Piątek 24 kwietnia roku szkolnego 2014/2015 stanie się bez wątpienia pamiętnym dniem dla uczniów obu klas czwartych naszej szkoły. Zapisze się w kalendarium wydarzeń jako punkt zwrotny, moment odpływu. Oto wielki ocean życia zabiera ze sobą kolejną falę.
Dokąd?
Cóż … zapewne nie ma jednej odpowiedzi. Tak oto lata pracy, lata szkolnych upadków i wzlotów, stają się powoli odległym lądem przeszłości, majaczącym we wciąż jeszcze świeżej pamięci, ale jak długo jeszcze? Fala życia uparcie prze do przodu, a stary Neptun, pan mórz i oceanów, kieruje tę potęgę fal ku nowym horyzontom. Uff … Wystarczy tych mitologicznych metafor i napuszonych zdań. Wszak jak pisał poeta : „Życie to tylko upojny sen pijaka”, czy jakoś tak, więc może nie warto się tak przejmować i do życia cokolwiek z przymrużeniem oka podejść?
Takie właśnie podejście pokazali uczniowie obu klas trzecich, żegnając swoich starszych o rok kolegów. Uczynili to w formie prześmiewczo – dydaktycznej, a mimo to uroczyście, w ten sposób żegnając odpływające klasy czwarte. Nad całością przedsięwzięcia czuwały czujne oczy wychowawców obu klas, tj. p. A. Żurowskiej oraz p. W.Bubaka.
W auli naszej szkoły zebrał się niemały tłumek szkolny i niemal umierał ze śmiechu po kolejnych skeczach, filmowych gagach czy multimedialnych prezentacjach. I tak w kolejności nieco zbełtanej, ale w miarę rzetelnej zobaczyliśmy p. W. Bubaka w roli zupełnie nieoczekiwanej, a mianowicie z saksofonem w ręku. Mocno dopasowana marynarka i wąskie spodnie przywodziły skojarzenia czasów, gdy jazz był jeszcze cool. Z kolei p. A. Haśnik zaśpiewała po angielsku i anielsku, że ciarki szły i serce rosło. Skecz, pokazujący w sposób nader klarowny rozwój duchowy ucznia od etapu berbecia aż po zaawansowane techniki „ procesu nauczania”, spotkał się z ogólnym zrozumieniem ze strony zgromadzonych, zaś nieoczekiwane wtargnięcie na scenę ewidentnego wariata (niemal oscarowa rola p. D. Zambrzyckiego) wprowadziła niezwykle ciekawy wątek do całość narracji. No i wreszcie sami maturzyści odpytani na okoliczność nieoczekiwanego (dla siebie) quizu z wiedzy ogólnej zaprezentowali się wspaniale, za co zostali, w pełni zasłużenie, obdarowani pokaźną ilością cebuli.
Tak więc śmiechów i uśmiechów było co niemiara, aż wreszcie przyszedł moment nieunikniony; oficjalne klas czwartych pożegnanie. Po krótkim i w duchu swym ciepłym wystąpieniu p. dyrektor szkoły B .Czerwiec gro z pośród abiturientów zostało nagrodzonych za swe rozliczne osiągnięcia. A było ich rekordowo dużo, a to za wyniki w nauce, a to za pracę na rzecz szkoły oraz Szkolnej Rady Uczniowskiej, a to za wyniki sportowe. Dość powiedzieć, że uściskom dłoni, dyplomom i nagrodom nie było końca … no prawie, bo przecież wszystko raz zaczęte kiedyś się skończyć musi. Zatem z łezką w oku i z ciężkim sercem czas przyszedł najwyższy, by z maturzystami klas czwartych wreszcie się pożegnać, choć … chyba nie tak jeszcze ostatecznie, prawda?
Z reporterskim pozdrowieniem.
Janusz Papaj