Skomplikowane życie owadów zapylających

1

Owady zapylające zwane też zapylaczami odpowiadają w naturze za zapylenie krzyżowe roślin. Innymi słowy przenoszą pyłek pomiędzy roślinami tego samego gatunku, dzięki czemu rośliny te mogą owocować. Dzieje się to najzupełniej przy okazji – same zapylacze żywią się nektarem i pyłkiem. Uznaje się, że zapylacze mają decydujący wpływ na gospodarkę żywnościową całego świata.

Kilkaset gatunków roślin uprawnych wymaga „pomocy” zapylaczy. Spośród tysięcy gatunków owadów zapylających człowiek „udomowił” jedynie pszczoły zwane miodnymi. Oczywista mamy też tzw. pszczoły dzikie. W Polsce żyje ich ok. 470 gatunków, szacuje się, że na świecie jest ich ok. 20 tys. gatunków. Naukowcy twierdzą, że za 1/3 do ½ zapyleń odpowiadają inne gatunki owadów. Wśród nich wymienia się m.in. motyle, muchówki, osowate i chrząszcze. Do grupy zapylaczy zaliczono również … ślimaki, nietoperze i jaszczurki.

Pszczoły i … Einstein

Albert Einstein – jeden z najwybitniejszych naukowców – miał ponoć powiedzieć, że kiedy z powierzchni ziemi znikną pszczoły, to człowiekowi pozostanie już najwyżej kilka lat życia. Niestety, jak się okazało szanowny Einstein tak nie powiedział a brak zapylaczy nie spowoduje zagłady ludzkości, choć może spowodować klęskę głodu na skalę światową. Może więc lepiej zabiegać o dobrostan zapylających i uniknąć w przyszłości takich kłopotów.

Szczególnie powinniśmy więc dbać o nasze udomowione pszczoły miodne. Ich zwyczaje człowiek poznaje już od ok. 8000 lat, uznaje się, że wtedy hodowlę prowadzili już Hiszpanie. Chrześcijanie widzieli w pszczołach dusze zmartwychwstałe, Azjaci utożsamiali pszczoły z duszami zmarłych. Pszczoły w dawnych kulturach symbolizowały pilność, odwagę i pracowitość. Z przekąsem można rzec, że są mniej pracowite niż mrówki, tracą wszak czas na bzyczenie. Spójrzmy na ten złożony pszczeli świat okiem pszczelarzy z Jaworzna na Śląsku. Im bliżej poznamy życie pszczół, tym bardziej damy się przekonać do ich ochrony.

Pszczela rodzina

Pszczoły są zawsze w dobrym nastroju

Pszczoła robotnica waży ok. 1 grama, pewnie dobrze najedzona nieco więcej. Matka pszczela jest dwa razy większa, waży więc 2 gramy, taką wagę mają też trutnie – pszczela płeć męska. W ulu najbardziej zapracowane są robotnice.

– Pszczoły są zawsze w dobrym nastroju – twierdzi pszczelarz Władysław Odrzywołek i pewnie ma rację, wszak hoduje je już od 30 lat. Jego pszczele towarzystwo mieszka w 20 ulach, w każdym z nich ok. 60 tys. pszczół latem czyli ok. 120.000 przebiegłych osobników.

Pszczoły tworzą skomplikowane społeczne struktury. Pszczele robotnice podzielono na te zbierające nektar, te budujące i strzegące uli. Potrafią zadecydować o tym, która larwa będzie robotnicą, która matką a która trutniem. Mechanizmu tego „wyboru” do tej pory nie udało się jednoznacznie rozwikłać. Dla lepszej orientacji w takim pszczelim światku hodowcy oznaczają matkę kropką, białą jeśli to matka jednoroczna, i odpowiednio dla kolejnych lat – żółtą, czerwoną, zieloną i niebieską. Matki dożywają 5 lat.

Władysław Odrzywołek

Wzór patriotyzmu

– Matka jest w ulu zawsze jedna – mówią pszczelarze. – Pszczół jest w sezonie w ulu maksymalnie 80 tys. a trutni garstka, służą dla uprzyjemniania życia pszczołom. Jesienią są wyrzucane bezwzględnie z ula.

Pszczoły to stworzonka społeczne, dla uniknięcia kłopotów w dużym światku każdego ula, wypracowały skomplikowany system komunikowania się między sobą. Najistotniejsze przekazywane przez nie informacje dotyczą tego, gdzie i jak daleko od ula kwitnie przyroda.

– Pszczoła, która znajdzie pożytek (miejsce, gdzie może pozbierać nektar czy pyłek) przylatuje do ula i na plastrze miodu wykonuje tzw. taniec pszczeli. W zależności pod jakim kątem go wykonuje, jak często porusza odwłokiem, ile razy okrąży ten plaster, to jest to informacją dla innych pszczół, że w tym kierunku i w takiej odległości coś tam mogą zebrać – mówią pszczelarze. Najdalej pszczele robotnice odlatują na kilometr, półtora od ula. To odległość, z której coś do ula przynoszą.

– Jeżeli się rozsądnie zachowujemy – instruują pszczelarze – to pszczoła nie użądli. Nie zaczepiajmy ich, żyjmy z nimi w zgodzie. Pszczoła nie jest nastawiona na to, żeby zginąć, bo użądlenie powoduje, że ona ginie, ale broni bezwzględnie jeżeli chcemy jej zrobić jakąś krzywdę i grzebiemy jej w rodzinie. Pszczoła to wzór patriotyzmu, każda z nich zabiega o dobrostan własnego ula.

Co umieją pszczoły?

Pszczoła to wbrew pozorom stworzonko bardzo skomplikowane, główkę ma nie od parady. O tym co wiedzą pszczoły opowiadał nam pszczelarz Piotr Bader.

– Pszczoła składa się tak, jak każdy inny owad – objaśniał pan Piotr – z głowy, tułowia, odnóży. Skrzydeł ma cztery pary, odnóży trzy pary. Najważniejszym zmysłem pszczoły jest zdecydowanie węch. Udowodniono, że pszczoła ma tysiąc razy lepszy węch od psa. Wyczuwa pożytek (zebrane pyłki kwiatowe, nektar oraz spadź-red.) z kilkuset metrów. Gdy pszczoła wywiadowca odnajdzie pożytek powraca do ula i informuje o znalezionych pożytkach. Wykonuje wtedy tzw. taniec. Jeśli pożytek rośnie do 100 metrów od ula pszczoła wykonuje taniec okrężny, jeśli dalej – zatacza koła tworzące ósemkę z centralną linią prostą. Wtedy pszczoły lecą z ula do pożytku niczym po linijce, ul – pożytek, pożytek – ul i tak kilkadziesiąt razy dziennie.

