W piątek 5 stycznia 2024 pożegnaliśmy Pana Wiesława Andrusikiewicza. Msza żałobna odbyła się w sanktuarium NMP Nieustającej Pomocy w Jaworznie. Z Krakowa przyjechali bratankowie, licznie przyszli członkowie Fundacji Mój Czas dla Seniora. Byli harcerze z kręgu seniorów, sąsiedzi i młodzież
Kiedy organy podczas mszy pogrzebowej – odprawianej przez dwóch księży – rozbrzmiewały w kościele, myślałam o organiście z Chochołowa Janie Kantym Andrusikiewiczu. Zmarł w 1850 roku w wieku 34 lat. Zdążył szlachetnie Ojczyźnie się przysłużyć. A Pan Wiesław, to przecież kontynuator rodu, jego praprawnuk. Organy grały przeszłością. Wspomnieniem organisty z Chochołowa.
Dokładnie dziesięć lat temu Pan Wiesław pochował żonę Barbarę, to za jej przyczyną młodzi małżonkowie przyjechali do Jaworzna. Barbara i Wiesław pobrali się w roku 1960. On z Bydgoszczy, ona z Krakowa. Mieszkanie znaleźli w Jaworznie przy ulicy Matejki w sześciopiętrowym bloku, a po kilku latach w bloku na Osiedlu Stałym. Jego żona była kierowniczką biblioteki w naszym mieście, a pan Wiesław nauczycielem języka polskiego. W Jaworznie zostali już do końca swoich dni.
Był rok 2003 pracowałam w bibliotece na Osiedlu Stałym, tam poznałam Pana Wiesława Andrusikiewicza. Oddawał książki, wymienił swoje nazwisko. Rozciekawiło mnie i powiedziałam taką oczywistość, ma pan nazwisko przywódcy Powstania Chochołowskiego. Uśmiechnął się i skromnie odpowiedział: „To mój krewny”.
Beletrystyki nie czytał. Tak zaobserwowałam. Wybierał książki z filozofii. Interesował się astronomią, parapsychologią. Freudem, socjologią, historią starożytną, poezją. Pisał wiersze i wielbił Słowackiego. Prenumerował kilka czasopism np.: „Nieznany świat”, „Tygodnik Narodowy” tam opublikował artykuł pt. Chochołów – pierwiosnkiem Wiosny Ludów w Europie. Pisał także do „Co tydzień” . Oburzyły go „Jednodniowe Bibliofakty” wydane przez Miejską Bibliotekę Publiczną, w których pominięto nazwiska bibliotekarzy: Andrusikiewicz, Budryś, Żuczek, Maro. Pisał wspominając żonę:<< Zmarła 13 stycznia [2014] w roku jubileuszu 65-lecia MBP. Nie mogła więc sama ustosunkować się do treści tego niebywałego gniotu prasowego, wydanego przez bibliotekę, a zatytułowanego „Jednodniowe Bibliofakty”. Czynię to więc w jej imieniu>>. Nie był obojętny, kiedy widział, że dzieje się krzywda, niesprawiedliwość. Przepraszałam Go z zawstydzeniem jako bibliotekarka i usprawiedliwiałam się, że nie mam wpływu na poziom biblioteki pod rządami dyrektorki, nie z Jaworzna.
W 170 rocznicę Powstania Chochołowskiego pojechaliśmy razem na uroczyste obchody do Chochołowa. Był tam honorowany i usłyszał, że Jan Kanty Andrusikiewicz wciąż jest we wdzięcznej pamięci górali. Artykuł, jaki poświęciłam temu wydarzeniu zatytułowałam chlubnie dla Jaworzna: Jan Kanty Andrusikiewicz i Jaworzno.
W roku 2016 niezwykle interesująco opowiadał w bibliotece na Podwalu, o beatyfikowanym ks. Władysławie Bukowińskim. Apostoł, Anioł Kazachstanu tak był nazywany ten bohaterski ksiądz. To jego powinowaty.
