Jaworzno liczyło prawie 4 tysiące mieszkańców. Chochołów, wioska tatrzańska, zaledwie 300 dusz. Ale to w Chochołowie rozbłysła jutrzenka swobody.
W roku 1833 przybył do Chochołowa organista i nauczyciel Jan Kanty Andrusikiewicz. Szlachcic z Andruszowa. „Był wzrostu więcej niż słusznego i silnej budowy ciała”. Miał 18 lat, żonę Józefę, z czasem dwóch synów: Teofila (ur. 1835) i Romana (ur. 1837). Zastał wieś biedną, chłopów pańszczyźnianych gnębionych przez dziedzica i proboszcza. Andrusikiewicz szybko zyskał zaufanie chłopstwa, pomagał w procesach sądowych, uczył pisać i czytać. Wypożyczał chłopom książki ze swojej biblioteki, która liczyła 700 woluminów. Proboszcz Sutorski mówił mu: „Po co sobie pan tyle pracy zadajesz, nie będąc za to przyzwoicie wynagradzanym”, a baron Borowski „Nie ucz ich nic, tylko religii i posłuszeństwa.”
Chodził Andrusikiewicz zimą po chałupach i czytał, uczył pieśni, spisywał melodie góralskich krakowiaków. W Poroninie spotykał się z księdzem Michałem Głowackim i konspirował. W pamiętniku pisał: „Przyjąłem przez niego na mnie włożony obowiązek przygotowania ludzi do nastąpić mającego powstania.”
Emisariusze Kański, Goslar oznajmili, że powstanie wybuchnie w nocy 21/22 lutego 1846.
Do Chochołowa w 1843 roku przybył ks. Józef Leopold Kmietowicz, w pełni akceptował konspiracyjne działania Andrusikiewicza. Autorytetem księdza przekonywał górali do włączenia się w akcje powstańcze. Organista zaś działał: przekradał się nocą na Węgry, kupował proch. Był czujny, rewizje na organistówce nic nie dały. A ksiądz Kmietowicz, chory na płuca, im bliżej zbrojnego działania, tym częściej wątpił: „mówił przeciw powstaniu, nazywając je nierozsądnym, niepodobny udania się. […] pogniewałem się dlatego na niego…”- wspominał w pamiętniku organista.
Własne dzieci Andrusikiewicz już 7 lutego oddał na czas powstania do Gdowa pod opiekę swoich rodziców. Synów wychowywał sam, żona zmarła mu w roku 1843.
21 lutego chochołowscy górale z Andrusikiewiczem i księdzem Kmietowiczem na czele zaatakowali straż graniczną. 22 lutego, w niedzielę, na sumie ksiądz Kmietowicz wygłosił kazanie wzywające do powstańczego zrywu. „Ciebie Boże chwalim” grał na organach Andrusikiewicz ,uzbrojony był w rewolwer i pałasz.
Po mszy aż do nocy werbowano górali, szykowano broń. Około północy zaatakowali strzelcy austriaccy. Ksiądz Kmietowicz ranny został w rękę na ganku wikarówki; szybko schronił się do izby. Andrusikiewicz walczył, dowodząc oddziałem: „idą na bagnety i kosy, dowodzi Andsrusikiewicz; z dwururką na plecach, a pałaszem w ręku…”.
Organista ranny w głowę i w brzuch odwieziony został do obliskiej wsi, w góry. Obaj (ks.Kmietowicz i Andrusikiewicz) zostali aresztowani, przesłuchiwani i więzieni, a w 1847 wywiezieni do twierdz.
Andrusikiewicz miał w twierdzy spędzić 20 lat. Amnestia unieważniła wyroki. Dzięki Wiośnie Ludów już 2 kwietnia 1848 był w Krakowie, witano go owacją. Udał się do dzieci, do Gdowa. Odwiedził brata organistę w Krościenku, to z nim korespondował z aresztu i z twierdzy w Spielbergu. Pojechał też do Chochołowa i w nędzy zastał górali. Pismo, jakie skierował do Rady Narodowej Obwodu Sądeckiego, zaowocowało pomocą finansową dla chochołowian.
Władze austriackie zabroniły Andrusikiewiczowi pracować w Chochołowie. Przy parafialnych organach, przy tablicy szkolnej, nie było dla niego pracy. Nigdzie.
W 1849 roku zatrudnił Andrusikiewicza w administracji papierni Maksymilian Marszałkiewicz. Zamieszkał Jan Kanty w miejscowości Kamienica koło Limanowej, tam zmarł na tyfus 9 stycznia 1850.
Od lat kolejne rocznice powstania obchodzone są z pietyzmem. I choć ono skończyło się klęską, to jutrzenka chłopskiego zrywu ku niepodległości świeci po dziś dzień.
Z panem Wiesławem Andrusikiewiczem, jaworznianinem, wybrałam się 21 lutego na uroczystości do Chochołowa. W kościele suma i kazanie totalnie odnoszące się do księdza Kmietowicza, przed kościołem inscenizacja przebiegu powstania. Uroczyste składanie kwiatów. W okazałej szkole chochołwskiej bogaty obiad dla wszystkich, którzy uczestniczyli w obchodach.
Pan Wiesław Andrusikiewicz to praprawnuk przywódcy chochołowskiego powstania. Czwarte pokolenie – tak obliczył Wacław Andrusikiewicz, bratanek Wiesława, który także brał udział w tegorocznych obchodach.
W tym uroczystym dniu dla mnie najpiękniejsza była pamięć górali o Janie Kantym, ich niegdyś organiście i nauczycielu. „Dwanaście lat był z nami, to on przygotował naszych przodków do powstania” – powiedział jeden z uczestników inscenizacji.
Podchodzili chłopi do Wiesława i Wacława Anrusikiewiczów, fotografowali się i jak najszczerzej cieszyli się ich obecnością. „Ja swoje dzieci uczę o Janie Kantym” – mówił góral z parzenicą.
Kolejne pokolenia Andrusikiewiczów wykazały się dla dobra ojczyzny poświęceniem, hardością i uporem. A w Polsce Ludowej, która uparcie posługiwała się odmiennym pojęciem ludu, więzienia im obce nie były.
Barbara Sikora
Plexi, znane również jako akryl czy pleksi, to wszechstronny materiał, który rewolucjonizuje świat aranżacji wnętrz.…
Tuby plastikowe w branży kosmetycznej — gdzie zamówić własne opakowania? W dzisiejszym dynamicznie rozwijającym się…
Zacznij Nowy Rozdział: Twoja Droga do Zdrowia i Idealnej Sylwetki z Profesjonalnym Wsparciem Online Witaj…
Jeśli szukasz miejsca, gdzie Twoje dziecko nauczy się pływać, doskonalić techniki i czerpać przyjemność z…
We wtorek 7 maja 2024 r. w Szkole Podstawowej nr 11 w Jaworznie rozegrany został…
Marcin Dudkowski i Mateusz Dąbroś serdecznie zapraszają na kolejny odcinek LIVE poświęcony bieżącym wydarzeniom z…