Historie prawdziwe. Czy Agnieszka zmarła przy porodzie?

Napisała do mnie pani Kasia. Poprosiła o spotkanie osobiste, bardziej potrzebowała rozmowy i rady niż podzielenia się swoją historią z czytelnikami. Ale wyraziła zgodę na jej opublikowanie, prosząc o zmianę niektórych detali, bo rzecz jest faktycznie niesamowita i delikatnej natury. Spotkałam się z nią bardzo chętnie, ale jeśli chodzi o radę, nie czułam się wystarczająco kompetentna. Powiedziałam pani Kasi tylko to, co ja bym zrobiła w podobnej sytuacji.

„Mam dwadzieścia pięć lat, męża, dziecko i nikogo poza nimi – zaczęła. – Cała najbliższa rodzina mi zmarła: najpierw tata i siostra, potem babcia i na końcu mama. Agnieszka i mój tata dokładnie w roku mojego urodzenia, babcia zaraz po ukończeniu przeze mnie gimnazjum, mama w rok po mojej maturze. Teraz mam własną rodzinę, wspaniałego męża i cudną córeczkę, ale mam też bolesną, gorzką tajemnicę, o której nie wie nikt. Ale to nie ja mam sekret przed światem, to… świat ma go przede mną. Dziwnie i tragicznie przebiegały losy mojej rodziny, opowieści babci i mamy o przeszłości przyjmowałam z wiarą, ale trzy lata temu, jak to się mówi, zaczęłam łączyć kropki.


Urodziłam się w Łodzi, tam do roku życia mieszkałam z mamą i babcią, ale po tym czasie mama zabrała mnie na Śląsk. Tu znalazła mieszkanie i pracę i tu obie się przeprowadziłyśmy, bo mama chciała uciec od przeszłości. Śmierć męża i czternastoletniej córki w wypadku samochodowym towarzyszyły jej tam na co dzień. Wszystko o tym dramacie przypominało, a przecież miała jeszcze mnie, musiała się więc jakoś pozbierać i pójść naprzód. Odkąd dowiedziałam się, że miałam siostrę, łzy cisnęły mi się do oczu na samo jej wspomnienie. Mama miała kilka jej zdjęć, oglądałam je bardzo często, gdy tego nie widziała, bo nie chciałam rozdrapywać tej rany. Siłą rzeczy i temat poruszała niechętnie, od niej dowiedziałam się tylko tyle, że Agnieszka zginęła razem z moim tatą w wypadku samochodowym. Babcia, do której jeździłam czasem na wakacje, powiedziała mi, że byłam dla matki darem z niebios, rekompensatą za tamtą stratę i jedynym sensem dalszego życia. Też nie była wylewna, kiedyś gdy byłam u niej, poprosiłam, żeby zabrała mnie na grób Agnieszki i taty, ale kategorycznie odmówiła i to zakończyło temat. Rozumiałam, że i jej ta sprawa ciąży do dziś, choć nie umiałam sobie wytłumaczyć tak zdecydowanej reakcji. Po tylu latach? Przecież ludzie po śmierci bliskich często odwiedzają ich na cmentarzu, bo modlitwa, zmiana kwiatów w wazonie i zapalenie świeczki przynosi im ulgę…