Istotne jest też to, że w miodzie żadnych toksyn że środowiska się nie odnajdzie.
Pan Piotr uważa, że pszczoły nie oczyszczają pożytku z toksyn, one w ogóle takiego nektaru nie pobierają. Jeśli pszczoła widzi kwiat zabrudzony lub skażony jakąś substancją, metalami ciężkimi – kadmem, ołowiem, które pojawiają się w pasiekach miejskich, pszczoła nawet nie siada na taki kwiat.

Piotr Bader

Czego o pszczołach nadal nie wiemy?

Niestety nadal nie udało się ustalić, skąd pszczoły wiedzą, z której larwy powstanie królowa lub robotnica. – Pszczoły za bardzo tego nie rozróżniają – mówi pszczelarz Janusz Banach.
Naukowcy do tej pory badają schemat, jak pszczoły wybierają dane jajeczko, potem larwę żeby z niej powstała matka. Jest to temat niezgłębiony, jak jeszcze wiele rzeczy dotyczących pszczół.

Z trutniami sprawa jest prostsza. Wylęgają się w komórkach większych niż pozostałe larwy, wszystkie pszczoły karmiące larwy wiedzą więc, że królowa złożyła tam jaja niezapłodnione. Trutnie to więc przyrodnicze dziwadło.

Janusz Banach

O zmysłach pszczół

– Pszczoła posiada pięć oczu – mówi pszczelarz Bogdan Koszowski – dwa złożone (około 3000 soczewek w jednym oku) i 3 przyoczka, które prawdopodobnie, nie jest to dokładnie zbadane, zbierają informacje o polaryzacji światła czyli o położeniu słońca. Oczy złożone służą do rozróżniania kwiatów.

Każdy przedmiot pszczoły postrzegają jako mozaikę złożoną z ok. 4000 elementów, każdy z nich widzą niezależnie. Daje to możliwość dostrzeżenia najmniejszych zmian w otoczeniu. Oko pszczoły w każdej sekundzie odbiera nawet 300 bodźców, podczas gdy człowieka ledwie 30. Pszczoły widzą ostro jedynie na odległość paru metrów. Rozróżniają jedynie barwę niebieską, białą, żółtą i czarną, natomiast świetnie widzą w nadfiolecie i tak kwiaty białe pszczoły widzą jako niebieskozielone, zieleń postrzegają jako szarość, na takim tle łatwiej jest owadom rozróżnić coś kolorowego. Pszczoła widzi doskonale zarówno w pozycji nieruchomej, jak i podczas lotu. Bezbłędnie trafiają do ula nawet po zapadnięciu zmroku.

Równie skomplikowany jest pszczeli węch. Nos pszczoły ulokowany jest na czółkach.
– Zmysł węchu – objaśnia pan Bogdan – znajduje się w czułkach. Robotnice posiadają ok. 6000 receptorów na każdym czułku, natomiast trutnie ok. 30 000. Mają pomóc im w odnalezieniu matki pszczelej w odległości nawet do 12 kilometrów. Pszczoły rozróżniają minimum 43 zapachy.

Bogdan Koszowski

Pszczoły a zmiany klimatyczne

Dla pszczół szczególnie niekorzystne są przydarzające się współcześnie ciepłe jesienie i ciepłe zimy oraz chłodne i mroźne wiosny – mówi pszczelarz Bogdan Koszowski. – Wiosną zdarzają się noce chłodniejsze niż w styczniu czy lutym. Lata bywają suche i upalne o ekstremalnych temperaturach. Ciepłe jesienie mają negatywny wpływ na czerwienie się matek i wychów młodych pszczół. Pszczoły powinny z początkiem jesieni przygotowywać się do zimowania, czyli nie powinny wychowywać czerwi, to powinno się dziać wyłącznie na wiosnę. Pszczoły zimowe żyją jedynie pół roku, są osłabione, co może powodować łatwe namnażanie się pasożytów w ulu. Zimne wiosny z przymrozkami powodują niszczenie zalążków kwiatowych lub nawet kwiatów. Takie rośliny nie nektarują i nie pyłkują, co powoduje zmniejszanie się ilości pszczelego pożytku. Ponadto ciepłe zimy pobudzają rośliny do wegetacji, takie rośliny nie odpoczywają i są zdecydowanie słabsze. Dodatkowo duże letnie upały powodują, że nektar paruje, co dla pszczół oznacza mniejszą ilość pożytku.

Świat pszczół jest więc niezwykle skomplikowaną strukturą. Z pewnością należy zabiegać o dobrostan tych pożytecznych stworzonek.

Czy czeka nas katastrofa?

– Owady zapylające mają zasadnicze znaczenie dla życia na naszej planecie – mówi Marcin Tosza, przyrodnik, Główny Specjalista w Biurze ds. Geologii Urzędu Miejskiego w Jaworznie. – W naszej strefie klimatycznej niemal 80% kwiatów polnych i upraw są zależne od zapylenia przez owady – trzmiele, pszczoły miodne i samotnice, osy, motyle, ćmy, chrząszcze i różne gatunki muchówek. W minionych dziesięcioleciach drastycznie zmniejszyła się zarówno liczebność, jak i różnorodność gatunków dzikich owadów. Szacuje się, że zagrożonych wyginięciem jest ponad 40% gatunków owadów. Jednocześnie musimy pamiętać, że owady są bardzo istotnym elementem wszystkich ekosystemów i ich wymarcie doprowadzi do katastrofy na niespotykaną skalę. Dlatego też wszystkie działania, które poprawią los owadów są niezwykle ważne i cenne. Miasto Jaworzno wcześnie włączyło się do działań edukacyjnych związanych z tym problemem bo już w 2015 r. ustawiło pierwsze domki dla zapylaczy – do dzisiaj można je oglądać na GEOSferze oraz przy Bibliotece Miejskiej na Rynku.

