W lutym w spółkach Taurona ogłoszono pogotowie strajkowe, od marca z kolei trwają spory zbiorowe. Związkowcy domagają się 600 zł podwyżki dla wszystkich pracowników spółki oraz zagwarantowania, że ci nie stracą pracy w związku z planowaną transformacją energetyczną kraju. Niezadowoleni z ignorowania ich postulatów, nie wykluczają zaostrzenia protestu.
Związkowcom nie podobają się też plany wydzielenia aktywów węglowych Taurona. Odbierają to jako zapowiedź likwidacji Grupy Tauron i przejęcia jej aktywów przez Polską Grupę Energetyczną. Przypomnijmy, że w marcu związkowcy apelowali o do premiera Morawieckiego o „zablokowanie planów likwidacji Grupy Tauron Polska Energia” i przejęcia jej spółek przez PGE.
Związkowcy są przekonani, że gdyby doszło do przejęcia, nawet 60 proc. pracowników spółki, w której zatrudnionych jest około 26 tys. osób, mogłoby stracić pracę:
– Rozbiór Tauronu będzie miał opłakany skutek dla miejsc pracy. Wydzielenie aktywów państwowych sprawi, że swoje miejsca pracy obroni może 40 proc. pracowników. Reszta pójdzie na bruk – mówi Artur Wilk, rzecznik prasowy Komitetu Protestacyjno-Strajkowego w Grupie Tauron.
Jako że do tej pory działania związkowców pozostały bez odzewu, ci nie wykluczają zaostrzenia protestu:
– Nie może być tak, że jesteśmy notorycznie lekceważeni w rozmowach o przyszłości spółki. Musimy mieć jasność co do przyszłości firmy, jak i gwarancji pracy dla pracowników. Dlatego też, jeśli nasze kolejne prośby o spotkanie z prezesem Tauronu nie przyniosą skutków, nie wykluczamy kolejnych kroków, oczywiście zgodnie z obowiązującymi restrykcjami i obostrzeniami. Będziemy bronić naszych miejsc pracy – mówi Wilk. Rzecznik nie sprecyzował jednakże, jaką formę miałby przyjąć protest.
Po tej deklaracji Łukasz Zimnoch, rzecznik Taurona Polska Energia, poinformował, że zarząd spółki jest „otwarty na rozmowy dotyczące przyszłości spółki” a spotkanie ze związkowcami „odbędzie się w najbliższym czasie z wykorzystaniem funkcjonujących w spółce platform dialogu społecznego”.
[vc_facebook]