Więcej już do tej prośby nie wróciłam, choć byłam potem u babci jeszcze kilka razy. Ale gdy zmarła i pojechałyśmy z mamą do Łodzi na pogrzeb, dostrzegłam w tym smutnym wydarzeniu okazję, by zajść też na grób siostry i ojca. Wiedziałam, że leżą na tym samym cmentarzu, więc wydawało mi się, że i mama będzie tego chciała. Ale i tu spotkało mnie tylko rozczarowanie i zdumienie. Mama ruszyła po prostu bez słowa w stronę cmentarnej bramy, idąc tak szybko, że ledwo mogłam za nią nadążyć. Kilka lat po śmierci babci umarła mama. Została pochowana na tutejszym cmentarzu, ale ponieważ odeszła dość nagle, trudno było mi się z tym pogodzić. Tylko że ja koiłam swój ból nad jej grobem, bywałam tam prawie codziennie. Jakiś czas potem poznałam mojego Arka i w najbliższe Zaduszki wyciągnęłam go do Łodzi. Wcześniej w wyszukiwarce internetowej znalazłam sektor, rząd i numer kwatery, w której pochowana została Agnieszka, ojca natomiast mimo usilnych starań nie znalazłam. Arek wyraził przypuszczenie, że może pochowano już w nim kogoś innego, bo po dwudziestu latach, gdy nie opłaci się kwatery ponownie, można to zrobić zgodnie z prawem. To było dość sensowne, więc uznałam, że faktycznie tak mogło być.
Na cmentarz poszłam sama, poprosiłam Arka, żeby zaczekał na mnie na parkingu. Nie wiem w sumie czemu, ale przeszło mi przez myśl, że być może był jakiś konkretny powód, że grób siostry stał się rodzinnym tabu? W przeciwieństwie do tego, czego się spodziewałam, mogiła była zadbana, były sztuczne kwiaty w wazonie i kilka zniczy. Ze zdjęcia umieszczonego na płycie patrzyła na mnie młodziutka, śliczna dziewczyna, ubrana w galowy strój jak na rozpoczęcie albo zakończenie roku szkolnego. Dziecko właściwie… Popłakałam się, myśląc, jakby było wspaniale, gdyby Agnieszka żyła. Miałabym nie tylko starszą siostrę, ale i powiernicę, doradcę, najlepszą przyjaciółkę. Zapaliłam znicz i gdy wymieniałam kwiaty na bukiet żywych chryzantem, spojrzałam uważniej na datę jej śmierci. I dosłownie mnie zmroziło! Agnieszka zmarła dokładnie w dniu moich urodzin!


– Zrobiłaś miejsce dla mnie – powiedziałam na głos i już całkiem bez hamulców zaniosłam się płaczem. Nie miało dla mnie znaczenia, że kobieta stojąca przy sąsiednim grobie uważnie mi się przygląda, dopóki do mnie nie podeszła. Zapytała, czy znałam tę dziewczynkę, bo tak się o Agnieszce wyraziła. Odparłam, że jestem jej siostrą.
– Więc twoja mama jeszcze ułożyła sobie życie – powiedziała. – I dobrze, bo wydawało się, że po tym dramacie nigdy się nie otrząśnie.
Wyczułam okazję do dowiedzenia się czegoś więcej. Zapytałam, czy nie wie gdzie leży mój ojciec, ale ona tylko spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Dodałam więc, że przecież skoro zginął razem z siostrą w wypadku, spodziewałabym się, że leżą niedaleko siebie. Kobieta nadal milczała, ale po chwili wydusiła z siebie niepewnie, że… Agnieszka nie zginęła w wypadku, tylko… zmarła przy porodzie!


Nie chciałam już niczego wiedzieć, pobiegłam na parking do Arka. On długo mnie uspakajał, już nie płakałam, ale podobno popadłam w kompletne odrętwienie, jakbym nic nie widziała i nie słyszała. O nic nie zapytał, widać musiał być przekonany, że sama wizyta na grobie siostry wywarła na mnie takie wrażenie, ale ja… jak wcześniej wspomniałam, zaczęłam łączyć pewne fakty i zadawać sobie pytania. Agnieszka zmarła przy porodzie, będąc jeszcze dzieckiem… A mój ojciec? Może on jej to zrobił? Może wciąż gdzieś żyje albo siedzi w więzieniu? A ja? Jestem córką swojej matki czy siostry? I nawet jeśli ponosiła mnie fantazja, nie było przed nią ucieczki, bo to się samo tak układało”.
Pani Kasia mnie zapytała, czy powinna dociekać prawdy. Nie chciała jej poznać,  gdy miała okazję, uciekła. Ale to jej nie daje spokoju, wraca w koszmarach, przypomina się w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Ja oczywiście nie mogę, nie mam prawa niczego doradzać, powiedziałam jej tylko, że skoro jej mama uciekła przed przeszłością w przyszłość, ja, będąc na jej miejscu, zrobiłabym tak samo. I tak samo jak jej matka, starałbym się uchronić swoją córeczkę od nikomu niepotrzebnego balastu. Bo choć mawia się, że prawda wyzwala, to z pewnością nie każda i czasem lepiej zatrzasnąć za nią drzwi 
i wyrzucić klucz.

Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 31/03/2025 08:43

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    hermatysekznaczaca - niezalogowany 2025-03-29 19:35:38

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Wróć do