Oczywista Nieoczywistość – Przedłużenie ręki…

0

W dzisiejszych czasach raczej trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie człowieka bez telefonu. Jednak to, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawało się rzeczą nierealną i szczytem marzeń, dziś zdaje się być – nie tyle rutyną – co prawdziwym przekleństwem.

Dawniej posiadanie telefonu było w zasadzie czymś niesłychanym. W danej wiosce czy mieścinie liczbę aparatów telefonicznych można było zliczyć na palcach jednej ręki. Telefon posiadał sołtys bądź ważny urzędnik czy funkcjonariusz. Budki telefoniczne, ulokowane w plenerze lub w obrębie poczty pozostawiały bardzo wiele do życzenia – głównie przez wzgląd na fatalną jakość połączeń. Pomimo tego posiadanie stacjonarnego aparatu telefonicznego było jednym z nieosiągalnych wówczas marzeń. Przynajmniej tak się kiedyś wydawało. Kiedy wszak na przełomie XX i XXI wieku aparaty takie zaczęły się pojawiać w sposób masowy; najpierw w blokach, a potem w prywatnej, jednorodzinnej zabudowie, wydawało się, że niczego więcej już do szczęścia nam nie potrzeba. Tak naprawdę szczytem marzeń był dom, ogródek, ewentualnie samochód, dobra utwardzona droga i telefon właśnie. Kiedy więc aparat telefoniczny stał się rzeczą powszechną i ogólnie dostępną to wydawało się, że oznacza to nic innego jak podniesienie indywidualnego statutu społecznego. Jednak niemal w tym samym czasie pojawiły się równolegle telefony komórkowe. To dopiero był rarytas. Najpierw były bardzo duże i bardzo drogie. Wydawały się gadżetem nieosiągalnym. Pamiętam, że ktoś kiedyś powiedział, czerpiąc z bodaj skandynawskich wzorców, że przyjdzie taki czas, że telefony komórkowe staną się normą, że takowy będzie miał każdy, a jego utrzymanie będzie o wiele tańsze od kosztów utrzymania tradycyjnych aparatów telefonicznych. Dało się słyszeć wówczas również to, że przyjdzie taki czas, że pozbywać się będziemy tradycyjnych telefonów, które wyparte zostaną przez „komórki”. Słowa te, wypowiedziane niewiele ponad dwie dekady temu wydawały się absolutną mrzonką, swego rodzaju naukową fantastyką rodem z Lema.

Pamiętam, z dzieciństwa zresztą, jakiś film z tegoż gatunku właśnie. Ludzie rozmawiali tam nie tylko słysząc się ale i widząc na niewielkich ekranikach wkomponowanych w aparat. To dopiero był kaliber! Coś, co zdawało się być rzeczą niewyobrażalną i nieosiągalną! Mówiąc dość kolokwialnie, było to coś, co nie mieściło się w głowie.

(Źródło: wikipedia)

A dziś? Dziś każdy w ręku trzyma telefon. No, może niemal każdy. Dotyczy to głównie ludzi młodych czy nawet bardzo młodych, także dzieci. Idąc ulicą, będąc na spacerze, jadąc autobusem; wszędzie, dosłownie wszędzie zdecydowana większość osób dzierży telefon w ręku. Dożyliśmy czasów zresztą, że tradycyjna funkcja komunikacyjna telefonu (czyli najzwyklejsza rozmowa) jest jedną z wielu, jedną z bardzo wielu i wcale nie najważniejszych. Ludzie przebywając we własnym gronie, spotykając się i spędzając czas razem, nawet na randkach, nie przebywają razem do końca. Ich głównym narzędziem bowiem, narzędziem ułatwiającym ale i maskującym prawdziwe funkcjonowanie właśnie jest telefon. Ludzie nie rozmawiają tylko piszą do siebie; wszak z epistolografią nie ma to nic wspólnego. W grupie młodych ludzi, o zgrozo, bardzo często panuje niemal grobowa cisza. Nie słychać rozmów. Widać jedynie telefony dzierżone w dłoniach i krótkie, urywane, zdawkowe zdanie będące komentarzami do rzeczywistości zdecydowanie alternatywnej, zamkniętej w niewielkim urządzeniu. Ponoć najlepszym sposobem na ciszę w sali lekcyjnej jest pozwolenie na używanie przez uczniów komórek. Wówczas wpatrzeni weń, niemal odrealnieni, wchłonięci w jakąś nieokreśloną rzeczywistość, odpływają niemal w dal. Kiedy by zażądać odłożenia komórki – pojawia się autentyczne zdziwienie, roszczenie, frustracja, a nawet agresja. Wydaje się rzeczywiście, że ów telefon jest tytułowym przedłużeniem ręki, a im ręka staje się przez to dłuższa to tym bardziej kurczą się nasze mózgi. Ludzie nie mają przy tym co zrobić z rękami. Są niepewni siebie, zagubieni. Przeglądając nic nie oferujące strony czy posty, albo grzebiąc i przewracając skrzynki, powiadomienia i inne komunikatory, w ogóle nie zainteresowani tym na co patrzą, kryją swą niepewność, zażenowanie, bezradność i słabość. Udają tak bardzo zajętych, tak bardzo trendy, tak bardzo zaangażowanych, lubianych. W ten oto sposób to, co miało nam ułatwiać życie i nam służyć uczyniło z nas niewolników, zbierając coraz większe żniwo. Przekroczyliśmy granicę, przez którą przejście wydawało się kiedyś niemożliwe, a cała sfera tego, co uczyniliśmy dla siebie wydawała się miła, ciepła i bezpieczna. Odrealniając nas, odrzucając i oddalając od siebie, eliminując umiejętność słownej komunikacji czy po prostu wysławiania, ograniczając w zastraszający sposób umiejętność odręcznego pisania, rzeczywistość ta czyni z nas bezwolne istoty, które na własne życzenie dały się pożreć temu, co same stworzyły. Owe nośniki, nośniki, które powstały po to by ułatwiać nam życie, paradoksalnie przeniosły nas do pseudo świata, w którym prawdziwego życia nie ma i nie będzie i z którego powrót wydaje się coraz bardziej niemożliwy.

Jarosław Sawiak

- REKLAMA -


Zewnętrzne linki