sobota, 27 kwietnia, 2024

Oczywista Nieoczywistość – Czajnik czy sagan?

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość - Czajnik czy sagan?

Oczywista Nieoczywistość – Czajnik czy sagan?

- Advertisement -

Niemal każdego dnia większość z nas zaparza herbatę czy kawę. Równie lwia część ludzi nie robi tego w jakiś zrytualizowany sposób, podchodząc do tego bardziej pragmatycznie. Wystarczy esencja oraz wrzątek i sprawa wydaje się być gotowa. Pytanie tylko, czy podejmując się takowej czynności posługujemy się czajnikiem czy saganem?

Dziś –  przywołane do tablicy naczynia – służą do zagotowania wody. Po prostu. Na czym polega natomiast zagwozdka odnośnie tego, jakiego sformułowania używamy czy jakiego używać powinniśmy? Otóż najpowszechniejszym wydaje się rzeczywiście określenie „czajnik”. Dziś są to zazwyczaj czajniki elektryczne, a nie takie, jakich używali nasi dziadkowie. Natomiast samo słowo pochodzi bezpośrednio z języka rosyjskiego, a mianowicie od słowa „czaj”, czyli herbata. Chodziło więc o naczynie, w którym parzono herbatę. Do Rosji słowo to miało natomiast dotrzeć z terenu Chin. W obydwu kulturach zresztą, picie i parzenie herbaty było dość mocno zrytualizowane. Natomiast w czasach nam współczesnych, w naszej rzeczywistości, gdziekolwiek by nie zerknąć, tego typu naczynia – czy w zasadzie urządzenia – określane są mianem „czajnik”. O co więc chodzi z tym saganem?

Czajnik czy sagan? – oto jest pytanie (źródło: wikipedia)

Kiedy po raz pierwszy użyłem tego sformułowania w towarzystwie mojej małżonki była ona mocno poirytowana takim określeniem. Twierdziła, że powinno się mówić „czajnik”, a nie żaden „sagan”. Zdziwiło mnie dość mocno, ponieważ dla mnie określenie „sagan” było absolutne oczywiste i naturalne. Aż tu w jednej chwili sprawa stała się nieoczywistą. Moja irytacja wydawała się zresztą nie mniejsza. W moim domu rodzinnym używano bowiem bardzo często takiego właśnie określenia. Sam zresztą, nawiązując do kwestii, jako dziecko miałem dość dziwne upodobania; i tak po części a’ propos -uwielbiałem wówczas bawić się parowozami, oglądać je, nie przez przypadek więc w związku z tym tylekroć ile było to możliwe, zaglądałem do parku na Osiedlu Stałym gdzie taki, niewielki parowóz niegdyś stał. Nie przez przypadek też, w dzieciństwie większość rówieśników wołała na mnie „ciufa” – w nawiązaniu do potocznego określenia „ciuchcia”. Zresztą owa niewielka lokomotywa przywodziła mi na myśl po trochu także ów tytułowy czajnik lub sagan; opływowy kształt, wysoka temperatura no i oczywiście para buchająca z „komina”. To mi wystarczyło. Skojarzanie było dla mnie dość jednoznaczne. Do moich ulubionych przedmiotów, którymi jako małe dziecko uwielbiałem się bawić były również garnki, miski i „sagany” właśnie. Pamiętam jak  mój tata przywiózł mi kiedyś z Niemiec – jako jeden z prezentów – zestaw malutkich garnków, którymi się potem niemal codziennie bawiłem, a że w zestawie nie było „saganika”, to kupił mi go „ekstra” na jednej ze stacji benzynowych. Był to niewielki, klasycznych kształtów plastikowy przedmiot, wypełniony maleńkimi cukierkami. Kiedy wiec wpadł w moje ręce, cukierki zjadłem niemal natychmiast i załączyłem ów sagan do reszty zestawu. Pamiętam też, że wówczas, jako dziecko raczej sepleniące, nie potrafiłem wypowiedzieć słowa saganik, zastępując go neologizmem „aganik”.

Wąskotorowa lokomotywa na Osiedlu Stałym- obiekt moich dziecięcych westchnień (MMJ)

 

Jak to wszak jest w końcu z tym na wpół tytułowym saganem? Dlaczego sformułowanie to nie jest tak rozpowszechnione jak czajnik? W moim osobistym kontekście sprawa wydaje się być na szczęście dość prostą. O ile bowiem rodzice mojej mamy, a  więc dziadek Tadek i babcia Stasia (tak naprawdę Marysia), pochodzący z terenu obecnego Jaworzna, a dokładniej okolic Szczakowej i Długoszyna, zazwyczaj mówili czajnik, o tyle mój tata częściej mawiał „sagan” Dlaczego? Zapewne dlatego, że jego mama, a  moja babcia Katarzyna była narodowości węgierskiej. A słowo to, a więc równie na wpół tytułowy „sagan” do Polski bezpośrednio trafiło właśnie z Węgier, a  pośrednio z dawnej Turcji, do której dość długo znaczna część Węgier należała. I nie zmienił tego fakt, że jej mąż, a mój dziadek Andrzej, pochodził ze słowiańskiej przecież Ukrainy. Sam również często mawiał „sagan” Czy to dlatego, że przez ponad dekadę na Węgrzech mieszkał i nawyk ten przyswoił, czy też dlatego, że sformułowanie takie ze strony Turcji czy kraju Madziarów – po sąsiedzku- trafiło także i tam? Tego nie wiem. Z naszego zaś, jaworznickiego punktu widzenia, założyć można, że niegdyś w sposób bardziej zrównoważony używano obydwu określeń, co wiązać należy z językowymi wpływami zarówno z pobliskiej Kongresówki i nie słabszymi być może wpływami monarchii austro – węgierskiej.

Summa summarum, czy tak czy owak, w niczym to wszystko   nie zmienia jednak faktu, że bez względu na to czy wodę gotuję codziennie w czajniku czy może w saganie, to napar winien smakować za każdym razem równie wyśmienicie.

Jarosław Sawiak

- Advertisment -

Jaworzno mało znane – Wędrujące kamienie

Nazwa „Wędrujące kamienie” kojarzy się przede wszystkim z Parkiem Narodowym Dolina Śmierci w Kalifornii i dość osobliwym zjawiskiem przyrodniczym. W dzisiejszym odcinku jednak jaworznicki...

Obchody 3 maja w ZSP nr 3 oraz podpisanie umowy z Politechniką Śląską i firmą Enitec

W Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 3 w Jaworznie odbyły się oficjalne uroczystości z okazji Święta Konstytucji 3 maja. W tym wyjątkowym dniu szkoła podpisała...

Dzień Ziemi w Geosferze. Harmonogram II dnia imprezy

Jaworznicka Geosfera zaprasza na obchody Dnia Ziemi, które zaplanowano na 26 i 27 kwietnia. Co odbędzie się podczas II dnia imprezy? Na II dzień obchodów...