piątek, 3 maja, 2024

Emilia Szłapa – Mój American Dream

Strona głównaKulturaEmilia Szłapa - Mój American Dream

Emilia Szłapa – Mój American Dream

- Advertisement -

Czy szczęście może dopisać dwukrotnie? Czy pogłaskanie i poskromienie Byka na Wall Street przyniesie szczęście finansowe? Czy Nowy Jork nigdy nie śpi? Czy bostońska herbatka była z cytryną? Na te pytania nie jestem niestety w stanie odpowiedzieć, ale wiem jedno – amerykańska maksyma mówi „Be yourself” (bądź sobą) i to jest klucz do stylu życia i funkcjonowania Amerykanów. Z pozoru dwa proste słowa, które każdy w swoim życiu kiedyś słyszał, ale tak naprawdę mają głębszy sens – i tego nauczyła mnie Ameryka, w której spędziłam niespełna trzy tygodnie – pomiędzy 18 lipca a 5 sierpnia.

Zmotywowała mnie do działania jak nigdy, do gorętszej miłości i wrażliwości na sztukę, w szczególności muzykę ale także codziennych obowiązków, codziennego życia, które często wydaje się szare. Nauczyła jeszcze większej wrażliwości i radości z najmniejszej otaczającej mnie cząsteczki.

Pobyt w USA był dla mnie niezwykle wartościowy, powodem mojego wyjazdu była 1. nagroda w Golden Classical Music Awards, miałam przyjemność wykonać utwór współczesnego skrzypka i kompozytora – A. Igudesmana. Niesamowitym jest fakt, że po raz kolejny udało mi się wyruszyć za ocean. Wylot był wyczekany, ponieważ data koncertu od roku była nieznana – niestety przez restrykcje i sytuacje pandemiczną na świecie nie był on możliwy. Pragnę się z Państwem podzielić moimi przeżyciami.

Praca i szczęście – pozwoliły mi po raz drugi zagrać w jednej z najlepszych i najbardziej cenionych sal na świecie, w Weill Recital Hall at Carnegie Hall. To niezwykłe miejsce dla każdego muzyka, postawienie stopy na deskach sceny tej sali jest zaszczytem. Weill Recital Hall at Carnegie Hall jest salą liczącą dokładnie 268 miejsc, grali w niej najsławniejsi i najlepsi muzycy na świecie m.in. mój idol i jeden z najbardziej poważanych skrzypków na świecie – Maxim Vengerov. Oprócz samej niezwykłości, doskonałej akustyki, sławy i popularności sali możemy bardzo zdziwić się, że jest to tak na prawdę miejsce dla LUDZI, bo muzyka i kultura jest dla ludzi. Przychodząc na koncert wcale nie ma określonego dress code – słuchacze powinni ubrać się wygodnie, bez względu, czy jest to ubranie eleganckie, czy bardziej codzienne, a wręcz swobodne ubranie – „to tylko rzeczy”. Ja, w mojej sukni, o którą zadbała moja Babcia, czułam się jak księżniczka, bo to nie tylko mój czas, nerwy, szczęście i praca pozwoliły na to, że znalazłam się właśnie w Carnegie Hall – to również życzliwość i pomoc otaczających mnie ludzi. Tutaj pozwolę sobie wymienić i podziękować: mojej Babci, która odkąd pamiętam dbała zawsze o moje stroje koncertowe, o to, bym dobrze prezentowała się na scenie, Mamie – która zawsze wspiera i pomaga, Dziadziusiowi – który jest zawsze w ciężkich chwilach, gdy nie mam już cierpliwości i siły do jakichkolwiek nauk, Siostrze Oldze – która każdy upadek obróci w żart i podniesie na duchu, mojemu Profesorowi Adamowi Musialskiemu – za wsparcie, przygotowanie i każdą sekundę lekcji oraz Pani Małgorzacie Basiuk – to właśnie jest osoba, która zaszczepiła we mnie miłość do skrzypiec, a przede wszystkim dziękuję Państwu za nieustające towarzyszenie mi w moim muzycznym życiu, za każde dobre i złe słowo, bo każde daje mi do myślenia i jest powodem do ciągłego doskonalenia. Tego wieczoru, gdy spełniłam kolejny raz moje marzenie czułam się jak gwiazda, ale te słowa nie są w stanie opisać uczuć jakie mi towarzyszyły podczas koncertu – to po prostu trzeba przeżyć. Wiem, że nigdy nie zapomnę żadnego z wydobytych dźwięków mojego ukochanego instrumentu F. Borowieckiego w Weill Recital Hall.

