” (np. Pana Suwałki, a nazwą własną, nazwą miasta, czyli Suwałk („te Suwałki”). Natomiast określenie „te Matejki” nie ma racji bytu, bo w takiej formie nazwą własną nie jest, odnosi się bowiem do patrona danej ulicy. W naszym więc, jaworznickim przypadku, nie są to „te Matejki”, a „tego Matejki”, czyli „mistrza Jana”. To jedna z ważniejszych arterii w centrum naszego miasta; niegdyś w znacznej mierze zabudowana domami prywatnymi, wyburzanymi systematycznie w latach 60-tych Xx wieku, dzisiaj natomiast zdominowana przez masywne bloki.
Sprawa z pozoru wydaje się być banalną i oczywistą. Tak. Jak najbardziej. Ale co z tymi alternatywnymi „Matejkami”, które zdają się żyć swym własnym życiem? Sam nie wiem. Jeśli to bowiem celowy, choć wypaczający gramatyczną rzeczywistość zabieg w ramach swoistej nowomowy i mnożących się neologizmów, to można by to jeszcze jakoś zrozumieć, choć nie zaakceptować. Lecz jeśli to elementarny brak wiedzy, to sprawa staje się bardziej złożona. Podkopuje bowiem dość radykalnie elementarny kanon wiedzy, a ramach którego, nawet jeśli nie musimy znać życiorysu patrona ulicy, na której mieszkamy, to wypadałoby znać choćby jej prawidłową odmianę i sens. To samo zresztą dotyczy także trochę ul. Żukowa w Byczynie. Niegdyś patronem ulicy był Gieorgij Żukow, radziecki dowódca wojskowy. Teraz patronat dzierży żuk, po prostu żuk, a więc owad. A wszystko przez fonetyczną zbieżność oraz po to, by nie zmieniać na siłę nazwy owej drogi i nie narażać kogokolwiek na zbędne koszty, a jedynie zmienić kontekst. Ulica Żukowa taką pozostała, z tą wszak różnicą, że o ile niegdyś mieszkano na ulicy Żukowa, to teraz mieszka się na Żukowej. Ot, logiczne i sprytne rozwiązanie ideologicznej zagwozdki. Nie mniej dającym do myślenia jest też przykład znajdującej się na Podwalu ulicy Stanisławy i Franciszka Mazurów, funkcjonujących w powszechnym obiegu jako „S.F. Mazur”. Pomijam fakt, że mało kto ma blade pojęcie kim owa para była ale, co gorsza, niemal nikt nie wie także, co kryje się pod owym „S.F…”, nie wspominając już o prawidłowej odmianie nazwiska „Mazur”.
Wszystko to summa summarum nasuwa dość smutne refleksje i daje niewątpliwie do myślenia, myślenia, od którego powinno się na różnych etapach zaczynać ale i kończyć, a z którym, jak widać, co poniektóre okoliczności niewiele mają wspólnego. Niestety.
Jarosław Sawiak
W dzisiejszym odcinku historyk Jarosław Sawiak zabierze Państwa do epoki średniowiecza. Opowie jednocześnie o tym,…
W artykule rozwinięto szerokie spektrum podejścia do zagadnienia motywacji. Jest to dziedzina, która wymaga jeszcze…
W 2024 roku, podobnie jak w latach ubiegłych przypada 7 niedziel handlowych. W które niedziele…
Profesjonalne usługi firmy sprzątającej Wstęp: W dzisiejszym świecie, utrzymanie czystości w miejscu pracy jest nie…
Jednostka Straży Pożarnej z Krakowa badała powietrze w Jaworznie. Są już nieoficjalne wyniki pomiaru jakości…
Prezydent Jaworzna wydał pozwolenie na budowę fabryki samochodów elektrycznych marki Izera w Jaworznie. Co oznacza,…