Reklama

Zdarzyło się w Jaworznie. Historie prawdziwe. Naukowe metody wychowawcze kontra stary klaps

Nie jestem na tyle stara, żeby mawiać „za moich czasów” i porównywać je z obecnymi – zaczyna swoją historię Alicja. – Doceniam korzyści z postępu, jestem na bieżąco ze wszystkimi osiągnięciami ułatwiającymi życie. Ale są obszary, gdzie postęp nie jest tak oczywisty jak w technice. 

Mówię o zmianach, które dotyczą wyłącznie ludzi i procesów zachodzących w nich samych, gdzie intuicja i zwyczaje zostają wzięte pod lupę przez naukę. I bez nauki ani rusz, w każdej dziedzinie należy zasięgnąć fachowej opinii, bo nie ma już żadnej, która nie zostałaby opracowana i opisana w specjalistycznych poradnikach. W tym się gubię bardziej niż w obsłudze komputera czy smartfona, ale to uświadomiłam sobie dopiero wówczas, gdy zostałam babcią. Sama mam dziecko, więc wiem, a przynajmniej wiedziałam, na czym polega wychowanie i wydaje mi się, że moje metody okazały się całkiem niezłe. Paweł jest osobą pracowitą, zaradną, wykształconą. Jest lubiany i szanowany – bo i sam szanuje innych, jest chętny do pomocy, kulturalny, uprzejmy. Wymieniam te cechy nie po to, żeby się chwalić, ale żeby uświadomić samej sobie, że niczego nie zaniedbałam, nauczyłam moje dziecko tak żyć, żeby mu było jak najlepiej, ale i żeby innym z nim nie było źle. Cieszyłam się, gdy poznał Marzenę, bardziej jego szczęściem niż swoim, bo był zakochany po uszy, ja natomiast oceniałam moją przyszłą synową bardziej racjonalnie. Niczego jej właściwie nie mogłam zarzucić, zachowywała się w stosunku do mnie bardzo poprawnie, ale nie wytworzyła się między nami żadna cieplejsza relacja, zwłaszcza że Marzena miewała w wielu kwestiach radykalnie inne poglądy niż ja. Nie było między nami spięć, gdy po ślubie zamieszkali na piętrze i zaczęliśmy żyć pod jednym dachem, bo to ja zawsze pozwalałam jej postawić na swoim, ale nie były to kwestie na tyle istotne, żeby miał mi spaść włos z głowy. Marzena dbała o dom i o mojego syna, on był szczęśliwy, więc czego chcieć więcej?


Gdy zaszła w ciążę byłam przeszczęśliwa, akurat ten czas zbiegł się z moim przejściem na emeryturę i wnuczek lub wnuczka mógłby mi zająć nadmiar wolnego czasu, ale tu akurat okazało się, że opieka nad Kacperkiem nie była już sprawą najdalej choćby idącego z mojej strony kompromisu. To był w całości dyktat synowej oparty na wytycznych najwyższej klasy specjalistów. Wspierałam więc wychowywanie wnuka jak mogłam (i… o ile mogłam), ale tylko zgodnie z instrukcjami synowej i tylko wówczas, gdy sama o coś poprosiła. Kacperek był bardzo rezolutnym, inteligentnym dzieckiem, wcześnie zaczął chodzić, szybko nauczył się mówić i równie szybko nauczył się tę swoją inteligencję wykorzystywać. Nie zabraniano mu niczego, bo ograniczanie dziecka szkodzi jego rozwojowi i ono musi zaspokajać swoje potrzeby poznawcze na swój sposób i we własnym tempie.


Kiedy Kacperek włóczył mojego kota po podłodze za ogon czy wkładał mu rękę do samego gardła, było to wynikiem jego potrzeby poznawczej, a moje protesty ograniczaniem jego rozwoju. Gdy towarzyszył Marzenie przy robieniu obiadu i jego instynkt poznawczy skierował się ku kawałkowi surowej wątroby, czego skutkiem było wysmarowanie siebie i wszystkiego dookoła krwawą miazgą, z dużą konsternacją patrzyłam na pełne aprobaty rozbawienie synowej. Psucie, tłuczenie i rozpruwanie zabawek świadczyło o jego zainteresowaniach technicznych, plucie czy bicie innych dzieci chęcią nawiązania relacji, brzydkie wyrazy przynoszone z przedszkola zainteresowaniami lingwistycznymi. I najpierw należało dziecku na to wszystko pozwolić, nie krytykując i nie oceniając, a potem łagodnie wyjaśnić czego nie należy robić i dlaczego, przy czym te argumenty bywały dla mnie zdumiewające. Na przykład: lepiej na nikogo nie pluć, bo on może opluć ciebie też.


