Reklama

Na igrzyska z Madagaskaru do Paryża (3)

To moja pierwsza relacja z trasy. Jak na razie wszystko układa się pomyślnie. Podróż trzema samolotami na Madagaskar przebiegła bez większych turbulencji, podobnie jak jazda busem ponad 400 km ze stolicy Antananarywy do dużego miasta Fianarantsoa. Tam spotkałem się z kolegą z Litwy Algirdasem, z którym będę podróżował do końca pobytu na Czerwonej Wyspie, czyli 21.6. Potem ja lecę na Korsykę, a Olgierd do domu, na Litwę. A jak przebiegała moja wyprawa dotąd, dzień po dniu?

Pierwsze dni na Czerwonej Wyspie

Dzień 1 – 4 czerwca (wtorek)

Kolega zawiózł mnie samochodem, ze złożonym do pokrowca rowerem i bagażami, na lotnisko w Krakowie-Balicach. O 19:15 miałem lot do Frankfurtu i tam przesiadłem się na samolot do Addis Abeby (Afryka, Etiopia). Wszystko poszło sprawnie, choć ciśnienie mi się lekko podniosło, bo na bilecie było napisane, że do samolotu lecącego do Addis Abeby jest wejście B43, a tu pasażerów nie było. Sprawdziłem na tablicy świetlnej i okazało się, że nasze wejście to B26. Zdążyłem.

 

Dzień 2 – 5 czerwca (środa)

Rano (5:55), po prawie 8 godzinach lotu wylądowaliśmy szczęśliwie w Addis Abebie i o 8:50 odlecieliśmy na Madagaskar. Lot trwał 4h50’. Na lotnisku wyrobiłem sobie wizę do Madagaskaru (37$). Kupiłem też kartę do telefonu i zrobiłem wymianę walutową. Niespodziewanie zostałem nagle milionerem. Za 253 dolary dostałem milion 109 tysięcy ariarów. Jeden z najbiedniejszych krajów świata, a ludzie milionerzy. Po złożeniu roweru pojechałem na dworzec busów, bo miałem się przemieścić 410 km do miasta Fianarantsoa. Tam miałem dołączyć do grupy 5 osób, które już tu są. Wieczorem busy nie odjeżdżały, więc spałem na dworcu na swoim materacu i w śpiworze.

 

Dzień 3 – 6 czerwca (czwartek) Trasa: Antananarywa – Fianarantsoa.

Dobrze, że spałem na dworcu, bo już o 5 podjechał bus, a o 6 załadowani do pełna ludźmi i bagażami ruszyliśmy na trasę. Wiedziałem, co mnie czeka, bo nie pierwszy raz jestem w krajach Trzeciego Świata. Nasza drogowa „tarka” to autostrada przy ich drogach. Powiem krótko, te 410 km jechaliśmy „tylko” 14 godzin, z zaledwie czterema 15-minutowymi postojami. Za przejazd zapłaciłem 70 zł. Policja zatrzymywała nas kilkanaście razy. Po przyjeździe spałem w Vannie, którego namiary dała mi prezeska klubu rowerowego Crotos – organizatora wyprawy. Cena noclegu ze śniadaniem 43 zł.


Dzień 4 – 7 czerwca (piątek) Trasa: Fianarantsoa.

Dziś zostałem w mieście, bo miał tu dołączyć (i dołączył) do mnie Litwin Algirdas (Olgierd), który od 15 maja przemierza Czerwoną Wyspę i … mówi po polsku. Mieszka blisko naszej granicy (32 km od Suwałk). Do 21.6 pojedziemy razem, potem on wraca do domu, a ja lecę na Korsykę, gdzie podróżować będziemy w 18 osób. Na Madagaskarze miała być nas 6, ale 4 osoby, dwie Litwinki i dwóch Polaków, wrócili wcześniej do swoich krajów. Ciekawe, że w mieście jest wiele ulic, a ja jadąc po południu na przejażdżkę, natknąłem się na wjeżdżającego Algirdas. Znamy się z jeszcze z wyprawy olimpijskiej w 2016 roku.

 

Dzień 5 – 8 czerwca (sobota) Trasa: Fianarantsoa – Ranomafana (64 km).

Mój pierwszy dzień jazdy na rowerze po Madagaskarze. O 8:30 ruszyliśmy na trasę. Dystans nieduży, ale trasa górzysta i jechaliśmy obładowani bagażami. Zazwyczaj jedzie z grupą samochód bagażowy, ale dla 2 osób to spory wydatek i zrezygnowaliśmy z niego. Pogodę mieliśmy piękną, a widoki nieziemskie. Po drodze minęliśmy kilka wiosek. Ludzie tu biedni, ale życzliwi i uśmiechnięci. Wielu chodzi boso, a na głowach noszą bagaże. Nieliczne samochody osobowe można zobaczyć tylko w miastach. Jutro wg planu dzień wolny, więc dzisiejszą i jutrzejszą noc spędzimy w hotelu Manja (40 zł za noc), gdzie mamy dostęp do internetu.


Dzień 6 – 9 czerwca (niedziela) Trasa: Ranomafana.

Całe szczęście, że dziś mieliśmy dzień wolny, bo od rana padał deszczyk. Był czas na drobne naprawy sprzętu, rozmowy z rodziną i znajomymi przez internet, i pisanie relacji na fejsbuku. Od jutra kolejne 6 dni w trasie, a następny dzień wolny w przyszłą niedzielę. Jutro czeka nas długi etap (136 km) i zapowiada się deszczowa pogoda, ale zjeżdżamy na wybrzeże Oceanu Indyjskiego, więc będzie z górki. Ruszymy skoro świt, czyli przed 6. Dziś śniadanie zjedliśmy w restauracji hotelowej, a na obiedzie byliśmy w miasteczku (jedna ulica).

 

Dzień 7 – 10 czerwca (poniedziałek) Trasa: Ranomafana – Mananjary (138 km).

To był najtrudniejszy dzień podczas mojego pobytu na Madagaskarze, 138 km przejechane po wymagającej, górzystej trasie. Wyruszyliśmy o 6, jeszcze przed świtem i po 11 godzinach dotarliśmy nad Ocean Indyjski. Po drodze mijaliśmy wiele biednych wiosek i miasteczek. Większość ludzi chodzi tu boso. Domki malutkie, gliniane i z cegły produkowanej własnym sposobem. Młodziutkie matki lub niewiele starsze rodzeństwo noszą malutkie dzieci na plecach. Towary i inne różne przedmioty nosi się tu na głowie. Na drogach częste policyjne kontrole. Kolejne dwa dni będziemy płynęli łódką, bo teren wzdłuż wybrzeża bagnisty i wiele rzek bez mostów wpływa do oceanu. Spaliśmy w hotelu Sorafa.
Ryszard Karkosz

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 24/06/2024 10:06
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do