Domki dla owadów w jaworznickiej GEOsferze

– Od tego czasu przy każdym projekcie w którym rewitalizowano lub tworzono nowe przestrzenie parkowe, ten element zawsze się pojawia – domki dla owadów znajdziemy na Plantach, w Parku Angielskim, Parku Podłęże czy na Sosinie – relacjonuje Marcin Tosza. – Jednocześnie mamy pełną świadomość, że w Jaworznie działanie to ma wymiar czysto edukacyjny. Mieszkamy w bardzo specyficznym mieście z dużą ilością zieleni, o specyficznej strukturze, w której dzielnice są rozdzielone lasami, zadrzewieniami, polami uprawnymi lub często niedocenianymi tzw. nieużytkami (które potrafią być miejscami o dużej bioróżnorodności). Nie jesteśmy wielką betonową pustynią gdzie owady nie mogą znaleźć naturalnych schronień, jednak mając świadomość problemu zmniejszania się ilości odpadów mamy świadomość, że każde najdrobniejsze nawet działania mają ogromną wagę i powinny być realizowane, także tych, których wymiar ogranicza się do działań nakierowanych na edukację – dodaje pan Marcin.

Marcin Tosza

Na zakończenie malutka dygresja – polscy naukowcy od lat pracują nad małym robotem zapylającym, ale jak to tak robot „wzorem patriotyzmu”​. Pszczoły nadal górą.

Ela Bigas

Leśna pasieka na wysokości

W Nadleśnictwie Wisła na terenie Karpackiego Banku Genów znajduje się niezwykłe miejsce położone na wysokości 700 metrów nad poziomem morza. To tutaj, wśród malowniczych krajobrazów górskich, kryje się niezwykła pasieka. Pomimo tak wysokiego położenia te małe, pracowite owady radzą sobie bardzo dobrze, wnosząc nieoceniony wkład w rozwój przyrody leśnej.

Leśną pasieką zajmują się leśnicy, którzy są związani z pszczelarstwem od dawna. Dzięki łączeniu pracy z pasją, wykonywanie jej staje się przyjemnością, pomimo że praca przy ulach jest niezwykle wymagająca i czasochłonna.

Obok pasieki znajduje się budynek edukacyjny, w którym możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o pszczołach i innych zapylaczach. W budynku umieszczono specjalne pomieszczenie, w którym odwiedzający mogą w bezpieczny sposób obserwować pszczoły.

Pomimo wysokiego położenia, pszczoły odnajdują tu wystarczająco dużo pokarmu, aby wyprodukować miód.

Ule pokazowe w budynku edukacyjnym

Pszczoły są niezwykle ważne dla ekosystemów naturalnych i rolnictwa, będąc kluczowymi zapylaczami. Ale jak zwykli ludzie mogą się przyczynić do ich ochrony? Ciekawostką jest, że każdy może sobie taką małą pasiekę w lesie założyć. wystarczy tylko trzymać się kilku wytycznych.

Edukacyjne kompleksy zakładane w różnych nadleśnictwach wzmacniają świadomość o konieczności ochrony zapylaczy, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń. Działania leśników skutecznie przyczyniają się do ochrony i promocji tych kluczowych dla ekosystemu owadów, jednocześnie wspierając zachowanie bogactwa i różnorodności lokalnej fauny.

Materiał powstał przy współpracy z Lasami Państwowymi.

Mak wątpliwy

Rok 2023 jest kolejną okazją do świętowania. Otóż dziesięć lat temu, znaczy się w 2013 roku, otrzymałem jako członek Polskiego Towarzystwa Botanicznego branżowy medal im. Bolesława Hryniewieckiego za popularyzację botaniki. To znakomity powód, aby zgodnie z zapowiedzią na zakończenie cyklu „Sto filmów na stulecie Polskiego Towarzystwa Botanicznego” kontynuować filmową misję edukacyjną. Szlachectwo zobowiązuje. Na zakończenie wspomnę, że sto lat temu ukazał się pierwszy numer branżowego czasopisma – Acta Societatis Botanicorum Poloniae. A poza tym wchodzimy w sto pierwszy rok działalności.

W czterdziestym piątym epizodzie tego cyklu poznamy mak wątpliwy – Papaver dubium z rodziny makowatych – Papaveraceae. To pierwszy przedstawiciel tego rodzaju w tegorocznym cyklu, a zarazem dwudziesta czwarta roślina zielna w tegorocznym cyklu.

Na początku obejrzymy osobniki rozpoczynające wegetację. Na tym etapie wyróżniają je sina barwa, silnie owłosione pąki oraz łodyga pokryta przylegającymi włoskami. Jak wszystkie gatunki swego rodzaju posiada sok mleczny.

Roślina kwitnie od czerwca do sierpnia, aczkolwiek tutaj bym się do końca nie przywiązywał do tego przedziału czasowego. W tym okresie na okazach bywa wszystko od pąków przez kwiaty po dojrzewające torebki. Płatki kwiatów są pomarańczowe.

Uchodzi za częsty chwast zbóż, chociaż ja w świetle własnych badań tego nie potwierdzam. Ponadto trafia się na poboczach, terenach piaszczystych, w miejscach ruderalnych. Preferuje gleby umiarkowanie zasadowe do umiarkowanie kwaśnych. Obecnie jedną z dróg jego upowszechnienia są kwietne łąki.

Owocem naszego bohatera jest torebka, której kształt opisuje się jako stożkowato walcowaty. Dla mnie to ona klinowata.

Po tej cesze jest rozpoznawalny nawet w stanie bardzo zejściowym, co widać na przykładzie osobników z okolicy Sosnowca Jęzora. Nasz bohater to gatunek puszczalski. Tworzy mieszańce z makiem polnym.

Piotr Grzegorzek

 

Ciekawe przypadki z fotopułapki

Las, tajemniczy i pełen życia ekosystem, skrywa w sobie wiele sekretów. Dzisiaj przyjrzymy się, jak nowoczesne technologie, takie jak fotopułapki, pomagają w ochronie i obserwacji tego cennego środowiska.

Lasy Państwowe skupiają 430 różnych Nadleśnictw według stanu na koniec 2022 roku. W każdym z nich działa Straż Leśna, która czuwa nad bezpieczeństwem i ochroną zasobów leśnych. Misją Straży Leśnej jest przeciwdziałanie różnym formom szkodnictwa, które mogą wystąpić w lesie.

Straż Leśna wykorzystuje nowoczesne technologie i sprzęt, aby efektywnie namierzyć i zidentyfikować osoby, które dopuszczają się przestępstw czy też wykroczeń na terenach leśnych. Dużą pomoc w ich pracy stanowią tak zwane fotopułapki. Umieszcza się je w miejscach szczególnie narażonych na przejawy szkodnictwa leśnego. Urządzenia te pozwalają skutecznie ścigać osoby wyrzucające śmieci do lasu lub uczestniczące w procederze kradzieży drewna. Umożliwiają szybkie zidentyfikowanie i ukaranie sprawców. Niestety, lasy są również miejscem nielegalnych praktyk, takich jak kłusownictwo. Fotopułapki pomagają Straży Leśnej w identyfikacji i ściganiu przestępców, którzy zabijają chronione gatunki zwierząt.

