Niedziela Wielkanocna jest kulminacją obchodów świąt wielkanocnych. Wierni rozważają tego dnia Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. O tym szczególnym świątecznym dniu mówi ks. Mirosław Tosza ze Wspólnoty Betlejem.
Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego zaczynała się wczesnym rankiem mszą rezurekcyjną. Ten kto na nią zaspał nie mógł jeść święconego. Na cześć Zmartwychwstałego Chrystusa i na pamiątkę łoskotu usuwającego się kamienia grobowego rozlegał się huk petard.
Po rezurekcji zasiadano do święconego. Zwyczajowo to śniadanie wielkanocne rozpoczynano od dzielenia się jajkiem. Pośrodku stołu umieszczano baranka z czerwoną chorągiewką symbolizującego Chrystusa umęczonego na krzyżu. Był ów baranek najczęściej sporządzany z masła, cukru lub marcepanu.
W XVI w. na dworze wojewody Sapiehy podano na śniadanie wielkanocne:
cztery przeogromne dziki, tyle ile pór roku, każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, szynki i kiełbasy. Obok ustawiono 12 pieczonych jeleni ze złotymi rogami, nadzianych zającami, dropiami i cietrzewiami. Maiły owe jelenie symbolizować 12 miesięcy. Naokoło ustawiono 52 ciasta, tyle ile tygodni w roku, 365 babek, mazurków i żmudzkich pierogów. Podano 52 baryłki wina cypryjskiego, hiszpańskiego i włoskiego i 365 gąsiorów wina węgierskiego. Czeladź dworską uraczono 8760 kwartami miodu pitnego czyli tyle ile jest godzin w roku.
Ela Bigas
[vc_facebook]