W szkole również Kacperek dawał się ponieść swojemu „instynktowi poznawczemu”, a synowa jak lew broniła jego praw do „swobodnego rozwoju”, tocząc boje z nauczycielami i rodzicami innych uczniów, a Paweł, nawet gdyby coś mu się nie podobało, zawsze trzymał stronę żony. Po kilku latach syn i synowa wyprowadzili się do własnego mieszkania. Niechętnie brałam wnuka do siebie, bo po prostu sobie z nim nie radziłam. Ja nie umiałam być aż taka wyrozumiała, zwłaszcza że wiele jego zachcianek daleko wykraczało poza granice normalnej wyrozumiałości. Na szczęście rzadko zdarzało się, gdy mnie o to proszono, więc wielkie było moje zdumienie i jeszcze większa obawa, gdy w wakacje jego rodzice postanowili wyjechać na dwutygodniowe wczasy tylko we dwoje. To było na tyle do nich niepodobne, że choć nie miałam takiego zwyczaju, podpytałam o to Pawła. Powiedział, że weszli w fazę niegroźnego kryzysu i potrzebują trochę czasu tylko dla siebie. No oczywiście, że się zgodziłam, w tej sytuacji mój dyskomfort nie mógł konkurować z dobrem własnego syna. A potem… poleciało już jakoś samo. Odblokował się mój wrodzony instynkt wychowawczy i zaczęłam postępować, jak mi podpowiadał. Na początek spróbowałam ustalić jakieś zasady, ale mój wnuk był tak wygadany i przebiegły, że zbijał każdy mój argument i to nie raz w taki sposób, że brakowało mi słów.

– No dobrze – uznałam w końcu. – Skoro tak, zaczniemy je wprowadzać bezpośrednio w praktyce.
– Jakiej praktyce? Co ty w ogóle wiesz albo umiesz? – spytał mój wnuk kpiąco. – Sorki babcia, ale jeśli już ktoś by tu miał kogoś czegoś uczyć, to raczej ja ciebie.


Nic mu na to nie odpowiedziałam, ale zaczęłam po prostu stosować starą, dobrą metodę kar, łącznie z klapsami. Nie nagminnie, ale w sytuacjach, gdzie nic innego nie skutkowało. Wydzielałam mu pieniądze, które dostał od rodziców, kontrolowałam, co kupuje i czym się obżera, ile godzin spędza ze wzrokiem wbitym w telefon, o której godzinie pójdzie spać i o której wstanie. Za odzywki i wulgaryzmy był areszt smartfona, za bałaganiarstwo szlaban na gry na konsoli, dopóki nie posprząta po sobie, za szkody kary finansowe, w dupę dostał, gdy chamsko odpyskował sąsiadce i poprawkę, gdy nie chciał jej przeprosić. Nie reagowałam na jego wrzaski i szantaże, a na groźby że powie mamie, odpowiadałam, że to tylko brakujące elementy jego rozwoju poznawczego.

I tu z kolei jemu brakowało argumentów, ale Kacperek to naprawdę bardzo inteligentny chłopczyk, i to nie jest wcale złe dziecko, tylko… „przebodźcowane poznawczo” przez matkę. Już w drugim tygodniu pobytu u mnie zaczął postrzegać rzeczywistość z trochę innej strony. Na przykład coraz chętniej włączał się w zabawy, o których istnieniu nie miał pojęcia, bo nie były związane z konsolą, komputerem ani telefonem. Pokazałam mu, jak się gra w „kolarzy” za pomocą kapsli od butelek na narysowanych na betonie torach, nauczyłam grać w warcaby, w „państwa i miasta”, w „statki”, „szubienicę”, w karty. Znaleźliśmy wspólny język na poziomie żartów i gier słownych, z czego śmialiśmy się nieraz oboje do rozpuku. Nie powiem oczywiście, że wychowałam inaczej mojego wnuka w dwa tygodnie, ale że udało mi się nawiązać z nim fajną, myślę, że rokującą na przyszłość więź, i że się po prostu polubiliśmy. Gdy odebrał go ode mnie Paweł i po dwóch dniach zadzwonił z pretensjami przekazanymi przez synową, w pierwszej chwili zamarłam, choć zdawałam sobie sprawę, że dzieciak się na mnie pożali. Jednak tego, co usłyszę, na pewno się nie spodziewałam.

– Marzena jest wściekła – od tego zaczął. – Kupiliśmy Kacperkowi dwa lata temu sprzęt narciarski, już całkiem nieźle sobie radził, a on nagle uznał, że na ferie zimowe nie wyjeżdża z nami do Zakopanego jak co roku, bo spędzi je u ciebie! Że będzie lepił bałwany i zjeżdżał z górki za domem na „dupolocie”, jak kiedyś ja. Co ty mu nagadałaś mamo?!

Nie wierzyłam własnym uszom, z dużym wysiłkiem ukryłam wzruszenie i spytałam przebiegle:

– Chyba mu tego nie zabronicie, skoro ma taką potrzebę poznawczą?

Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/11/2024 10:05
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do