Czasami udaje się nagrać zwierzęta, szczególnie jeśli fotopułapka jest umieszczona w miejscach ich bytowania. Dzięki takim nagraniom poznajemy zwyczaje i zachowania zwierząt w ich naturalnym środowisku, pokazują one, że las jest miejscem życia wielu gatunków zwierząt dzików, jeleni, wilków, czy niedźwiedzi. Dzięki fotopułapkom możemy obserwować zwierzęta, które są płochliwe i stronią na co dzień od towarzystwa człowieka, czasami udaje się również uchwycić na zdjęciach gatunki rzadkie i chronione, jak bocian czarny. To także źródło naszej wiedzy o całym ekosystemie i jego mieszkańcach, gdyż fotopułapki wykorzystywane są przez naukowców w badaniach populacji zwierząt objętych ochroną, często w miejscach trudno dostępnych, np. monitoring rysia. Zdarza się, że fotopułapka uchwyci niecodzienne zachowania użytkowników lasu. Ale jak reagują sami złapani na gorącym uczynku? Najczęściej osoby złapane wypierają się swojego czynu, dopóki nie zobaczą siebie na nagraniu.

Straż Leśna z powodzeniem korzysta z fotopułapek, aby lepiej chronić nasze lasy. Ułatwia to efektywne monitorowanie rozległych terenów. Pamiętajmy, że każdy z nas ma wpływ na ochronę przyrody i odpowiedzialność za jej przyszłość.

Fotopułapki niczym niewidoczne oko strażnika, nieustannie patrolują leśne zakątki, dokumentując cud natury, ale i śledząc cień ludzkich wykroczeń. Są narzędziem, które pomaga zachować równowagę, umożliwiając leśnikom utrzymanie porządku i ochronę tego, co w lasach najcenniejsze.

Materiał powstał przy współpracy z Lasami Państwowymi.

Piórosz pierzasty

Rok 2023 jest kolejną okazją do świętowania. Otóż dziesięć lat temu, znaczy się w 2013 roku, otrzymałem jako członek Polskiego Towarzystwa Botanicznego branżowy medal im. Bolesława Hryniewieckiego za popularyzację botaniki. To znakomity powód, aby zgodnie z zapowiedzią na zakończenie cyklu „Sto filmów na stulecie Polskiego Towarzystwa Botanicznego” kontynuować filmową misję edukacyjną. Szlachectwo zobowiązuje. Na zakończenie wspomnę, że sto lat temu ukazał się pierwszy numer branżowego czasopisma – Acta Societatis Botanicorum Poloniae. A poza tym wchodzimy w sto pierwszy rok działalności.

W czterdziestym czwartym epizodzie tego cyklu poznamy a właściwie tym razem, przypomnimy sobie piórosza pierzastego – Ptilium crista-castrensis z rodziny rokietowatych – Hypnaceae. W 2019 roku sfilmowałem go w Borach Sobiborskich. Wywczas był bardzo suchy. Teraz natrafiłem na niego w borze położonym na lewo od drogi łączącej wsie Zawada Górna i Zederman. Jest bardzo opity po nocnej ulewie. Na tym tle podam kilka ciekawostek.

To piąty mszak w tegorocznym cyklu. Jest on charakterystycznym składnikiem warstwy mszystej w borach sosnowych. W Jaworznie spotkałem go tylko w borze na prawym brzegu Białej Przemszy. Widziałem się z nim również na granicy Chrzanowa i Libiąża oraz przy dolinie Jaworznika na granicy Trzebini i Bukowna.

Nasz bohater jest bardzo urokliwy. Jego darnie zbudowane są z delikatnych łodyżek. Od głównej osi odchodzą prostopadłe gałązki zmniejszające się ku górze. W zarysie taka roślina jest trójkątna. Delikatne listki mają sprawiać, że przypomina miniaturę strusiego pióra.

Gatunek jest łatwy do zapamiętania. Oczywiście należy go tylko podziwiać, ponieważ już w 2001 roku włączono do ustawowej ochrony. Doprecyzowując, wspomnę, że od 2014 roku podlega ochronie częściowej. Jest to gatunek rzadki, ale możliwy do znalezienia w całej Polsce. Wszak borów ci u nas dostatek. Ponadto trafia się w Europie, Azji i Ameryce Północnej. Znaczy się, jest cirkumborealny, ale nie łatwo go zobaczyć.

Piotr Grzegorzek

 

Strzechwowiec poduszkowy

Rok 2023 jest kolejną okazją do świętowania. Otóż dziesięć lat temu, znaczy się w 2013 roku, otrzymałem jako członek Polskiego Towarzystwa Botanicznego branżowy medal im. Bolesława Hryniewieckiego za popularyzację botaniki. To znakomity powód, aby zgodnie z zapowiedzią na zakończenie cyklu „Sto filmów na stulecie Polskiego Towarzystwa Botanicznego” kontynuować filmową misję edukacyjną. Szlachectwo zobowiązuje. Na zakończenie wspomnę, że sto lat temu ukazał się pierwszy numer branżowego czasopisma – Acta Societatis Botanicorum Poloniae. A poza tym wchodzimy w sto pierwszy rok działalności.

W czterdziestym trzecim epizodzie tego cyklu poznamy strzechwowca poduszkowego – Dryptodon pulvinatus z rodziny strzechwowate – Grimmiaceae. Kiedyśmy się poznali, a było to jeszcze w ubiegłym wieku, nasz bohatr nosiła łacińską nazwę Grimmia pulvinata.

To czwarty mszak w tegorocznym cyklu. To bardzo pospolity mszak a dokładniej mech, którego bez trudu spotkamy nawet w miastach. Te jednak są dla niego stanowiskami zastępczymi. Z natury rośnie na skałkach.

Z natury to kserofity zasiedlające nagie, suche podłoża. Czasami są to zwykłe piaski. Najczęściej skały, głazy i mury. Dla pełni szczęścia jest potrzebne silne nasłonecznienie. W tym filmie pokazuję go z wapieni jurajskich Srokowej Skały w Racławicach, tych niekościuszkowskich.

