Pierwszy raz w życiu spotykam się z taką metodą odstrzałów dzików na terenie zabudowanym. Mam 37 lat doświadczeń z myślistwem, ale o takim sposobie polowania jeszcze nie słyszałem. Odnoszę się tym samym do ostatniego artykułu w gazecie CT wraz z oświadczeniem Łowczego Rejonowego PZŁ Andrzeja Kozakiewicz oraz do przechwałek na magistrackich stronach w internecie.
To jest jakaś nowa metoda wymyślona przez władze Jaworzna?
Bo, jeżeli w tym masakrycznym – pożal się Boże – polowaniu uczestniczyło tyle ludzi: urzędnicy z urzędu miejskiego, policja, straż miejska, straż pożarna, straż ochotnicza i ochotnicy, to się pytam:
Dlaczego zgodnie z etyką myśliwską nie przepędzono tych dzików w oddalony od budynków teren i tam do nich nie strzelano? Przecież to było polowanie w terenie zabudowanym. Kto do tego dopuścił?
A przecież można było to zrobić w sposób humanitarny i etyczny. I nic nie usprawiedliwia tego faktu, nawet powoływanie się na decyzję prezydenta miasta.
Jestem bardzo ciekawy, kto by wziął odpowiedzialność za to, gdyby w czasie tego odstrzału ktoś został ranny czy zastrzelony? Czy taką ewentualność wzięto pod uwagę? A przysłowie mówi, że żołnierze strzelają, a Pan Bóg kule nosi i tu też mogło się tak zdarzyć. Obeszło się wprawdzie bez wypadku, poza skargami obserwujących ludzi, którzy z oburzeniem uznali to zachowanie za nieetyczne. Bo tak się szanowna władzo nie robi! I wiem co mówię, bo mam i miałem z bronią do czynienia przez długie lata.
Ale może dlatego taką decyzję podjął prezydent, bo może uznał, że ma wiedzę na temat polowań, skoro był kilka razy na uczcie myśliwskiej w kole łowieckim Słonka. Ale to chyba za mało, żeby to zrobić w sposób humanitarny i etyczny – jak należałoby oczekiwać od światłego człowieka.
Ale zrobiono, jak kazał pan i zwrócono się o pomoc do Katowic. Nie wiem, czy u nas w Jaworznie nie ma takich ludzi, co mogliby się zająć sprawą dzików, aby ją załatwić? To jest jak policzek dla jaworznian, co można by odczytywać, że są jacyś nierozgarnięci i trzeba firmę z Katowic ciągnąć.
A może trzeba przypomnieć prezydentowi, że w Jaworznie są ludzie, którzy znają się na tych sprawach. Bo kto może się lepiej znać jak nie myśliwi. Muszę przypomnieć, że koło łowieckie Słonka swoje początki ma w roku 1956 i po wielu zmianach nadal się rozwija. Dba o teren łowiecki, dokarmia zwierzynę – tak leśną, jak i rolną oraz polną, drobną oraz prowadzi jej ochronę przed szkodnikami i kłusownikami.
Czyżby to prezydentowi nie wystarczało? Ale ja myślę, że on dobrze o tym wie, tylko udaje, że nic nie wie. A koło łowieckie racjonalnie gospodarzy na tym terenie, choć jest to teren ubogi, ale to się chwali, co się ma.
Dlaczego prezydent nie powiadomił zarządu koła Słonka, bo to jego teren, a na pewno znaleźli by się fachowcy? A on szukał po Katowicach. Może po to, żeby ludziom z Jaworzna zrobić na złość.
Ale co na to poradzimy. Takiego mamy prezydenta, bo tak głosowaliśmy, a teraz mamy co mamy.
Najbardziej bulwersujące jest to, że całej akcji odstrzału dzików przygadała się grupa dorosłych ludzi oraz dzieci. Czy tego nie można było zabezpieczyć? Nie strzelać do tych dzików akurat w tym miejscu? Jak tak można było zrobić?
A nad tym sposobem odstrzału dzików wśród ludzi i blokowisk będziemy się zastanawiać, bo facet z Katowic zaproszony przez prezydenta, który to wykonywał, musiał być świadomy wszystkich zagrożeń. My to przeanalizujemy, czy odbyło się to z zachowaniem pełnego bezpieczeństwa i zasadami etyki myśliwskiej.
Jerzy Kornaś
