Wyruszył 18 maja, za cel postawił sobie Santiago de Compostela. Przed nim ok 3,5 tys. km pieszej pielgrzymki, która planuje pokonać w 4 miesiące.
Droga jest męcząca, pogoda nie zawsze podpisuje, ale Wojtek Kurzeja założył, że dziennie przejdzie ok 30 km.
Jeszcze na drodze w Polsce musiał szukać nowych butów. Te, w których wyszedł, nie przetrwały kolejnej drogi. Z pomocą przyszedł mu ksiądz jednej z parafii, którą odwiedzał, i oddał mu sandały, aby mógł kontynuować pielgrzymkę.
Na trasie spotyka ludzi, którzy oferują mu swoją pomoc. Nocuje albo w parafiach, albo w namiocie. Zawsze spotyka się z miłą gościną.
Jak mówi, idzie się bezpiecznie, chociaż nie obyło się bez wypadków. Spotkał na drodze żmiję, która jednak nie była zainteresowana zbliżaniem się do człowieka. Gorzej wyglądało spotkanie z pszczołą, która zostawiła bolesny ślad.
Przeszedł już ok tysiąc kilometrów. Ostatnio wysłał pozdrowienia z Pragi. Kilka dni temu doszedł do Ratyzbony. W czasie drogi cały czas zbiera intencje osób, które chciałyby, aby pomodlił się w ich sprawach.
Na zakończenie mówi: „Maszeruję dalej”.
Czekamy na kolejne relacje z drogi, którymi będziemy się z Wami dzielić.
Wojtek Kurzeja może liczyć na gościnę w parafiach.Czasem zdarza się biwakowanie na świeżym powietrzu. Jak nie uda mu się znaleźć noclegu, zostaje namiot.