Charakterystyczną cechą tego gatunku jest wygląd godny nazwy. To szare poduszki pokryte długimi włoskami. Przez to wyróżnia się w terenie bardzo szarym wyglądem. To hialinowy kończyk najczęściej stulonej blaszki liściowej. Tak się dzieje, gdy jest bardzo sucho.

W stanie suchym tak samo wygląda wszędzie gdzie, wyrasta. Tutaj oglądamy ją na dachu budynku gospodarczego przy Szkole Muzycznej w Chrzanowie. Z tej miejscówki pokazałem już szroniaka siwego oraz hedwigię rzęsowatą.

Kiedy wilgotność powietrza wzrasta, przykładowo podczas deszczu i trwa to potem przez jakiś czas, można obejrzeć jej jasnozielone lancetowate blaszki liściowej.

Jak większość mchów uprawiając pożycie intymne, wytwarza zarodnie. Ich puszki są zazwyczaj jajowate lub walcowate. Przed długi czas skrywają się w obrębie poduszki, zwisając w dół.

Na początku okrywa je czepek, który znika z chwilą, gdy nadchodzi czas rozsiewania zarodników. I to by było na tyle. Kiedy zobaczycie w swoim sąsiedztwie takie poduszeczki, będziecie wiedzieli kto zacz.

Piotr Grzegorzek

Jak zostać leśnikiem?

0

Pracownicy Lasów Państwowych mają różne obowiązki, począwszy od zarządzania zasobami leśnymi, przez ochronę przyrody, po edukację ekologiczną. Praca leśników nie jest łatwa, ale przynosi wiele satysfakcji. W tym odcinku odkryjemy tajniki tego zawodu. Przybliżymy Ci etapy, które musisz przejść, by móc odpowiedzialnie zarządzać ekosystemem leśnym. Pomożemy zrozumieć, jakie są wyzwania, a także jakie ciekawe i niezwykłe chwile, może przynieść praca leśnika.

Przygoda leśnika zaczyna się od odpowiedniej edukacji.

Leśnikiem nazywamy osobę, która zdobyła wykształcenie leśne po zakończonym programie nauczania w średnich lub wyższych szkołach leśnych. Osoba taka posiada szeroką wiedzę przyrodniczą i techniczną.

Po zakończonej edukacji młodzi leśnicy muszą odbyć staż w wybranym nadleśnictwie.

Stażysta zostaje powiadomiony o terminie egzaminu, który zdaje przed komisją składającą się z kadry kierowniczej nadleśnictwa i bezpośrednich przełożonych stażysty w trakcie trwania stażu. Egzamin dotyczy przepisów prawnych dotyczących leśnictwa i ochrony przyrody oraz zasad i sposobów zarządzania i gospodarowania mieniem Skarbu Państwa, będącego w zarządzie Lasów Państwowych. Po zdanym egzaminie można ubiegać się o pracę, ale aby pracować w terenie jako leśniczy lub podleśniczy kandydaci muszą jeszcze zdać egzamin do Służby Leśnej przed komisją złożoną z pracowników RD. Ciekawą tradycją w RDLP w Katowicach jest uroczyste ślubowanie wszystkich, którzy ten egzamin zdali. Ślubowanie odbywa się w trakcie Regionalnych Obchodów Dnia Leśnika.

Droga od podjęcia decyzji o pracy w Lasach Państwowych do pasowania na leśnika jest długa. Jednak warto podjąć to wyzwanie. Zawód leśnika to pasja i powołanie, miłość do przyrody, drzew, zwierząt i wszystkiego, co wiąże się z ekosystemem leśnym. To nie tylko zawód, ale również misja. Misja, która polega na ochronie, zachowaniu i zrównoważonym zarządzaniu jednym z najważniejszych zasobów naszej planety – lasami. Wybierając zawód leśnika, stajesz się częścią czegoś większego, co ma realny wpływ na dobrostan naszej planety i przyszłych pokoleń.

Materiał powstał przy współpracy z Lasami Państwowymi.

Jak feniks z popiołów

0

Las jest azylem spokoju i przestrzenią, gdzie każdy może znaleźć ulgę od przyspieszonego tempa miejskiego życia. Otula nas swoją zieloną różnorodnością, oferując nie tylko bogactwo flory i fauny, ale również świeże, czyste powietrze i ukojenie dla zmysłów. Mieszkańcy Rud Raciborskich chętnie korzystają z leśnych atrakcji. Tym bardziej że raciborski las przeżył wiele.

W 1992 roku rudzkie lasy doświadczyły jednego z najbardziej niszczycielskich pożarów w swojej historii, który wybuchł 26 sierpnia. Prawdopodobną przyczyną pożaru była iskra spod kół pociągu, która trafiła na suchą ściółkę. Pożar, w którym tragicznie zginęło dwóch strażaków, szybko się rozprzestrzeniał, objął powierzchnię niemal 10 tys. ha i trwał 26 dni, angażując tysiące ludzi oraz tony sprzętu, w tym helikoptery i samoloty. Straty były ogromne, nie tylko w odniesieniu do zniszczonej flory i fauny, ale także infrastruktury leśnej. Pożar miał także negatywne skutki dla gleby, powodując jej zakwaszenie i pogorszenie warunków siedliskowych.

— Są w życiu człowieka chwile strachu, szczególnie gdy widzi się zgliszcza, wielkie spustoszenie czy zniszczenie. Wówczas człowiek widzi swoją małość i zarazem wielką siłę żywiołu, jakim jest ogień. Taka refleksja nasuwa mi się, gdy widzi się pogorzelisko po lasie — wspomina pani Stenia Wiśniewska. — Na to, by przyroda poradziła sobie i odbudowała się, potrzeba czasu. Przyroda ma siłę i dąży do odbudowy, a gdy jej jeszcze w tym pomoże człowiek, to jest super. Tak właśnie jest, gdy po pożarze widzi się odrośnięty, piękny drzewostan. Ja kocham las, lubię poczuć jego zapach, zbierać grzyby — optymistycznie mówi pani Stenia, która pamięta pożar z 1992 roku.

Na zdjęciu pani Stenia Wiśniewska

Od pożaru minęło już trzydzieści jeden lat, jednak nadal pozostaje w pamięci lokalnych mieszkańców i ówczesnych turystów. Mimo tego, że pożar pozostawił za sobą zgliszcza, dzisiaj las ten jest znów piękny i pełen życia.

Ale jak do tego doszło w tak krótkim czasie?

