piątek, 26 kwietnia, 2024

Słowo na niedzielę: Dlaczego Bóg ma jeszcze do mnie cierpliwość?

Strona głównaKościółEwangeliaSłowo na niedzielę: Dlaczego Bóg ma jeszcze do mnie cierpliwość?

Słowo na niedzielę: Dlaczego Bóg ma jeszcze do mnie cierpliwość?

- Advertisement -

Jezus był otoczony tłumami, które, mimo że garnęły się do Niego, to nie miały pełnej świadomości tego, kim On tak naprawdę jest. Doskonale pamiętamy, że Apostołowie zdawali sobie sprawę z faktu, iż otaczający ich ludzie, wsłuchani w nauki Jezusa, korzystający z Jego nadprzyrodzonej mocy, uważają Go tylko za jednego z proroków. Mesjańska zaś świadomość Piotra, była przede wszystkim darem łaski Boskiej, a przy pierwszej zapowiedzi męki Chrystus wykazał mu, że wyznanie Ty jesteś Mesjasz, nie jest w nim głęboko zakorzeniona.

Jezusowi bardzo zależało, aby grupka wybranych uczniów, mająca stanowić elitę tworzącego się Kościoła, rzeczywiście głęboko uwierzyła w Niego. Wie, że jest to proces długofalowy, wymagający od Niego zarówno stałej obecności, jak i świętej cierpliwości w wychowaniu uczniów do nieustannego pogłębiania aktu wiary. Jezus ma pełną świadomość tego, że „inwestowanie” w nich nie jest czasem straconym i że ta mała powstała wokół Niego wspólnota, stanie się kluczem do pociągnięcia za Nim tłumów.

Dziś spotykamy Jezusa wędrującego wraz z grupką swoich uczniów z dala od rzesz ludzkich. Jezus ma dla nich wyłączny czas i można powiedzieć, że niewątpliwie sprzyjało to tworzeniu szczególnej bliskości między nimi, oraz głębszemu poznaniu. Tymczasem kiedy im mówi o istocie swojej misji o tym, że: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie, oni nie tylko tego nie zrozumieli, ale nawet bali się Go zapytać. Paradoksalnie byli z jednej strony z Nim blisko, a z drugiej daleko. I to tak daleko, że po drodze do Kafarnaum zajęci byli sporem o to, kto z nich jest największy. On zapowiadał najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości, a oni ciągle byli w piaskownicy.

Można postawić pytanie, dlaczego Jezus, widząc tak wielką niedojrzałość, nie oddalił Ich? Dlaczego nie poszukał sobie lepszych uczniów?

Te pytania spontanicznie jawią się w naszych umysłach. Tymczasem Jezus nie tylko nie wyrzucił swoich uczniów, ale po mistrzowsku wpisał się z wielkością swej Boskiej nauki w ich ludzką słabość. Wystarczyło jedno proste stwierdzenie: Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich. Czyli dobrze, że macie ambicje i każdy chce być największy, ale zróbcie to w kategoriach mojej logiki, logiki miłości i oddania siebie w służbie dla drugich i to dla wszystkich, aż do poświęcenia swego ziemskiego życia. W tej logice wyjście w górę oznacza zejście w dół, ale co najważniejsze, jest zejście z Nim, z Jezusem. To w tej logice tkwi wielkość i skuteczność prawdziwego ucznia Boskiego Mistrza.

Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.

Skoncentrowanie się Jezusa w takim momencie na dziecku wydaje się przynajmniej dziwne. Nie można jednak tego faktu zbagatelizować, tym bardziej że Jezus, relację do dziecka przełożył w zaskakujący sposób na relację do Ojca Niebieskiego, a więc na kluczową relację w naszym życiu. Aby dziecko objąć, tak jak On to zrobił, trzeba się zniżyć. Objęcie dziecka ramionami to znak akceptacji i dania mu poczucia bezpieczeństwa. Aby dziecko rzeczywiście przyjąć, trzeba mieć dla niego wiele cierpliwości. Umieć go słuchać i niestrudzenie odpowiadać na wyartykułowane i niewypowiedziane pytania. Trzeba być za dziecko odpowiedzialnym i nieustannie czuwać nie tylko nad jego bezpieczeństwem fizycznym, ale przede wszystkim duchowym. Wychowanie dziecka to najpiękniejsza, fascynująca współpraca ze Stwórcą w kształtowaniu osoby ludzkiej, współpraca, w której wszystkie strony się ubogacają.

I taką właśnie postawę Jezus miał wobec swoich apostołów i uczniów. Dlatego też nie oddalił ich, mimo wszystkich „wychowawczych” trudności. Problemy znakomicie przekuwał na szansę. I taką postawę Jezus ma wobec mnie dzisiaj. Dziękuję Mu, że mimo ciągle małej mojej wiary i nieraz nieodpowiedzialnego zachowania, nieustannie jest ze mną i nie skreśli mnie z listy swoich uczniów, swoich dzieci.

Ks. Lucjan Bielas

[vc_facebook]

- Advertisment -

Dzień Ziemi w Geosferze

W Geosferze z okazji Dnia Ziemi odbył się piknik ekologiczny dla jaworznickich szkół. Uczniowie mogli skorzystać ze strefy ekologiczno-edukacyjnej oraz uczestniczyć w warsztatach. W piątek,...

Kolizja trzech na ul. Wysoki Brzeg

Na ulicy Wysoki Brzeg doszło do kolizji trzech aut osobowych. Interweniowały dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej. W piątek, 26 kwietnia na ulicy wysoki Brzeg po...

Pożar budynku na ulicy Traugutta

Zastępy Państwowej Straży Pożarnej interweniowały na ulicy Traugutta, gdzie w jednym z budynków jednorodzinnych doszło do pożaru. W piątek, 26 kwietnia około godziny 14:05 Komenda...