niedziela, 28 kwietnia, 2024

Oczywista Nieoczywistość – Język wroga…

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość - Język wroga...

Oczywista Nieoczywistość – Język wroga…

- Advertisement -

        Całkiem niedawno, stojąc na przystanku autobusowym na Osiedlu Stałym (kierunek Centrum) miałem okazję przysłuchać się pewnej rozmowie. Otóż jedna z Pań, prowadząc ożywioną dyskusję ze swoją znajomą, żaliła się wylewnie na koszty związane z rozpoczęciem roku szkolnego. O ile żale te wydają się być raczej zrozumiałe, to epilog konwersacji był co najmniej zaskakujący. Przynajmniej dla mnie.

Początek roku szkolnego to koszty, naprawdę duże koszty. Zrozumiałe więc zdaje się być to, że ludzie narzekają na ich rozmiar. Co rusz padają mniejsze czy większe kwoty, których zadaniem było owych kosztów pokrycie. Nie ukrywam, że niejednokrotnie przyprawiają o zawrót głowy, szczególnie wówczas gdy dotyczą większej liczby pociech. Równolegle słyszeć da się komentarze odnoście nauczycieli, szczególnie tych nowych, odnośnie takich czy innych placówek oświatowo – wychowawczych i prezentowanych przez nie „poziomów”. Jak zwykle, co też zrozumiałe, diabeł tkwi w szczegółach, to i też zdania są podzielone. Najbardziej wszak zdumiał mnie wątek rozmowy dotyczącej przedmiotów. Wśród całej fali żalów i ubolewań nad tym czy owym, temat zszedł na kwestie języków obcych. I tutaj wylała się nagle fala oburzenia ze strony wspomnianej Pani. Streszczając jej wywody, wspomnieć należy, że oburzenie rozmówczyni wywołał fakt, że współczesna młodzież w Polsce „musi się uczyć” języka wroga. A wspominając o nim, miała na myśli rzecz jasna język rosyjski. Nie tyleż zaskoczyło mnie określenie „wróg”, choć można to jak najbardziej przyjąć do wiadomości w kontekście historii jak i tego co dziś dzieje się za naszą wschodnią granicą. Zadziwiające jest wszak jej oburzenie na sam fakt nauki owego języka. Po pierwsze, co do zasady, to uczniowie decydują się na daną szkołę, a więc i dany, potencjalny język, choć finalnie nie zawsze ów wybór się konstytuuje – wszak nie ze złej woli mocodawców, a ze względów organizacyjno – logistycznych. Po drugie, to język naszych sąsiadów, a biorąc pod uwagę określone, potencjalne kontakty; czy to gospodarcze, polityczne bądź społeczne, znajomość języka swoich sąsiadów wydaje się być przynajmniej zasadna. Rzecz jasna, zawsze ktoś może spytać, dlaczego my mamy uczyć się ich mowy, a nie na odwrót. No tak – ale zaplecze sąsiedzkie Rosji – jest nieporównywalne i w związku z tym współmierne do liczby owych sąsiadów właśnie. Zresztą w bardziej odległej przeszłości Rosjanie (wtedy może bardziej Moskale) język polski znali, posługując się na kremlowskim dworze nasza mową, a na balach tańcząc mazury i polonezy. Ponadto język ten, to język słowiański, pokrewny naszemu, pomimo faktu posługiwania się zupełnie przez nich innym alfabetem. Gdyby nie ta ostatnia kwestia zresztą, to można by rzec, że język ten powinien być dla nas stosunkowo łatwy. Sam, jeszcze w czasach poprzedniego systemu, przez siedem lat uczyłem się rosyjskiego i pomimo upływu czasu, długiej przerwy, a właściwie zaprzestania dalszej nauki, sporo jeszcze pamiętam, a  i faktu nauki tegoż jakoś nie żałuję. I to nie tyleż przez wzgląd na jakiekolwiek sentymenty bądź ich brak, a  poprzez pewien życiowy pragmatyzm. Oczywiście mógłbym tu dodać nieco górnolotnie o pięknie tejże mowy, o całym wachlarzu pisarzy, poetów i twórców, dzięki którym szeroko rozumiana „kultura rosyjska” uchodzi (słusznie moim zdaniem) za jedną z najbogatszych i prezentujących wartości i poziom rodem „z najwyższej półki” klasyki. Nie rozszerzając wszak wątku i brnąc w ów wspomniany pragmatyzm wypada zaznaczyć jedno. Języki obce i ich nauka są wartością samą w sobie i mówię to pomimo tego, że nigdy z obcych języków zbyt lotny nie byłem. Podzielam zresztą zdanie owej rozmówczyni, a w zasadzie „osiedlowej prelegentki” z przystanku w kierunku „Centrum”, że języków uczyć się trzeba, szczególnie angielskiego i niemieckiego. Szanowna Pani nie pamięta niestety tego, jak nieprzejednanymi wrogami byli dla nas jeszcze kilka dekad temu Niemcy. Ale o to mniejsza. Wracając wszak do rosyjskiego to powiem tak. Czy wróg to, czy nie, ten kto chce języka tego się uczyć, uczyć się może. Po prostu. A może i nawet powinien. Bo z przyjaciółmi i sojusznikami dogadać się można i na migi czyli bez słów. A z wrogiem to już nie za bardzo, gdyż trzyma on zazwyczaj w swych rękach karabin lub granat. Warto więc znać czasem jego ojczysty język. Nie tylko po to – by w potrzebie chwili – móc się z nim porozumieć bez większych problemów i kłopotliwych, nieprecyzyjnych pośredników – ale przede wszystkim po to by w chwili najmniej dla niego sposobnej i nieuświadomionej, podsłuchać to, co mówi za naszymi plecami i co przeciw nam ewentualnie knuje. To właśnie wówczas będziemy summa summarum przynajmniej o jeden krok przed nim.

Jarosław Sawiak

 

        

- Advertisment -

Z perspektywy: Miasto nasze nie skończy się w poniedziałek

Kiedy piszę ten tekst, trwa głosowanie w II turze wyborów na prezydenta naszego miasta. Ze względu na obowiązki zawodowe zmuszony jestem przesłać ten tekst...

Oczywista Nieoczywistość – Na Janie…

W dzisiejszym, coraz bardziej laicyzującym się świecie, niejednokrotnie odżegnujemy się od różnego rodzaju kontekstów czy nawiązań religijnych. Są jednak takie miejsca, które bardzo mocno...

Słowo na niedzielę: Inspirująca samotność

Mam tu na myśli samotność zarówno tych, którzy się szczerze nawrócili, jak i tych, którzy poważnie traktując swoją wiarę, nie znajdują zrozumienia prawie u...