
18-24 czerwca: Carion/Madagaskar/Losari/Korsyka. Od 23.6 przebywam już na francuskiej wyspie Korsyce. Miałem być dzień wcześniej, ale rejs mojego sobotniego promu został odwołany. Jestem już z całą 17-osobową grupą, a wśród nich jest siedmioro Polaków. Jazda w grupie to zupełnie inna bajka. Wśród nich mam wielu znajomych z poprzednich wypraw. Na Korsyce będziemy do 4 lipca, potem prom do Marsylii. A oto co wydarzyło się w poprzednich dniach:
Wcześnie rano jest tutaj przejmująca cisza w powietrzu, czasem tylko zapieje kur. Nie słychać ani bicia dzwonów, ani głosu muezzina nawołującego wiernych z meczetu na modlitwę. Dziś dzień wyjątkowy, bo ostatni na trasie po Madagaskarze. Lądowałem w stolicy Czerwonej Wyspy 5 czerwca, a dziś do niej wróciłem. W tym czasie przemierzałem piękną, ale wymagającą wyspę busem, łodziami i… rowerem. Jutro zwiedzanie Antananarywy i ostatnie zakupy, a w czwartek odlot do Nicei przez Addis Abebę i Rzym. Śpimy w dobrym hotelu Les 3 Metis w centrum miasta (18 €).
Dziś dzień pełnego luzu. Cały dzień mieliśmy na zwiedzanie stolicy. Bagaże zostawiliśmy w recepcji, a na rowerach, na lekko udaliśmy się na miasto. Nie jest łatwo poruszać się po Antananarywie, bo codziennie przemieszcza się tu nieprzerwany potok ludzi i samochodów. Na niewielkiej przestrzeni (zaledwie 85 km²) mieszka 1,3 mln ludzi. Na km² przypada 15.000 osób. Odwiedziliśmy m.in. dwa pałace (królowej Ranavalony I Okrutnej i rezydencję premiera), dwie katedry (katolicką i ewangelicką) oraz jezioro Anosy. Po południu pojechaliśmy do miasteczka Ivato, do Chambre d’hotes Valiha. Stąd do lotniska jest niecałe 2 km. Jutro odlatujemy do Europy.
Od rana składanie roweru i pakowanie bagaży. O 12:00 zamówiony samochód zawiózł mnie na lotnisko. Przed wyjazdem za ostatnie pieniądze podszedłem do fryzjera (20 zł). Na lotnisku wszystko poszło sprawnie i o 14:50 leciałem już do Addis Abeby. O godz. 00:05 odlatuję z Addis Abeby do Rzymu, ale to już będzie 21 czerwca. 14 lat temu o tej porze też byłem w Afryce, całkiem niedaleko, w RPA. Pamiętam dokładnie tamtego 20 czerwca, bo wtedy głosowałem w ambasadzie polskiej, w Pretorii w wyborach na Prezydenta RP. To było po katastrofie smoleńskiej. Wtedy z dwójką kolegów przemierzaliśmy Afrykę z północy na południe.
Dziś w programie dwa przeloty. Z Addis Abeby do Rzymu i z Rzymu do Nicei. Lotnisko w Addis Abeba to trzecie co do wielkości w Afryce, po Johannesburgu i Kairze. Leży na wysokości… 2334 m. n.p.m. Odlot do Rzymu był o 0:05. Lecieliśmy nieco ponad 5 godzin. W samolocie podano pasażerom ciepły posiłek – ryż z kurczakiem lub rybą (do wyboru) oraz sałatkę, bułeczkę, a do niej masełko i serek topiony, i nieduże ciasteczka. Były też napoje ciepłe i zimne. W Rzymie miałem przerwę ponad 8 godzin. Po godzinie lotu byłem już we Francji (Nicea). W Nicei odwiedziłem m.in. Lidla. Jutro płynę (7 godzin) promem na Korsykę.
To nie był dla mnie dobry dzień. Zaczęło się już od rana, kiedy okazało się, że w tylnym kole nie ma powietrza. Po wymianie dętki zauważyłem, że bagażnik też jest uszkodzony. Pękło jedno z ramion, którym przymocowany jest do ramy roweru. Mocno przywiązałem trytytką i na razie jest ok. Ale to nie koniec przykrych sytuacji. Okazało się, że mój prom na Korsykę o 15:15 został odwołany z powodów technicznych. Wcześniej koledzy z Litwy też mieli problemy z promem. Kupiłem bilet na niedzielę, na g. 13:45. Na razie rozkoszuję się widokami Nicei, która jest perłą Lazurowego Wybrzeża. Grupa wyprawowa wyruszyła dzisiaj na 14-dniową trasę po Korsyce (16 osób, 6 Polaków).
Niedziela była łaskawsza dla mnie niż sobota. Prom podstawiony był o właściwym czasie, a odprawa odbyła się bez problemu. Rano podkręciłem się trochę po mieście, zrobiłem kilka fotek i odwiedziłem… Lidla. Prom, którym płynęliśmy na Korsykę, był olbrzymi, miał 10 pięter (pokładów). Samych samochodów weszło grubo ponad setkę. Do tego motocykliści, rowerzyści, matki z dziećmi i wózkami oraz wiele osób z psami. Gdyby nie widok za oknem i odgłos pracujących silników wydawałoby się, że prom stoi w miejscu. Do Bastii dotarliśmy o g. 21:30. W porcie czekał już na mnie szef wyprawy Litwin Sigitas i samochód bagażowy.
To był jeden z lepszych dni na wyprawie. Na odprawie porannej zjawiło się 17 osób: 7 Polaków, 5 Litwinów, Austriaczka, Hiszpan, Irlandczyk, Japończyk i Łotysz (kierowca samochodu bagażowego). Pogoda podczas jazdy była nie najlepsza, bo często padał deszczyk. Dopiero pod wieczór zaświeciło słoneczko. Wieczorem na kempingu spotkanie imieninowe małżeństwa z Ożarowa. Danuta i Jan obchodzą imieniny jednego dnia – 24 czerwca. Przy zastawionym stole była okazją do wielu rozmów. Oczywiście nie obyło się bez piosenki „100 lat”. Dziś jechałem z Olą i Krzysztofem. Oboje mieszkają w Milanówku. Cdn.
Ryszard Karkosz
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie