Reklama

Historie prawdziwe. Gdy ofiara staje się katem.

Opowiedziała mi o swoim życiu pani Ewa, ale myślę, że głównie potrzebowała rozmowy, odpowiedzi na zaprzątający jej głowę dylemat: czy ktoś, kto doznał w dzieciństwie wielkiego cierpienia i sam w dorosłym życiu takie samo cierpienie zadaje, zasługuje na usprawiedliwienie i przebaczenie? Czy całej winy nie powinna ponosić osoba, która była w tym układzie pierwszym oprawcą?

„Pod koniec ubiegłego roku zmarł mój ojciec. Często mi się śni, jest całkiem inny niż za życia, pokorny, milczący, smutny. Jestem osobą wierzącą, więc uważam, że te sny nie są takie zwykłe, że mają coś na celu. Mój ojciec był tyranem i despotą, w realu nigdy nie widywałam go takim, zawsze był bardzo pewny siebie, nic bez niego nie mogło się obejść nawet w najdrobniejszych sprawach. Wszystko wiedział najlepiej i wszystko musiało być po jego myśli. Uważał się za człowieka pobożnego i prawego, nigdy nie tknął alkoholu, nie palił, chodził co niedzielę do kościoła, rano i wieczorem klękał do pacierza. Od zawsze powtarzał, że wychowa mnie i mojego młodszego brata na porządnych ludzi, co czynił za pomocą ciężkiej ręki, często uzbrojonej w skórzany pas z metalową klamrą. Mama nie miała nic do powiedzenia, bo zdarzało się, że i wobec niej użył czasem swojej metody wychowawczej. W opinii ludzi uchodziliśmy za wzorcową rodzinę, co niedzielę po mszy ojciec zabierał nas do cukierni, chodziliśmy na wspólne spacery, w każde wakacje wyjeżdżaliśmy razem na wczasy. Wszyscy czyściutcy, schludni, grzeczni. Uczyłam się dość dobrze, młodszy brat o wiele gorzej, szczególnie z matematyki. Ojciec osobiście go dokształcał, zadawał mu szereg działań, stawał za jego krzesłem z pasem w ręce i dzielił go nim przez plecy po każdym niewłaściwym obliczeniu. Nauka była dla ojca bardzo ważna, osobiście chodził na wywiadówki i skrupulatnie „rozliczał” nas z ocen, przy czym każda poniżej czwórki odbijała się pręgą na tyłku. Równie ważne było dla niego wpojenie nam zasad moralnych, nie było więc mowy o spotkaniach towarzyskich, zabawach, prywatkach. Żeby móc choć odrobinę skorzystać z rozrywek, całkiem normalnych dla naszych rówieśników, musieliśmy nieźle kombinować. Mieliśmy cichego sprzymierzeńca: babcię (mamę ojca), która dawała nam alibi. To była dobra, mądra i ciepła kobieta, ale nie miała na nic wpływu, bo ojciec wdał się w swojego ojca, który lał go bardziej niż on nas.


Brat wyprowadził się do babci na początku szkoły średniej. Pod koniec podstawówki zaczął się moczyć w nocy, ale raz zdarzyło mu się to w szkole w trakcie odpowiedzi przy tablicy. Wtedy ojciec opracował dla niego terapię, musiał siedzieć w zimnej wodzie każdego wieczoru na godzinę przed snem. To oczywiście przyniosło odwrotny skutek, a kiedy wspomniał o tym babci, już go od siebie nie puściła. Ojciec nawet nie bardzo się buntował, bo „to upośledzone dziecko” było mu solą w oku. Miał jeszcze mnie, nadzieję na swoją chlubę i dumę. Jako dziewczyna byłam przez niego kontrolowana o wiele bardziej. Wyrosłam na niebrzydką nastolatkę, podobałam się chłopakom i niejeden zabiegał o moje względy, ale nie było najmniejszych szans,  by któryś mógł mnie zaprosić chociażby do kina. Nie doskwierało mi to specjalnie, dopóki sama się nie zakochałam. Spotykałam się z Krzysiem ukradkiem, rzadko i na krótko, ale nasze uczucie kwitło. Myślałam, że gdy za pół roku skończę osiemnaście lat, wszystko się zmieni i jako dorosła osoba będę już mogła decydować o swoim życiu, ale nic takiego się nie stało. Ojciec miał względem mnie swoje plany i ambicje, po ukończeniu liceum miałam pójść na studia i do czasu ich ukończenia nie mogło być mowy o żadnych chłopakach. Ale i mnie przeszła ochota na miłostki, gdy ojciec, dowiedziawszy się że jestem z chłopakiem u znajomych, wywlókł mnie stamtąd za włosy.