Po koncercie przed budynkiem Carnegie Hall
Po koncercie przed drzwiami wejściowymi do Weill Recital Hall

Po dwóch intensywnych dniach w Nowym Jorku wyruszyłam w podróż do Revere, jest to miasteczko sąsiadujące z Bostonem – najbardziej europejskim miastem w USA. Paul Revere – złotnik i uczestnik walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych, to na jego cześć nazwano miasteczko, w którym się zatrzymałam. Po koncercie, dzięki któremu otrzymałam eksplozje emocji i wrażeń nastąpiła kilkudniowa regeneracja, czyli prawdziwe wakacje, na których nie musiałam nigdzie gnać i robić wszystkiego „na wczoraj”. Od lat nie doświadczyłam takiego prawdziwego wypoczynku. Mogłam spacerować brzegiem pustej plaży, dosłownie jak na amerykańskich filmach – i rozkoszować się szumem dużych fal i niezapomnianych widoków.

Na plaży w Revere
Z ogromnym lodem i posypką na plaży w Revere

Spoglądać na grupy młodych – i nie tylko – surferów uczących się w szkółkach zdobywać największe fale. Po moich kilkudniowych wakacjach wyruszyłam do Bostonu zwiedzać. Udało mi się zobaczyć wszystko, co zaplanowałam – przeszłam 4km trasą Freedom Trail, dzięki której poznałam historię miasta i zwiedziłam kilkanaście punktów przybliżających mnie do kultury amerykańskiej. Byłam w najstarszym parku bostońskim – Boston Common, to właśnie w nim zaczyna się początek trasy Freedom Trail i to tutaj przemawiał Martin Luther King, a św Jan Paweł II odprawiał msze.

W porcie w Bostonie

Boston to przede wszystkim miasto portowe i miasto studenckie. Miałam przyjemność zobaczyć jak wygląda Uniwersytet Harvarda, który swoimi ogromnymi, monumentalnymi budynkami w całym parku uniwersyteckim zachwyca i w odróżnieniu od budynku Uniwersytetu Technologii są zachowane w a’la greckim i starożytnym stylu, z ogromnymi kolumnami, za to siedziba wspomnianego już Uniwersytetu Technologii jest współczesnym tworem, z wygięciami, falami, ostrymi konturami i dla niektórych dziwacznymi kształtami, mimo wszystko zachwycają obie uczelnie, chodź wiele je różni. Zwiedziłam Chinatown – czyli dzielnicę chińską oraz Little Italy – dzielnicę włoską. Przeszłam uliczkami najdroższych dzielnic bostońskich – Beacon Hill oraz Back Bay. Widziałam bardzo dużo, jednak jako artystkę i przyjaciółkę dwóch małych Yorków najbardziej zachwyciło mnie Institute of Contemporary Art Boston oraz Oceanarium New England Aquarium. W Muzeum miałam przyjemność zobaczyć najnowsze dzieła sztuki wybitnych artystów. W oceanarium widziałam pingwiny, lwy morskie, płaszczki, koniki morskie, żółwie, meduzy i mnóstwo innych cudownych zwierząt, które normalnie jako dziecko podziwiałam przed ekranem telewizora. Mogłabym godzinami opowiadać jak bardzo zachwyciły mnie sztuka oraz beztroskie zwierzęta, ale chciałabym powrócić do mojego kochanego Nowego Jorku.

Chodźbym była w Stanach pół roku, to i tak byłoby to za mało. Podczas mojego pobytu w Nowym Jorku udało mi się zwiedzić kilka muzeum w tym: Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej, w którym mogłam zobaczyć zwierzęta, które wyginęły – lądowe i morskie, kultury różnych starożytnych plemion i korzenie współczesnych narodowości, Metropolitańskie Muzeum Sztuki, które było dla mnie największą gratką – zobaczyłam tam dzieła najwybitniejszych artystów – G.Klimt, V.van Gogh, P.Picasso, E.Manet i wielu innych również tych współczesnych jak i starożytnych artystów.

W muzeum Metropolitańskim ze skrzypami Stradivariego

Museum sztuki współczesnej MoMA i Solomon R. Guggenheim Museum to muzea dla miłośników sztuki współczesnej, która nie zna swoich granic i często jest dla szarych ludzi zbyt oczywista i niezrozumiała.

