Reklama

Zdarzyło się w Jaworznie. Historie prawdziwe. Synkowie mamusi

Te święta spędzę najprawdopodobniej sam, w ciasnej kawalerce. Liczę po cichu, że dostanę zaproszenie na Wigilię do mojej dziewczyny, ale jesteśmy parą na tyle krótko, że być może byłby to dla niej przedwczesny gest. Wyprowadziłem się z rodzinnego domu prawie rok temu, między świętami Bożego Narodzenia i sylwestrem, zostawiając w nim samą, „schorowaną, biedną” mamę i jeszcze nie do końca sobie radzę z tą sytuacją. Bo trudno zmienić w sobie coś, z czym żyło się całe lata, nie tylko realnie, ale i mentalnie. Z przekonaniem, że obowiązkiem dziecka jest opieka nad rodzicem, gdy zajdzie taka konieczność, w odwdzięce za jego rodzicielski trud, miłość, dobroć, nawet gdy… w pewnym momencie uświadomisz sobie, że tej dobroci nie było, a i miłość zaczniesz podawać w wątpliwość.

Ojciec zmarł dwanaście lat temu, akurat dostałem się na studia, udało mi się też załatwić miejsce w akademiku. Śmierć taty była nagła, rozległy zawał, którego nic wcześniej nie zwiastowało. Mama bardzo jego śmierć przeżyła, był dla niej ogromnym wsparciem, pomagał, a nawet wyręczał w wielu sprawach, opiekował się, bo była chorowita i co rusz zmagała się z jakimiś dolegliwościami. Dla mnie to był podwójny dramat, bo oprócz straty ojca musiałem całkowicie zmienić swoje plany, nie było mowy, żebym zostawił mamę w takim stanie bez opieki. Mój starszy brat już od dawna mieszkał w innym mieście, robił naukową karierę, tam się ożenił i zamieszkał, więc zdana była wyłącznie na mnie. Pierwszy rok żałoby był koszmarny, mama całkiem się rozsypała, bywało, że musiałem pół nocy siedzieć przy jej łóżku, czekając aż zaśnie, bo miała stany lękowe, pilnowałem, żeby jadła, brała lekarstwa, siedziałem pod drzwiami łazienki, gdy się kąpała, bo mogłaby zasłabnąć. Odłożyłem więc myśli o studiowaniu na później (tak przynajmniej wówczas sądziłem) i poszedłem do pracy.

Cały czas byłem „na telefonie”, bo mama czuła się bezpieczniej, gdy mogła się ze mną w każdej chwili skontaktować, albo sprawdzić gdzie jestem i kiedy wrócę. W takiej sytuacji trudno mi było o jakiekolwiek życie uczuciowe, bo jeśli udało mi się zapoznać dziewczynę, nie miałem dla niej tyle czasu, ile ona by chciała, nie było mowy o wyjściach na dłuższe spotkania, spędzenie razem weekendu, że już o wspólnych wakacjach nie wspomnę. Żaden mój związek nie przetrwał próby czasu, bo albo o one ze mną zrywały, albo ja z nimi, bo każdą uwagę na temat mojej relacji z mamą odczytywałem jako bezduszność i brak serca. Więc tak toczyło się moje życie, rok po roku, przez cały czas mając gdzieś w podświadomości, że swoje sprawy mogę odłożyć na później, tylko że na jakie „później”? Aż mama będzie w stanie zająć się sama sobą, skoro nigdy dotąd tego nie potrafiła?

O tym nie myślałem, bo to „później” było dla mnie jedyną myślą o moim i tylko moim życiu. A brat? Jeśli przyjeżdżał, to na święta, na weekend się nie opłacało, bo podroż w jedną stronę wynosiła jakieś siedem godzin, a wakacje spędzał z rodziną w ciepłych krajach. Z mamą rozmawiał przez telefon, owszem, często dzwonił i nieraz naprawdę długo rozmawiali. O czym? Nie interesowało mnie to, cieszyłem się, że i jemu kondycja mamy leży na sercu. Dopiero rok temu, gdy przyjechał na dwa dni przed Bożym Narodzeniem, pewne zdarzenie kazało mi się na tym wszystkim zastanowić. Tak się złożyło, że popsuła się pralka, żaden fachowiec nie chciał przyjść tuż przed świętami, więc przez te kilka dni, jeśli zaszła konieczność robiłem ręczne przepierki dla siebie i mamy. Akurat parę rzeczy moczyło się w wannie, więc poszedłem odwalić robotę, żeby nie zostawiać jej na drugi dzień. Mama siedziała z bratem przy stole, a że łazienka sąsiaduje bezpośrednio z salonem, coś niecoś z ich rozmowy usłyszałem.