Jednym z istotnych składników życia biologicznego gleb są grzyby. Szczególnie te, które tworzą z roślinami, np. z drzewami związki symbiotyczne. Efektem takiej symbiozy jest połączenie korzenia drzewa z grzybem, tak zwana mikoryza.

Sadzonka z nawiązaną mikoryzą

Między grzybem i drzewem następuje wymiana środków mineralnych i organicznych. Wspomniany pożar oprócz roślinności, całkowicie zniszczył grzyba mikoryzowego na tym terenie.

Czym jest mikoryza?

Mikoryza reprezentuje zaawansowaną formę symbiozy między roślinami a grzybami, stanowiąc kluczowy element w zdolności roślin do efektywnego przyswajania wody, soli mineralnych i mikroelementów z otoczenia. W tej relacji grzyby, w zamian za dostęp do niezbędnych produktów fotosyntezy i węglowodanów wytworzonych przez rośliny, wspierają absorpcję i transport składników odżywczych do systemu korzeniowego rośliny. Proces ten jest wynikiem wymiany zasobów między strzępkami grzybni a korzeniami roślin, gdzie obie strony odnoszą korzyści, współdziałając w cyklu życiowym – mówi Piotr Grzegorzek, mykolog.

Na zdjęciu pan Piotr Grzegorzek

W wielkim uproszczeniu mikoryza jest to symbioza, czyli rodzaj współpracy między grzybem a drzewem. Symbioza w przyrodzie występuje powszechnie i jest to współpraca dwóch organizmów, gdzie jeden drugiemu daje korzyści i bez siebie nie mogą żyć. Taki proces zachodzi też w przypadku drzew i grzybów.
W wyniku tej współpracy grzyb otrzymuje produkty fotosyntezy, między innymi cukry, a rośliny dostają sole mineralne.

Technologia wytwarzania biopreparatu mikoryzowego – przyszłość lasu

Wielki pożar w Rudach Raciborskich spowodował, że zaczęto zastanawiać się nad tym, w jaki sposób szybciej odbudować te tereny i przywrócić je do użytku społeczności. Stąd pojawił się pomysł na zaszczepienie grzyba mikoryzowego do sadzonek przed posadzeniem ich na zniszczonych terenach. Normalnie grzybnie grzybów symbiotycznych występują w glebie cały rok. Jednak aby zalesić takie tereny, gdzie grzyb z różnych powodów został zniszczony, przy produkcji sadzonek stosuje się specjalny biopreparat mikoryzowy. Przeprowadza się tak zwaną mikoryzację sadzonek, czyli zabieg polegający na wprowadzeniu do substratu hodowlanego grzybni grzyba mikoryzowego. W Polsce istnieją tylko dwa laboratoria, gdzie wytwarza się taki preparat, w Rudach Raciborskich oraz w Kostrzycy.

Polscy naukowcy opracowali specjalną metodę wytwarzania biopreparatu. Produkowany materiał zawiera wegetatywną grzybnię gatunku włośnianka rosista, hodowaną w warunkach laboratoryjnych. Jest to niejadalny, powszechnie występujący w polskich lasach grzyb.

Technologia została stworzona na użytek Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe i z powodzeniem jest stosowana na obszarze całego kraju. W roku 2003 zdobyła pierwsze miejsce w konkursie Ministra Środowiska i Prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dla wyrobów i wdrożonych rozwiązań technologicznych eksponowanych na Międzynarodowych Targach Ekologicznych POLEKO. Jest to ogromna szansa dla przyrody w obliczu zmian klimatycznych i coraz częściej występujących okresów suszy, kiedy to las zagrożony jest pożarem.

Sadzonki mikoryzowane pozwalają na szybsze zalesienie terenów pogorzelisk lub terenów poprzemysłowych, a także, co jest bardzo ważne szczególnie dla terenów Górnego Śląska, pomagają w zalesieniu hałd pogórniczych. Przygotowaniem takiego preparatu zajmują się specjaliści, a odbywa się to w laboratorium. O skuteczność tego zabiegu zapytaliśmy panią Joannę Pietras-Bereżańską, laborantkę w laboratorium w Rudach Raciborskich.

— Mikoryzujemy jedną trzecią sadzonek. Te, które pójdą do zdrowego lasu, nie muszą mieć dodanego tego grzyba mikoryzowego, dlatego, że w tych zdrowych lasach wszędzie grzyby mikoryzowe w glebie występują i po prostu te sadzonki sobie te mikoryzy nawiążą. Natomiast tam, gdzie wysadzamy sadzonki do lasów zdegradowanych, czyli do gleby zdegradowanej na przykład na takie miejsca jak pożarzyska, czyli jak to tutaj nasze po tym ogromnym pożarze, po każdym mniejszym pożarze też, czy też w miejsca rekultywowane jak hałdy pogórnicze. Sadzonki mikoryzowane są tak silne, dzięki temu grzybowi, który je wspomaga, tak odporne na niekorzystne warunki środowiska, na przykład na susze, z którymi mamy teraz coraz częściej do czynienia, że przeżywalność ich w lesie wynosi 95 proc., czyli 95 proc. sadzonek zmikoryzowanych przeżywa, podczas gdy w szkółkach gruntowych tylko 40 proc. — mówi pani Joanna.

Pani Joanna Pietras-Bereżańska trzymająca mikoryzowaną sadzonkę

Wynika z tego, że mikoryzacja przynosi wiele korzyści. Dzięki takim rozwiązaniom las ma szansę powstać nawet na gruntach, które nie są do tego przystosowane. Takie sadzonki są odporniejsze i lepiej się przystosowują. Ponadto ich przeżywalność jest dużo większa niż tradycyjnych sadzonek. Ma to ogromny wpływ na środowisko i zwiększenie lesistości nawet w obrębie całego kraju. A mieszkańcy Rud Raciborskich mogą z powrotem cieszyć się pięknym lasem.

Jak powstaje preparat mikoryzowy?

Tworzenie biopreparatu to skomplikowany i długotrwały proces, który można podzielić go na kilka etapów.

