sobota, 27 kwietnia, 2024

Oczywista Nieoczywistość -Csύnya…

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość -Csύnya…

Oczywista Nieoczywistość -Csύnya…

- Advertisement -

Wiele lat temu, a było to w latach czterdziestych XX wieku, miało miejsce – może niezbyt spektakularne – ale dość osobliwe zdarzenie. Wówczas to moja babcia Katarzyna po raz pierwszy w swoim życiu zobaczyła mojego dziadka Andrzeja. Pierwszym zaś słowem, które wypowiedziała na jego widok było określenie „csύnya”.

Okoliczność ta miała miejsce w szczerym polu. Pracowała w nim moja babcia, ze swymi siostrami i mamą. Było wtedy podobno gorące lato. Dziewczęta ze swa rodzicielką pracowały w mozole. Był to czas wojny i biedy. Na Węgrzech czas wojny wyglądał zupełnie inaczej ale bieda była porównywalna. Liczył się więc każdy kłos, każdy owoc, każdy płód ziemi. I to właśnie wówczas, owego letniego popołudnia, nagle zza niewielkiego pagórka wyłoniła się postać, jadąca polną drogą na rowerze. Postać zbliżała się, stając się jednocześnie coraz większą. W końcu dotarła na miejsce. Był to mężczyzna. Przystanął na skraju pola przyglądając się kobietom. Po kilku chwilach dość niezręcznego milczenia zaczął inicjować rozmowę z dziewczętami, szczególnie intensywnie wpatrując się w jedną z nich. Ta zawstydziła się nieco, acz ośmielana jednocześnie przez przyglądającą się wszystkiemu matkę, odpowiedziała, a właściwie oświadczyła na głos, co myśli o młodym człowieku.

Jedyny więc wyraz jaki wydobył się z jej  ust to ów tytułowy „csύnya”.

Andrzej Sawiak na zdjęciu z 1949 roku (ze zbiorów autora)

Słowo to rzecz jasna nie było polskie. Wówczas to – język polski -był dla mojej babci czystą abstrakcją. Jej ojczystym językiem był wówczas, rzecz jasna, węgierski. U dziadka sprawa była nieco bardziej urozmaicona. Uważał się bowiem za Polaka, mówił i myślał po polsku, wszak pochodził ze wschodniej Galicji, w której urodził się w czasie I wojny światowej (1915 rok). Jego ojcem był Polak, matką najprawdopodobniej Rusinka (nazywała się Shucykow). Natomiast na Węgrzech znalazł się jako internowany po klęsce kampanii wrześniowej. Tam, już w czasie II wojny światowej, spotkał moją babcię. Cała ta okoliczność wydawać by się mogła w jakimś stopniu romantyczna; szczere pole, łany zbóż, słoneczna pogoda i mężczyzna wpatrujący się w młodszą od siebie o osiem lat dziewczynę.

Nie było w tym jednak zbyt wiele owego romantyzmu gdyż owe tytułowe „csύnya” oznacza w języku naszych bratanków… brzydala. Dosłownie.

Nie wiem czy dziadek wówczas usłyszał te słowo – acz jeśli tak, to na pewno je zrozumiał. Znał już bowiem wówczas język węgierski bardzo dobrze i biegle mówił w nim do końca życia. W końcu niemal dekadę spędził w tym niewielkim dziś, naddunajskim kraju. Zresztą i potem, kiedy będąc już po ślubie i mając dziecko, znaleźli się w Polsce, jeszcze przez kilka lat w ich domu mówiono tylko po węgiersku i w tym języku wychowywano pierwsze dzieci.

Katarzyna i Andrzej Sawiak w latach 40-stych XX wieku (ze zbiorów autora)

Zastanawiam się w związku z powyższym, co tak naprawdę miała na myśli babcia, określając mojego dziadka mianem brzydala. Moim zdaniem nim nie był; miał wyraźne rysy, dość ostre, mężczyzną był raczej postawnym. Czy było to swego rodzaju samo – wyparcie zupełnie innych, przeciwnych do tytułowego określenia odczuć, może nie chciała pokazać przy mamie i siostrach tego, co jednak myśli, a może czuje? Trudno powiedzieć. Może była po prostu wybredna. W końcu zobaczyła go po raz pierwszy w swoim życiu. A może najzwyczajniej wstydziła się swojej szczerości, którą maskowała w taki, a nie inny sposób. Może już wówczas jej serce zabiło mocniej, acz po co mówić o tym mamie (która podobno już wówczas wiedziała, że coś z tego będzie), a szczególnie siostrom. A on? Przyjeżdżał w szczere pole coraz częściej. Nie dawał za wygraną. Potem zjawiał się pod rodzinnym domem babci. Raz na rowerze, raz pieszo. I finalnie, z tego tytułowego brzydala stał się jej  mężem, ojcem mojego taty oraz jego sióstr, a także moim dziadkiem, po którym mam nazwisko.

Pamiętam zresztą moment, jak babcia opowiadała mi tą historię; kiedy wypowiadała owo słowo brzydal krzywiła się nieco w odcieniach lekkiego grymasu, ale zaraz potem, kiedy opowiadała co było później, kiedy mówiła jak uparty był dziadek i jak ona, młoda dziewczyna, pomimo oporów, „dała się przekonać” by za niego wyjść, uśmiechała się pod nosem mając w pamięci zapewne to, co  wówczas przysporzyło jej sporo radości i szczęścia. Nie mam co do tego wątpliwości. W końcu, po wojnie, dała się też przekonać do wyjazdu do obcej dla niej, Polski, dalekiego, zniszczonego wojną kraju. Odbyła z dziadkiem długą podróż życia, która przywiodła ich do naszego miasta. Po drodze, w Krakowie, pochowali swe pierwsze dziecko – Stefanię. Tutaj doczekali się kolejnej trójki; Marii, Haliny i Władysława. I pozostali tutaj na zawsze, przez wiele dekad wtapiając się w tkankę lokalnej społeczności, do końca życia emanując jednocześnie pięknem, prawdziwym pięknem, równie prawdziwej rodziny, wbrew wszelkiej prawdziwej lub domniemanej brzydocie otaczającego ich świata.

Jarosław Sawiak

- Advertisment -

Jaworzno mało znane – Wędrujące kamienie

Nazwa „Wędrujące kamienie” kojarzy się przede wszystkim z Parkiem Narodowym Dolina Śmierci w Kalifornii i dość osobliwym zjawiskiem przyrodniczym. W dzisiejszym odcinku jednak jaworznicki...

Obchody 3 maja w ZSP nr 3 oraz podpisanie umowy z Politechniką Śląską i firmą Enitec

W Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 3 w Jaworznie odbyły się oficjalne uroczystości z okazji Święta Konstytucji 3 maja. W tym wyjątkowym dniu szkoła podpisała...

Dzień Ziemi w Geosferze. Harmonogram II dnia imprezy

Jaworznicka Geosfera zaprasza na obchody Dnia Ziemi, które zaplanowano na 26 i 27 kwietnia. Co odbędzie się podczas II dnia imprezy? Na II dzień obchodów...