Oczywista Nieoczywistość – Fora ze dwora…

0

Czym był dwór? Był niemal tym samym co tytułowy „Zamek” w jednej z trzech powieści Franza Kafki. Uosabiał władzę, pewną niedostępność i chociaż rzeczywiście zwano go niejednokrotnie zamkiem, to tak naprawdę nim nie był.

Dwory istniały i funkcjonowały także na terenie Jaworzna. Nie były wszak własnością możnych, panów czy szlachty, która byłaby właścicielem okolicy i jej mieszkańców. W okolicy bowiem takowi byli raczej enigmatyczną rzadkością. Dwór jako taki był niczym innym jak siedzibą urzędnika i jego domem, urzędnika, który zarządzał daną wsią czy gminą – zazwyczaj z nadania władzy zwierzchniej. Dawniej była to władza biskupia, reprezentowana przez starostów sławkowskich jak i władza królewska reprezentowana przez niegrodowych starostów będzińskich. Potem byli to urzędnicy powiatowi wyższego szczebla z namaszczeniem władz Rzeczpospolitej Krakowskiej czy władz zaborczych. W samym Jaworznie zabudowa dworska miała znajdować się w południowej części współczesnego Rynku, mniej więcej w okolicy gmachu MBP, w kierunku tzw. Górnicy, czyli dzisiejszej Pańskiej Góry. Ta ostatnia nazwa wszak nie nawiązuje absolutnie do jakichś panów, którzy by władali Jaworznem w przeszłości. Jej geneza sięga bowiem najprawdopodobniej okresu międzywojennego i powstającej tam wówczas willowej zabudowy.

W zasadzie w każdej wsi było coś w rodzaju dworu, określanego czasem mianem Domu Wójtowskiego. Często jednak nie były to jakieś okazałe budowle ale zwykłe nędzne chałupy, które różniły się jedynie tym od pozostałych, że w takowej mieszkał z rodziną i urzędował jednocześnie zarządca dóbr czyli najczęściej wójt lub sołtys.  Nie inaczej było w Długoszynie. Z tą tylko różnicą, że tutaj dwory były dwa. Po raz pierwszy słyszymy, że okazała zabudowa dworska pojawić się tutaj miała w XVI stuleciu za sprawą dwukrotnego zarządcy tutejszych dóbr królewskich, a  mianowicie Prospera Provany. Trudno jednoznacznie zlokalizować miejsce, w którym znajdował się obiekt. Z pewnością stał w królewskiej części wsi. Czy było to jakieś wzniesienie? Czy była to Skałka? Czy może obiekt ten stał po drugiej stronie Białej Przemszy? Tego nie wiadomo.

Prospero Provana- twórca poczty królewskiej za czasów Zygmunta Augusta. Dwukrotny arządca dóbr królewskich w XVI stuleciu (wikipedia)

Natomiast ze źródeł późniejszych dowiadujemy się, że zabudowa dworska znajdowała się przy współczesnej ulicy Widokowej, powyżej rozwidlenia z ulicą Myśliwską. Do dziś pozostały fragmenty XIX- wiecznych murów, będące dalekim echem dworskiej przeszłości. Na początku XX stulecia zabudowa ta była jeszcze dość okazała, z dużą kutą brama i masywnymi murami. Dowiadujemy się o tym z nieopublikowanego pamiętnika, zasilonego odręcznie wykonaną mapką, autorstwa Pana Józefa Musiała, urodzonego w Długoszynie w 1913 roku. Używa on wobec tego obiektu określenia „zamek”. Pola uprawne powyżej miały być własnością dworską, a na szczycie tzw. Wału znajduje się do dziś kapliczka św. Jana Nepomucena, która miała charakter przydworski. Ale co ciekawe, Pan Musiał na mapce zaznacza także drugi obiekt, który podpisuje jako dwór. Usytuowany jest on w rejonie dzisiejszej ulicy Mokrej, w  pobliżu ulicy Jarosława Dąbrowskiego. Niestety autor wspomnień nie zajmuje się w swej wypowiedzi bliżej temu właśnie obiektowi. Może nie posiadał po prostu wiedzy na ten temat. Trudno to sprecyzować.