Kolba z substratem z grzybem

Zanim będziemy cieszyć się piękną, młodą sadzonką, trzeba zadbać o samego grzyba. Proces hodowli grzyba mikoryzowego trwa około roku. Najpierw kawałki już rozwiniętej grzybni przeszczepia się na płytki z agarem, potem grzybnia rośnie. Kiedy wystarczająco się rozrośnie, trafia do kolb ze specjalnym ziarnem, do którego dodaje się pożywkę z cukrów i soli mineralnych oraz niewielką ilość antybiotyków. Kolby przechowuje się w cieplarkach w temperaturze 18 stopni, by grzybnia mogła się rozwijać. Później takie kolby trafiają do chłodni, gdzie grzyby dalej się rozwijają. W kolejnym etapie powstałą grzybnię miesza się ze specjalnie przygotowanym substratem. W takim gotowym substracie sadzi się nasionko, które powoli kiełkuje, aż wyrośnie z niego gotowa sadzonka.

Dzięki tym nowym, specjalnym sadzonkom, rudzki las znów jest piękny i pełen życia. Okoliczni mieszkańcy mogą znowu spacerować po lesie, zbierać grzyby i jagody, czy jeździć na rowerze po nowych ścieżkach. Te zmiany sprawiają, że możemy cieszyć się lasem i wierzyć, że będzie on zawsze zielony i zdrowy. To daje nam wszystkim dużo nadziei na lepszą przyszłość, nawet w obliczu zmian klimatycznych.

Klaudia Sedlaczek-Hebda

Zwykła, niezwykła rodzina

0

Gdzie jaworznianie najczęściej wyjeżdżają na grzyby? Na tak postawione pytanie, odpowiedź jest prosta – najczęściej do lasów pod Włoszczową. A z grzybobrania można wrócić do Jaworzna przez Oksę i Nagłowice. Warto zatrzymać się w tych miejscach związanych z ojcem polskiej literatury, czyli Mikołajem Rejem herbu Oksza.

Oksę znamy jako miejsce, gdzie hoduje się najsmaczniejsze świąteczne karpie, które na wigilijny stół można kupić w Jaworznie. Poza tym to urokliwe miejsce nad Białą Nidą porośnięte lasami, ze stawami i łąkami. Warto się tu zatrzymać, by poczuć świeże powietrze przesiąknięte zapachem sosnowych lasów i łąk. W Oksie można spotkać jaworznian, którzy zbudowali tu sobie letniskowe domki, by móc odpoczywać od wiosny do jesieni.

Niektóre z nich sąsiadują z gospodarstwem rodziny Ciesków, która mieszka tu z dziada pradziada. Głowa rodziny — pan Sławek jest już emerytem. Z żoną Barbarą mają wspólną pasję — tak prowadzić domowe gospodarstwo, aby nie dokuczyć przyrodzie. Dlaczego? Bo to się wszystkim opłaca. Ich dom tonie w kwiatach i krzewach, w sadzie owocowe drzewa, nieopodal oczyszczalnia ścieków, a na dachu gospodarczych zabudowań fotowoltaika. Sam dom jest nowoczesny i energooszczędny.

Każdy ma swoje zadania

W domu króluje pani Basia, która jest nauczycielką w miejscowym przedszkolu. Uczy tu dzieci, jak ważna jest segregacja śmieci, w domu zaś — jak mówi dorosły syn Konrad: — Mama opłukuje plastikowe opakowania przed wrzuceniem ich do odpowiedniego kosza. Oj, dostałbym burę, gdybym opakowanie po zjedzonym serku nie przemył i wyrzucił do nieodpowiedniego pojemnika.

Pojemniki na śmieci

Pani Basia z uśmiechem mówi, że świat będzie piękny, czysty i miły — szczególnie gdy o niego zadbamy. — Zawsze należy zacząć o siebie, potem od swojej rodziny, by dać przykład innym. Zazwyczaj worki czy kontenery u moich koleżanek są umieszczone z daleka od domu, w miejscach niewidocznych. A u mnie, każdy je widzi i nikogo nie razi ich widok, bo wkomponowują się one w ogród. I to mnie cieszy — mówi.

Za domem jest działka, na której pani Basia pod folią uprawia pomidory, paprykę i ogórki. A na otwartych grządkach inne warzywa. Pokazując je, uśmiecha się, bo są dorodne i zbiory każdego roku są duże. Na pytanie, jak ona to robi, odpowiada: — Wkładam w ich uprawę serce. Poza tym mamy dużo kompostu, który gromadzimy przez cały rok. Moje warzywa nawozów sztucznych nie znają. I z tego jestem dumna — kończy pani Basia.

Pani Basia pilęgnuje tlenowe drzewko

Fabryka w ziemi zakopana

Oksa nie jest skanalizowana. Urzędnicy gminni wprawdzie nad tym pracują, ale to jeszcze potrwa. Więc skoro potrwa, to pan Sławek wziął w swoje ręce gospodarkę ściekową gospodarstwa. Na początku, przez kilka lat, miał tak zwane szambo, które musiał często opróżniać. Poza tym zapachy, jak mówi, były ostre, a wywożenie kosztowne. Kilka lat temu zainwestował w przydomową oczyszczalnię ścieków.

Na początku sąsiedzi odradzali mi, twierdząc, że to się nie opłaca. Duże koszty, a zysk niewielki — mówili z przekonaniem. No, ale gdy rozpoczął budowę instalacji, to podglądali z daleka, a potem przychodzili obejrzeć, jak oczyszczalnia działa. — I dziś mogę powiedzieć, że się do niej przekonali. Dwóch z nich zainwestowało w taką samą. Uważam to za mój mały sukces — mówi pan Sławek. Z ochotą opowiada i pokazuje na podwórku, na czym polega działanie jego oczyszczalni.

Nigdy nie należy jej mylić ze zbiornikiem na odpady czy szambem. Jak napisane jest w instrukcji obsługi, tak jest rzeczywiście i ja się do tych słów stosuję – mówi. A potem rzeczowo tłumaczy. — Jest pięć faz. Pierwsza to gromadzenie w osadniku wstępnym ścieków, potem (faza II) napowietrzenie poprzez system membran po to, by zaopatrzyć mikroorganizmy w tlen. Tlen jest potrzebny do przemiany materii i rozkładu zanieczyszczeń. Potem następuje gromadzenie osadu na dnie zbiornika (faza III), a w górnej części zbiera się czysta woda, którą odprowadzam, bez zaciągania części stałych z dna zbiornika (faza IV). Gdy zostanie odprowadzona czysta woda do zbiornika, następuje (faza V) proces przepompowania osadu czynnego z osadnika wtórnego do osadnika wstępnego i wszystko rozpoczyna się od początku, czyli faza I.

Fotowoltaika na budynku gospodarczym

Korzyści z tego systemu są duże, a działanie jest proste. Oczyszczalnia zużywa minimum prądu i sterowana jest procesorem. —Mam możliwość jej rozbudowy — twierdzi Sławek.

