Słowo na niedzielę: Kto chce łowić ludzi, musi swoje serce zawiesić na wędce

0

W naszych rozważaniach śledząc teksty wyznaczone przez Kościół do odczytywania podczas liturgii Mszy św., staramy się odczytać życiowe wskazówki, jakie Bóg nam daje. Są genialne, nie tylko dlatego, że pochodzą od samego Ojca Niebieskiego. Najważniejszy jest fakt, że Bóg jest cały czas z tymi, którzy owe rady nie tylko słyszą, ale z najwyższą powagą je akceptują i wprowadzają w życie.

I tak w dzisiejszym pierwszym czytaniu Hiob, wyraża prawdę o człowieku żyjącym pod presją  nieustannie biegnącego czasu i różnych bieżących wydarzeń. Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik, co czeka zapłaty. Koniec ludzkiej wędrówki w czasie, Hiob ujął w jakże prostych słowach: noc wiecznością się staje. Kończy swój wywód stary Hiob zwróceniem się do Boga, albowiem tylko w Nim ludzkie dni nabierają  właściwego sensu.

Bóg zawsze był obok człowieka. Jednakowoż przez fakt, że sam w swej Boskiej wszechmocy, kierowany niepojętą miłością do nas, w swym Synu przyjął naszą ludzką naturę i zamieszkał pośród nas i tak podzielił nasz ludzki los.  

Dzisiaj ewangelista Marek zaprasza nas do wyjątkowego domu w Kafarnaum, do domu Szymona i Andrzeja. Jezus po modlitwach w synagodze stanął w progach tego domostwa wraz z Janem i Jakubem. Wszyscy czterej byli rybakami, których świeżo powołał nad brzegiem jeziora Galilejskiego, dając im nową misję w życiu Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi.  Jezus obiecał iść przed nimi, czyli być z nimi, być dla nich wzorcem oraz darzyć potrzebnymi łaskami.  To On będzie prowadził osobiście ową przemianę w każdym z nich, to On – w nich to sprawi.  Oni uwierzyli Mu, albowiem zobaczyli w Nim oczekiwanego Mesjasza.

Pierwsza lekcja rozegrała się w synagodze, kiedy to Jezus uwolnił opętanego człowieka od złego ducha, ukazując swą Boską moc nad światem demonów.

Teraz w domu Szymona odbyła się lekcja druga. O nią poprosili już sami nowi uczniowie Jezusa. Jaką to kobietą musiała być teściowa Szymona, że zaraz po wejściu do domu powiedzieli Mu o niej?  Czy to ze względu na jej ciężki stan, czy na dobroć, jaka w niej była? A może i jedno i drugie? Wskazywałaby na to jej reakcja na uzdrowienie, jakiego Jezus dokonał. Choroba musiała poważnie ją osłabić, skoro On podał jej rękę i podniósł ją. W reakcji uzdrowionej kobiety nie było słów wdzięczności: Gorączka ją opuściła i usługiwała im. Nie tylko Jemu, usługiwała ale wszystkim. Podziękowała Bogu, wypełniając swoją misję. To kolejna starsza osoba na kartach Ewangelii, obok Elżbiety i Zachariasza, rodziców św. Jana, Symeona i prorokini Anny wrośniętych w mury świątyni,  obok ludzi Starego Przymierza, którym spotkanie z Chrystusem nadało nowy sens codzienności.

A potem uzdrawiał wszystkich i nie dał się zatrzymać. Po nocnej modlitwie ruszył dalej wraz z uczniami, głosić Dobrą Nowinę i leczyć ludzkie słabości. Znakomicie ten rodzaj nauczania i najmądrzejszą w dziejach świata reformę szkolnictwa, określił św. Jan Bosko, mówiąc: Kto chce łowić ludzi, musi swoje serce zawiesić na wędce” .

Doskonale zrozumiał to św. Paweł. Nie oczekiwał pomocy od Imperium Rzymskiego w głoszeniu Ewangelii. Głupi nie był. Stawiał wymagania przede wszystkim sobie: Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, aby pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.

Może właśnie warto, abyśmy dzisiaj, tam, gdzie nas Bóg postawił, odczytali sens naszego życia i naszego powołania w głoszeniu Jego miłości. Dotyczy to przede wszystkim nas, którym Jezus dał Ewangelię do ręki i obdarzył misją szczególną. Trzeba nam natychmiast zawiesić swoje serce na wędce i ruszyć na połów.

 

 

Ks. Lucjan Bielas

 

 

- REKLAMA -


Zewnętrzne linki