Reklama

Historie prawdziwe Luksus z krótkim terminem przydatności do spożycia – opowieść Tereski

Dwa lata temu zyskałam nową-starą „przyjaciółkę”. Czemu tak? Bo Aśkę znałam od podstawówki, chodziłyśmy do jednej klasy, a potem nasze drogi się rozeszły. Nigdy nie byłyśmy blisko, ona miała swoją paczkę – ja swoją. Jak jest się dzieckiem, układy koleżeńskie między rówieśnikami kształtują różne rzeczy, ważniejsze nawet od osobistych sympatii czy antypatii. Na przykład to jak ktoś się uczy, kim są jego rodzice, jakie ma warunki materialne. Aśka była z tych „lepszych”, zawsze pierwsza miała wchodzący dopiero co w modę ciuch, i to oryginalny – ja i moje koleżanki dopiero wtedy, gdy jego dość marną wersję można było dostać na targu.

Nie mogę powiedzieć, że jej nie lubiłam czy lubiłam, ona była po prostu z innej bajki, która nie przecinała się z moją w żadnym punkcie. Z tego co się przypadkiem dowiedziałam, Aśka po ukończeniu liceum poszła na studia, potem szczęśliwie i dostatnio wyszła za mąż i słuch o niej przepadł. Jakież było moje zdumienie, gdy u nas w zakładzie pewnego dnia zjawiła się nowa sprzątaczka, i… okazała się nią Aśka! Od razu ją poznałam, natomiast ona mnie nie. No cóż, już nie wyglądałam jak dziewczę z podstawówki, przybyło mi parę kilogramów i trochę siwych włosów, na skutek czego (żeby mniej się rzucały w oczy odrosty) zmieniłam kolor z czarnych na blond. Kiedy jej uświadomiłam kim jestem, myślałam, że będzie skrępowana, ale ona tylko się ucieszyła. Bo nie znała tu nikogo, nie tylko w pracy, ale gdy wróciła na tak zwane „stare śmieci”, wiele poza nimi samymi było już całkiem nowe lub inne, włącznie z ludźmi. Mało, że się ucieszyła, zachowała się tak, jakby spotkała dawno niewidzianą, najlepszą przyjaciółkę i natychmiast zaprosiła mnie do siebie na kawę.

Poszłam z ciekawości, licząc, że dowiem się jakim cudem ta niegdysiejsza klasowa liderka, wykształcona, sprząta teraz w nie najbardziej prestiżowym zakładzie pracy. Aśka zamieszkała w domu po rodzicach, niegdyś całkiem luksusowym, ale po ich śmierci oraz znacznym upływie czasu ten luksus zupełnie stracił na aktualności. Przegadałyśmy przy kawie, ciastku oraz winku cały wieczór. Wyszłam od niej zdumiona, że jest tak miłą, serdeczną i otwartą osobą, oraz z konkluzją, że „znać” kogoś nie zawsze oznacza, że faktycznie się go zna. Odczuwałam też głębokie współczucie oraz szczerą chęć pomocy, wyolbrzymione dodatkowo przez zawarte w winku promile. Okazało się, że Aśka od sześciu lat jest wdową, ma na utrzymaniu syna i ledwo wiąże koniec z końcem. Jej mąż był wziętym stomatologiem, miał prywatną klinikę dentystyczną i do czasu, gdy zginał w wypadku, wiodło im się świetnie, ale potem wszystko zaczęło się sypać jak domek z kart. Aśki nie było już stać na utrzymanie willi więc ją sprzedała i kupiła niewielkie mieszkanie, ale i to ją przerosło. Wiadomo, inflacja, wszystko drożało na łeb na szyję, a jeszcze uczący się syn na utrzymaniu. Postanowiła więc mieszkanie wynająć i wrócić do rodzinnego miasta oraz domu. Z czynszu wpada jej co miesiąc jakiś grosz, ale to za mało, żeby się utrzymać, więc Aśka poszła do pracy. Nigdy wcześniej nie pracowała, więc wielkiego wyboru nie miała, sam dyplom ukończenia studiów nie wystarczył.