Oczyszczalnia nie jest widoczna na podwórku, bo wystają z ziemi tylko pokrywy włazu oraz wolnostojąca skrzynka. — Nietrudno było otrzymać od gminnych władz zgody na budowę oczyszczalni. Kilka prostych dokumentów i po sprawie — wspomina pan Sławek. Zainstalowanie oczyszczalni niesie za sobą wiele korzyści, oczyszczoną wodą podlewa ogródek, trawę, a czasem i sad, i nie musi za tę wodę płacić.

Słońce, do roboty!

„Elektrownia słoneczna” to brzmi poważnie i ja taką elektrownię mam na dachu budynku gospodarczego. Założyłem ją cztery lata temu, ale to nic innego, jak panele fotowoltaiczne, które przekształcają promienie słoneczne w energię elektryczną. A moim kolegom mówię, że na dachu mam elektrownię, ale to tylko w żartach — mówi pan Sławek. Dziś panele fotowoltaiczne widzimy wszędzie, ale kilka lat temu było to duże przedsięwzięcie, które zakiełkowało w głowie Sławka. Nie było łatwo, bo dużym problemem były finanse — musiał wydać około siedemnastu tysięcy złotych. Poza tym jeszcze odpowiednie zgłoszenia, umowa z PGE i obliczenia, kiedy zainwestowane pieniądze się zwrócą. — Moja umowa jest na moc źródła 4,2 kW i to mi na razie wystarcza. Dziś z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że się opłacało. Koszty prądu mam niskie i śmiało mogę powiedzieć, że za prąd nie płacę. Obsługa instalacji też nie stanowi problemu. Niewielki automatyczny moduł sterujący zainstalowany jest w budynku gospodarczym — kwituje swój energetyczny projekt pan Sławek.

Gaz, miód i tlenowe drzewka

Siedząc przy kawie w ogrodzie, pan Sławek z żoną Barbarą, patrzą na wiekowy dąb, posadzony przez dziadków i opowiadają mi o swoim życiu. O trudnościach i radościach, a także o planach na przyszłość. Pan Sławek myśli o powiększeniu ilości paneli na budynku gospodarczym. Ma jeszcze marzenie, aby założyć w sadzie małą pasiekę, żeby własny miód mieć w domu. Jak twierdzi, to trudne przedsięwzięcie, bo trzeba mieć dużo wiedzy o pszczołach i rodzinie pszczelej, ale jak mówi: — Może się uda i zdołam posiąść tę wiedzę. Żona pewnie też pomoże?

Sterownia fotowoltaiki

Jest jeszcze jedna ważna sprawa dla mieszkańców Oksy, która nie jest załatwiona. To gazyfikacja. Pan Sławek jako pierwszy podpisał się na liście do zainstalowania gazu w domu. Niestety, teraz dla gminy jest to duży problem i gazyfikacja przesuwa się w czasie, choć chętnych do podłączenia gazu jest wielu.

Natomiast pani Basia koncentruje się na kwiatach kwitnących od wczesnej wiosny aż do mrozów. W sąsiedniej miejscowości widziała rosnące bananowce i nieśmiało mówi: — Może by u nas też urosły, mamy przecież zasadzone przez Konrada drzewka tlenowe, które się dobrze przyjęły.

Na pożegnanie

Pan Sławek jest dumny, że z rodziną mieszka w miejscowości z wielowiekową historią, która związana jest z Mikołajem Rejem herbu Oksza z Nagłowic. Kiedyś była to jego wieś, potem przekształcił ją w miasto, a dziś jest siedzibą władz gminnych.

Rodzinie pana Sławka życzymy powodzenia w realizacji planów — tych odległych i tych bliskich, by żyli szczęśliwie i pięknie w otoczeniu, które szanują i kochają.

Mirosława Matysik

Woda i Las – adaptacja lasów i leśnictwa do zmian klimatu

0

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zauważalne jest zwiększenie liczby niepokojących zjawisk pogodowych oraz anomalii klimatycznych. Niskie sumy opadów i ich nierównomierne rozłożenie, zwłaszcza podczas okresu wegetacyjnego, prowadzą do problemów w naturalnych cyklach życia lasu. W szczególności susze, które stają się coraz bardziej dotkliwe i częste, mają destrukcyjny wpływ na ekosystemy leśne, nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie i na świecie.

Aby przeciwdziałać negatywnym skutkom tych zmian leśnicy podejmują różnego rodzaju działania, np. projekty z zakresu adaptacji lasów i leśnictwa do zmian klimatu w górach i na nizinach. Projekty małej retencji są współfinansowane ze środków UE a realizacja zadań z tego zakresu jest nadzorowana przez Centrum Koordynacji Projektów Środowiskowych. Wśród nich można wyróżnić budowę i modernizację małych zbiorników wodnych oraz przeciwdziałanie nadmiernej erozji wodnej poprzez przywracanie ciągłości biologicznej cieków. Przynosi to wiele pozytywnych skutków.

Główną bohaterką tych podejmowanych przedsięwzięć jest woda. Mała retencja, wymiana przepustów, przywracanie ciągłości biologicznej potoków zapewniają lasom stały do niej dostęp.

W skład projektu wchodzi także ochrona terenów mokradłowych i torfowisk.

W Regionalnej Dyrekcji LP w Katowicach w projektach wzięło już udział 18 nadleśnictw. A niedawno odbyła się konferencja Lasów Państwowych, na których można było wysłuchać ciekawych wykładów o małej retencji i innych sposobach na przystosowanie lasów do zmian klimatu. Konferencja została zorganizowana przez CKPŚ i  miała na celu podsumowanie realizacji przez leśników z całej Polski II edycji projektów adaptacji lasów i leśnictwa do zmian klimatu w górach i na nizinach, a także wymianę wzajemnych doświadczeń i prezentację dobrych praktyk w zakresie budowy obiektów małej retencji nizinnej i górskiej w polskich lasach.

Współczesna gospodarka leśna opiera się na zrównoważonym i długoterminowym podejściu. Leśnicy starają się przewidzieć zmiany, jakie mogą nadejść, i odpowiednio dostosować swoje działania. Choć zmiany klimatyczne stanowią ogromne wyzwanie, ścisła współpraca naukowców, leśników i społeczeństwa może pomóc w ochronie i zachowaniu zdrowych ekosystemów leśnych na przyszłość.

Materiał powstał przy współpracy z Lasami Państwowymi.