W MoMA – muzeum sztuki współczesnej

Ponownie zobaczyłam Metropolitan Operę, Julliard School, Lincoln Center, Central Park i oczywiście znany z bajki „Pingwiny z Madagaskaru” Zoo w Central Parku, Statuę Wolności, Empire State Building, Narowode Muzeum Upamiętniające 11 września, One World Trade Center i wiele, wiele innych znanych i cenionych miejsc świetlistego Nowego Jorku. Times Square, Publiczna Biblioteka w Nowym Jorku i jej mieszkańcy – Kubuś Puchatek, Prosiaczek, Kłapouchy, Tygrys i Królik – oryginalne pluszaki – oraz plaże nowojorskie to punkty, których nie można przegapić w tłumie najpopularniejszych i najczęściej odwiedzanych miejsc. Ale to wszystko to jedynie kilka wymienionych „atrakcji” Nowego Jorku, podejrzewam, że przy tym co zobaczyłam w stanach mogłabym pisać jeszcze 10 stron.

Wieczorkiem na Times Square
W bibliotece publicznej w Nowym Jorku z oryginalnymi zabawkami -Kubuś Puchatek i przyjaciele

Chciałabym na sam koniec dodać, że Nowy Jork wcale nie jest idealnym miastem, bo nie ma idealnego miejsca na świecie, każde ma swoje wady. Oprócz wielu cudownych miejsc, wspaniałych ludzi, zabytków, sztuki, muzyki, hip-hopu na Bronxie, kultury, stylu życia i tego co kocham najbardziej – KAWY – a tak właściwie niezliczonych jej ilości (głównie) na wynos – możemy zauważyć bardzo wyraźnie, że Nowy Jork nie należy do najczystszych miejsc na świecie, na chodnikach możemy spotkać śmieci, wystraszone i głodne szczury wybiegające z metra, a nowiutkie z salonu samochody, które mijamy idąc chodnikiem są bez zderzaka lub innych części – w zależności jaka była kraksa.

Z Beethovenem w Central Parku

Mieszkańców otacza nieustanny hałas czy to w dzień czy w nocy. Nowy Jork można pokochać, albo znienawidzić, ja osobiście kocham, może dlatego, że uwielbiam oglądać różnorodność wszystkich tradycji, kultury i natury człowieka.

Na Wall Street z bykiem
Na plaży w Nowym Jorku

Lubię oglądać ludzi, zastanawiać się, co w danej chwili robią, myślą, dokąd pędzą, a w Nowym Jorku mam tego pod dostatkiem.

Na 86 piętrze Empire State Building

Kultura, sztuka, muzyka i różnorodność, indywidualność jest tam normalna. W szczególności indywidualizm jest ceniony, bo w NYC każdy jest inny.

Moje marzenia i pragnienia zostają bez zmian – dalej pragnę poszerzać wiedzę muzyczną jak i tę związaną ze sztuką. Moje plany na przyszłość również nie ulegają zmian, od października zaczynam pierwszy rok studiów na Akademii Muzycznej im. K.Szymanowskiego w Katowicach w klasie mojego Profesora Adama Musialskiego, więc jeszcze wiele przede mną czasu ćwiczenia, nerwów i radości.

Przede wszystkim – największym przeżyciem był fakt, że wróciłam w to miejsce, nigdy nie gasnącego światła, szklanych drapaczy chmur i gnających gdzieś bez przerwy ludzi. Miasta, w którym każdy żyje swoim życiem i jest sobą, bez względu na wygląd, charakter, osobowość, czy krzywy uśmiech. Każdy emanuje swoimi emocjami, każdy jest życzliwy i choćby walił się świat – wszystko jest okey!

Nigdy nie sądziłam, że uda mi się ponownie wylecieć do tego „innego” świata, że będę miała możliwość zobaczyć ponownie wszystkie dzieła sztuki i miejsca, które każdy widzi jedynie w filmach na Netflixie. To właśnie jest dla mnie najcenniejsze i największe wspomnienie – fakt, że mogłam ponownie przeżyć tę przygodę i zobaczyć co zmieniło się przez te kilka lat. To, co miałam możliwość oglądać w Stanach, zwiedzić i widzieć pozostanie w mojej pamięci i w moim sercu, w każdym momencie mojego życia będę wracać do tego wspaniałego czasu, do wzruszających i dających pełnie szczęścia chwil. Dziękuję!

- Advertisment -

Obchody 233. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja

Uroczyste obchody 233. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja odbyły się na Rynku w Jaworznie. Przedstawiciele miasta oraz mieszkańcy zgromadzili się pod Pomnikiem Niepodległości, aby...

Obchody 233. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja w Jaworznie

W Jaworznie odbędą się uroczystości związane z 233. rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Wydarzenia rozpoczną się w kolegiacie św. Wojciecha i św. Katarzyny, gdzie...

Pożar przy ul. Mysłowickiej

Pożar w okolicy ul. Mysłowickiej w Jaworznie. Paliły się tamtejsze nieużytki. Informację o pożarze dyżurny jaworznickiej straży pożarnej otrzymał około godziny 15.30. Paliły się nieużytki...