Bez doświadczenia zawodowego nie miała szans znaleźć niczego w wyuczonym kierunku. Tak więc, oprócz powyższych uczuć dochodził jeszcze podziw, że podjęła się zajęcia dużo poniżej swojego statusu i aspiracji, i że korona jej przy tym z głowy nie spadła. Jej losy stały mi się tym bliższe, że również byłam wdową, też miałam syna, który po stracie ojca zdany był wyłącznie na mnie i nieobce mi były wyrzeczenia oraz harówka ponad siły. Na szczęście dziś Konrad był już samodzielny, miał nieźle płatną pracę, więc moja sytuacja znacznie się poprawiła. A że nie byłam przyzwyczajona do wydawania pieniędzy lekką ręką, uzbierało mi się nawet nieco oszczędności. I tak sobie myślałam, jak to się los potrafi odwrócić. Mnie po wszystkich życiowych przejściach dziś niczego właściwie nie brakowało, Aśce natomiast, która zawsze miała z górki i pławiła się w dobrobycie, dziś los jakby wystawiał rachunek. Bo oprócz wszystkiego regularnie doświadczał ją rozmaitymi katastrofami: a to jej wyleciała szyba z okna i trzeba było wstawić nową, to jej zalało piwnicę, padł piec centralnego ogrzewania, a gdy kupiła nowy, to nie miała za co w nim palić. Potem popsuła się pralka, lodówka i tak po kolei padał cały sprzęt odziedziczony wraz z domem po rodzicach. Pomagałam jej, jak mogłam (głównie pożyczając pieniądze), stałam się też się jej regularną powiernicą i pocieszycielką. Żal mi jej było, bo ileż można znosić? Nie było tygodnia, by nie zadzwoniła z płaczem, że spadła na nią kolejna plaga. Przestałam już nawet zliczać pożyczane jej kwoty, bo póki co i tak nie była mi w stanie żadnej zwrócić. Byłam za to pewna, że jak tylko minie jej zła passa, odda mi co do grosza. O nic się nie upominałam, bo Aśka miała również kredyt w banku, który wzięła na zakup pieca i to tam najpierw musiała regulować należności.

W końcu, przyparta do muru postanowiła wymówić lokatorom wynajmowane mieszkanie, sprzedać je i wyjść na prostą. Jej syn lada moment miał skończyć studia, a ponieważ pieniądze z wynajmu szły na jego edukację, nie byłyby już aż tak niezbędne. Poza tym, nie mając żadnych finansowych zobowiązań i z pomocą pracującego w niedługiej przyszłości syna mogliby wieść całkiem stabilne, choć skromne życie. Uznałam, że to bardzo dobry pomysł, nawet ją poparłam, bo przecież i ja do niedawna żyłam na styk. Mnie też znacznie finansowo odciążył syn i żyjemy sobie całkiem spokojnie, bez szaleństw co prawda, ale bez długów i bez obaw o niezapłacone rachunki. Wkrótce potem Aśka wpadła do mnie bez zapowiedzi i wręcz błagała, żebym wzięła dla niej kredyt, nieduży (jej zdaniem), bo tylko dwadzieścia tysięcy, że ma już kupca na mieszkanie i zwróci mi wszystko wraz z zaległościami w ciągu dwóch tygodni. Ona rzecz jasna nie może, bo jeden już ma. Obiecałam, że się zastanowię i poradziłam się syna. Co ja się wtedy nasłuchałam!

– Nic ci nie chciałem mówić, robisz ze swoimi pieniędzmi co uważasz i nie moja to rzecz – prawie krzyczał – ale dziś już nie mogę. Naprawdę nie widzisz, że ta baba na tobie żeruje, naiwna kobieto?

Zdumiałam się, bo mój Konrad nie był człowiekiem bez serca, też zawsze skłonny pomóc jak było trzeba.

– No to zastanów się! – kontynuował. – Sprzedała wypasioną willę i klinikę po mężu i kupiła za to dwupokojowe mieszkanie? A gdzie reszta kasy? Konto nieboszczyka też pewnie nie było puste.
– Co sugerujesz mi tu… – wyjęczałam. – Że Aśka śpi na forsie, a na życie wyciąga ode mnie jakieś grosze?
– Nie. Nic nie ma poza długami, bo póki były pieniądze, szastała nimi jakby nigdy nic. Z pomocą synka zresztą. Ty widziałaś, jaką on furą a jeździ?
– Ja go w ogóle nie widziałam.
– A ja owszem, bo jego się nie da nie widzieć. Zwłaszcza jak jest się mniej więcej w jego wieku i chodzi się w podobne miejsca.
– Nie wiedziałam, że go znasz…
– Ja też nie. To znaczy… nie wiedziałem, że on to on i właśnie się zastanawiałem jak cię delikatnie uświadomić, ale chrzanić teraz delikatność, gdy masz jej zamiar ufundować wakacje na Majorce!
– C… co????
– Wcale bym się nie zdziwił.

Zaczęłam się zastanawiać nad słowami syna i (co nie przyszło mi bez trudu), odmówiłam Aśce kolejnej pożyczki. A nawet ośmieliłam się zapytać, czemu popadła w tak wielki kryzys, skoro po śmierci męża sprzedała cały majątek, wart pewnie grube miliony? I dopiero reakcja Aśki pokazała mi jej prawdziwą twarz. Obraziła się i wyszła, ale zanim wyszła, rzuciła pod nosem, że jak ktoś zawsze gówno miał, to możne się gównem zadowolić i nigdy nie zrozumie, że są na świecie normalni ludzie, którzy potrzebują normalnie żyć.
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do