– Ale wiesz, trzeba tak to zrobić, że jakby się ożenił, to dożywocie by już nie obowiązywało – powiedziała mama. – Żeby potem kłopotu nie było.
Wytężyłem słuch, domyślając się, że jest coś, o czym nie wiem.
– A ma kogoś? – spytał brat.
– Gdzie tam. Jego się dziewuchy nie trzymają. A to nie jest zły chłopak, tylko dupa, i do kobiet, i do życia. Nic nie osiągnął, ani wykształcenia, w pracy cały czas na tym samym stanowisku, a mi wstyd komuś powiedzieć, że twój młodszy brat jest zwykłym robotnikiem. Bez ambicji kompletnie, żyje jak mruk, nie ma żadnych znajomych, ja nie wiem co z nim jest nie tak. Przecież wychowałam was obu tak samo.

Stałem jak sparaliżowany z jej mokrą koszulą nocną w rękach. Kiedy dołączyłem do nich, rozmowa toczyła się jakby nigdy nic, a przecież przed chwilą miały tu miejsce plany związane również ze mną. Wyglądało na to, że mama zamierza zrobić zapis albo testament na rzecz mojego brata. Nigdy nie rozważałem kwestii co by było, gdyby zmarła, jak podzielić pozostały po rodzicach majątek, na nic nie liczyłem, ani też nie miałem w związku z tym żadnych obaw. Temat po prostu dla mnie nie istniał, ale w tej jednej chwili spadł na mnie jak uderzenie obuchem.

– Nie macie mi czegoś do powiedzenia? – spytałem, bo chyba nikt mnie nie zamierzał o niczym poinformować. – Może powinienem wiedzieć, że niedługo będę w tym domu tylko lokatorem u swojego brata?
– Dom jest mój póki co i teraz jesteś lokatorem u mnie – odparła mama. – Co to dla ciebie za różnica? Po co tobie jednemu taki wielki dom, gdybyś miał rodzinę to co innego, ale się na to w ogóle nie zanosi.
– A jemu po co? Przecież dawno stąd wyjechał, ma duże mieszkanie i wątpię,  że tutaj kiedyś wróci.
– I tu się mylisz wtrącił brat. – Tam mnie trzyma tylko praca, emeryturę zamierzam spędzić spokojnie, z dala od zgiełku wielkiego miasta. Ty się nie masz czego obawiać, nikt cię stąd nie ruszy, będziesz to miał prawnie zagwarantowane.
– No chyba, że się ożenię, prawda?
– Ty się ożenisz? Ty? – uniósł się brat. – Mama od lat się zamartwia, że jesteś odludek i mruk, stronisz od ludzi a od kobiet w szczególności, nie masz żadnych ambicji, planów ani zainteresowań. Będzie spokojniejsza, że nie zostaniesz na stare lata sam jak palec w walącej się chałupie, bo przy twoich zarobkach nie będziesz jej nawet w stanie utrzymać.
– W porządku – odpowiedziałem. – Bierz ten dom, cały, ale teraz. Wyprowadzę i zostawię ci wszystko z całym dobrodziejstwem. Bez żalu, serio.
W tym momencie mama zaczęła płakać.
– Nigdy bym nie przypuszczała, że jesteś taki pazerny – szlochała. – Że tylko ci na majątku zależy i gotowy byłbyś mnie tu zostawić samiutką, choć ledwo zipię i ledwo chodzę.

Potem wyszła do łazienki, a gdy jej długo nie było, postanowiłem do niej zajrzeć. Prała ciuchy brata (które mi podrzucił, gdy zobaczył, że zabieram się za przepierkę, ale ich nie ruszyłem), z taką energią i werwą, jakiej nigdy u niej nie widziałem. Nie zauważyła mnie, więc wyszedłem bez słowa. Nie wróciłem już do tematu, bo nazajutrz była Wigilia, a potem dwa dni świąt, a to nie czas na spory. Oni pewne myśleli, że przyjąłem w końcu sprawę za fakt, a ja w tym czasie przeszukałem Internet w poszukiwaniu czegoś małego i niedrogiego do wynajęcia. Musiałem się spieszyć, chciałem się wyprowadzić, zanim brat wyjedzie i to on zostawi matkę samą. Po dwóch tygodniach zabrał ją do siebie, a po dwóch miesiącach odwiózł z powrotem. Wpadam do niej, by pomóc w cięższych pracach, wniesieniu peletu do kotłowni czy skoszeniu ogrodu, a ona, o dziwo w pozostałych dziedzinach życia nadspodziewanie dobrze sobie radzi.    
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do