W wigilię św. Andrzeja – 29 listopada – tradycyjnie urządzamy Andrzejki, czyli wielkie wróżenie o zamążpójściu. Ciekawi nas to, jak wróżycie – piszcie na naszego FB dodając zdjęcia. Czy wróżby się Wam sprawdziły, a może takie andrzejkowe wróżenie to na wodzie pisane?
Dzień dobrany nieprzypadkowo – Św. Andrzej jest patronem małżeństw i spraw matrymonialnych. Pierwsze polskie wzmianki o Andrzejkach pochodzą z 1557 r. kiedy to opisywano wróżenie z wosku: „… Nalejcie wosku na wodę – ujrzycie swoją przygodę…”
Etnografowie uznają, że nie ma drugiego takiego święta, w którym użyto by tak dużej ilości rekwizytów, przedmiotów, czy odwołano by się do tak dużej ilości zjawisk i zachowań zwierząt.
Szesnastowieczny węgierski pastor i podróżnik Csomborn podróżując po Kaszubach spisywał tamtejsze zwyczaje. W wigilię św. Andrzeja – jak pisał – „… niewiasty oddają się zgubnym zabobonom, niektóre aż do wieczora nic do ust nie borą…”. Wieczorem „… przed łożami padają na kolana i błagają św. Andrzeja specjalnymi modłami, aby przyszłego wskazał męża”.
Dawnymi czasy wróżenie zawsze zaczynało się wieczorem, dziewczęta do wróżb nie dopuszczały chłopców. Najczęściej do wróżb wykorzystywano wosk, miskę z wodą, obrączkę i klucz. Na wodę przez obrączkę lub klucz lano roztopiony wosk. Taką formę odczytywano z cienia jaki rzucała na ścianę.
Puszczano też na wodę dwie świeczki na tekturkach, gdy się zetknęły, oznaczało to rychłe zamążpójście. Często wykorzystywano do wróżb zwierzęta. Przygotowywano kości w papierkach z imionami tak wróżących sobie dziewcząt. Ta, po której kość pies sięgnął jako pierwszą, wyjdzie za mąż. Kury wykorzystywano do wróżb wskazujących charakter przyszłego męża. Przygotowywano dla nich miskę z wodą i miskę z ziarnem. Jeśli kura zaczęła dziobać ziarno – mąż będzie gospodarny i pracowity, jeśli zaczęła pić wodę – mąż zbędzie zaglądał do kieliszka. I takie to były dawniej wróżby. Co pozostało – piszcie.
Ela Bigas
[vc_facebook]