Zerwałam wtedy z Krzysiem, ale i on po tym ekscesie nie palił się już do naszej znajomości. Tak sobie myślę, że gdybym dorastała w dzisiejszych czasach, może byłoby inaczej, może starałabym mu się postawić, ale to były lata dziewięćdziesiąte i całkiem inna świadomość społeczna. Nie buntowałam się, choć nie spełniłam też oczekiwań ojca. Oblałam maturę, na studia nie poszłam. Coś się ze mną stało, dziś z perspektywy czasu wiem, że to była ciężka depresja, interpretowana przez ojca jako lenistwo i nieposłuszeństwo. Ale mnie w tym stanie było wszystko jedno, przestały na mnie robić wrażenie rozkazy, krzyki, bicie. Poszłam do pracy, takie było moje życie: praca i dom. I książki, to był jedyny świat, w którym mogłam odnaleźć to, co było nieosiągalne w mojej rzeczywistości. Powoli stawałam się starą panną. Czasem ktoś jeszcze zakręcił się koło mnie, ale dla mojego ojca nigdy nie był wystarczająco dobry. Jedynym moim związkiem z mężczyzną był krótki romans z żonatym kolegą z pracy, który zaowocował ciążą. Najpierw było przerażenie, ale potem dostrzegłam w tym zrządzeniu losu szansę dla siebie, jakiś rodzaj spełnienia, sens i cel na całą resztę życia. Ojciec oczywiście się wściekł, przeprowadził całe śledztwo, by znaleźć sprawcę i „załatwić rzecz po Bożemu”, ale mu się to nie udało, a ja zostałam matką. Dziś mój syn ma dwadzieścia cztery lata. Mam tylko jego (mama nie doczekała narodzin wnuka) i Bogu dziękuję, że go mam. Jest dobrym, inteligentnym i zdolnym chłopcem, nie musi być moją „dumą i chlubą”, niech sam dokonuje wyborów, aby tylko był szczęśliwy. Na początku jednak musiałam walczyć, by nie pozwolić go mojemu ojcu „wychowywać”, a miałam tyle determinacji i jakiejś niezwykłej siły, że udało mi się go od tego uchronić.


Dwa lata temu ojciec zachorował na nowotwór, pół roku temu zmarł, do końca przekonany o tym, że wzorowo zdał egzamin ze swojego ziemskiego życia. Dopóki mógł, chodził co niedzielę do kościoła i klękał do pacierza. A teraz od pewnego czasu ciągle mi się śni, jakby chciał mi coś przekazać. Że błądził, postępował z nami źle i że żałuje? Może potrzebuje mojego przebaczenia? Zastanawiam się więc, czy on sam jako dziecko katowane przez swojego ojca po prostu inaczej nie umiał? Czy tylko powielił te metody wychowawcze, którym sam był poddawany? A jeśli tak, to czy człowiek, który doświadczył ogromnego zła i cierpienia, w całości ponosi odpowiedzialność za wyrządzone w podobny sposób krzywdy? Czy jako kat i ofiara jednocześnie nie zasługuje na litość i przebaczenie?”
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do