Odręczny plan Długoszyna nakreślony przez Józefa Musiała (ze zbiorów rodziny Szczepańskich)

Jednak dlaczego na terenie tej niedużej wsi były dwa tego typu obiekty? Z pewnością dlatego, że do czasów Sejmu Wielkiego wieś miała dwóch właścicieli, składając się z części biskupiej i królewskiej. Niemal na pewno zabudowa dworska w obrębie ulicy Widokowej nawiązywała do włości kościelnych, natomiast dwór przy ulicy Mokrej do królewszczyzny. Podział wsi na obie części pokrywał się bowiem w przybliżeniu m.in. z ulicą Dąbrowskiego (częściowo) oraz Długosza. I nawet jeśli stan taki zanikł w drugiej połowie osiemnastego stulecia, to w mentalności lokalnej społeczności obydwa te obiekty i ich lokalizacja nawiązywały do wcześniejszego stanu rzeczy.

Zaznaczona zabudowa dworska na mapie katastru galicyjskiego z 2 poł. XIX wieku (wikipedia)

Dziś po obiekcie przy ulicy Mokrej nie ma już śladu ale nie można wykluczyć, że obecna zabudowa w ten czy inny sposób wchłonęła zabudowę wcześniejszą. Z dzieciństwa pamiętam bowiem w tym rejonie starą rozsypującą się zabudowę właśnie, która mogła mieć coś wspólnego z wcześniejszą, nawet tą dworską. W połowie XIX stulecia długoszyński dwór usytuowany był już tylko przy ulicy Widokowej, w którym to zawiadywano wsią z ramienia austriackiego, w ramach Urzędu Gospodarczego w Jaworznie. Drugi dwór jako taki stracił formalnie rację bytu.

Pozostałości muru dworskiego przy ulicy Widokowej (fot. J. Sawiak)

Zasadnicze pytanie jednak w tym konkretnym przypadku i kontekście brzmi; w którym z tych budynków czy miejsc  przyszedł na świat Józef Katerla, dziadek Stefana Żeromskiego. Wiadomo, że urodził się w Długoszynie, ochrzczono  go w jaworznickim kościele św. Wojciecha. Był synem Józefa, wójta Długoszyna, który urząd swój przejął po teściu. Wieś opuścił jako najwyżej kilkuletnie dziecko w roku 1799, a  więc już po trzecim rozbiorze i połączeniu dwóch części osady. Na cmentarzu w obrębie starej świątyni w Jaworznie pochowano część jego rodzeństwa. Niewątpliwie Józef Katerla (syn) urodził się w domu wójtowskim, czyli we dworze właśnie. Ale czy wówczas znajdował się ona przy dzisiejszej Widokowej czy Mokrej? Rzecz wydaje się nierozstrzygalną. Na pewno w którymś z tych dwóch. A w którym? – to kwestia będąca jedynie niemożliwą do rozsupłania pętlą. Wydaje się wszak wielce prawdopodobnym, że była to część biskupia wsi, więc dziadek pisarza być może urodził się właśnie na ulicy Widokowej. No chyba, że wówczas siedziba domu wójtowskiego znajdowała się jeszcze gdzie indziej. Ale w czasach zaborów z całą pewnością właśnie tam.

Józef Katerla, dziadek Stefana Żeromskiego, urodzony w jaworznickim Długoszynie (wikipedia)

Wiatr historii posłał wszak  Katerlów daleko w stronę Kielecczyzny, gdzie na świat przyszedł sam Żeromski. Wygnał ich z długoszyńskiego dworu, pozostawiając miejsce dla kolejnych włodarzy wsi. Z czasem ten sam wiatr przegnał i kolejnych, pochłaniając równocześnie mury, dachy okna  i izby, pozostawiając nikłe przekazy historyczne i strzępy dawnej zabudowy, przypominającej puzzle, których za żadne skarby nie da się ułożyć w jedną, spójną i logiczną całość. Pozostał jedynie wspomniany wiatr historii, który nadal, z pokolenia na pokolenie, nadal wykonuje swą krecią, żmudną i z pozoru nikomu niepotrzebną robotę.

Jarosław Sawiak

 

 

- REKLAMA -


Zewnętrzne linki