Namawiałam Pana Wiesława do spisania wspomnień. Nie odmówił. Co jakiś czas przynosił mi staranny rękopis. Osadzał wspomnienia w szerokim kontekście historycznym. Nie chciał pisać fakt po fakcie. Wczytując się w jego teksty dowiedziałam się, że urodził się 12 grudnia 1926 roku w Grudziądzu. Miał dwóch braci: starszego Janusza i młodszego Władysława. Wspominał: „Z naszej trójki tylko mnie jednemu rodzice przydali przezwanie. Brzmiało ono marzyciel.” Ich ojciec Adam był urzędnikiem Izby skarbowej.
Pan Wiesław uczył się w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdyni. Studia musiał przerwać, gdyż naraził się, kilkoma słowami, ludowej władzy. O wyroku, o pobycie w więzieniu, nie opowiadał, tylko włożył mi do rąk uzyskany z archiwum donos koleżanki ze studiów, na podstawie którego został aresztowany. Brzmiał on: „Kol. Andrusikiewicz oburzony powiedział do mnie: nie rozumiem ludzi, przecież Stalin to wilk w owczej skórze […]. Miało to miejsce w sali kolumnowej Uniwersytetu Warszawskiego”.
W grudniu 2020 roku przyjął Pan Wiesław zaproszenie do telewizyjnego cyklu „Dawni Jaworznianie”, rozmawialiśmy o Barbarze Andrusikiewicz. Jest ten wywiad do przesłuchania na YouTobe. Kto zechce lepiej poznać Wiesława Andrusikiewicza i oglądnie film, to zobaczy piękny obraz człowieka niezwykle taktownego, nad wyraz delikatnego, nieco zagubionego, zadziwionego życiem. A los zgotował mu życie trudne, poświęcił je chorej żonie. Ofiarnie się nią opiekował. Dbał o dom, robił zakupy, przynosił książki z biblioteki. Pamiętam go wciąż zatroskanego o Basię, śpieszył się, aby sama w mieszkaniu długo nie zostawała.
Wiesław Andrusikiewcz umarł 1 stycznia 2024. Spoczął w grobowcu na cmentarzu sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Jaworznie. Obok swojej ukochanej żony Barbary oraz jej matki Natalii Stawarz.
Pan Wiesław nigdy nie narzekał, nie rozmawiał o codziennych trudach, o konsekwencji dokonanego wyboru. Los to przeznaczenie temu trzeba sprostać. Dochować wiary, przysięgi. Najpiękniej bez zakłopotania mówił o poezji, o zjawiskach parapsychologicznych, o tym czego jeszcze nie wiemy, nie umiemy wytłumaczyć.
W tekście o integracji pisał: „Uważam, że przeciętnie w ludziach drzemią gdzieś głęboko wielkie pokłady dobra. Trzeba tylko umieć do nich dotrzeć i je uruchomić. Potrzebny jest tu jakiś zapłon, który tę uśpioną energię dobrą wyzwoli i pozwoli jej przejść z trybu biernego do czynnego. Trzeba dysponować szczególnymi umiejętnościami, aby takiej sztuki dokonać”.
Był skromny, ciekawy w rozmowach i dyskusjach, życzliwy ludziom, ufał im bezgranicznie. Zakładał, że ludzie są dobrzy i naiwnie dziwił się, kiedy spotykał tych, co zło czynili. Był przy takim przykrym doświadczeniu bardzo bezradny. Złe chwile z pamięci wyrzucał. Na szczęście miał przyjaciół. Od początku powstania Fundacji Mój Czas dla Seniora zaangażował się we wszechstronne jej działania: wykłady, wycieczki, cotygodniowe spotkania dla bycia razem. Cieszył się, że ma tam przyjaciół i jest dla niego Fundacja jak rodzinny dom. Umiał w życiu doceniać gesty sympatii i wsparcie.
W mojej pamięci jest uśmiechnięty, jest też zatroskany. Milczący, słuchający w skupieniu. Jest dobry. Takiego widzę Pana Wiesława. Najbardziej bolało go zło, jakie człowiek potrafi wyrządzać. Jak to zrozumieć, jak to wyplenić? – zastanawiał się filozoficznie.
Będzie nam Ciebie brakowało, Marzycielu.
Barbara Sikora