Autorem tej znanej sentencji jest Radosław Sikorski, który wykrzyczał ją w 2007 roku pod adresem zaplecza politycznego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Ja jednak od razu przejdę na grunt Jaworzna. Z góry zastrzegam, że nie chodzi mi o dorżniecie „Watahy Sztuk” – stowarzyszenia, które pod przewodnictwem Ewy Sałużanki wspomaga różne dziwne rzeczy, a szczególnie – a może przede wszystkim – finansowo wspiera jej autorskie przedsięwzięcia.
To o jaką watahę ci człowieku chodzi? – ktoś spyta. No właśnie. Chodzi mi o watahę radnych: Mariusza Burczego i Janusza Ciołczyka, która pod przewodnictwem pisowskiej radnej Renaty Chmielewskiej ośmieliła się w 2012 roku wnieść na sesji projekt uchwały wspierającej telewizję TRWAM, aby mogła nadawać z multipleksu. Wataha ta została politycznie, a nawet psychicznie sponiewierana przez prezydenta, który sugerował wręcz, że w swych działaniach wspierających telewizję TRWAM inspirowana jest przez samego szatana.
Kolejną próbą dorżnięcia watahy było ze strony przewodniczącego jaworznickiego PiS-u, a obecnego posła, wyrzucenie Renaty Chmielewskiej z klubu radnych PiS.
Potem to już tylko same plagi spadały na panią Renatę, bo o kłopotach jej kompanów nawet nie wspomnę. Staraniem prezydentów usiłowano ją wysadzić z kierowania domem kultury w Jeleniu, np. pod pretekstem poszukania lokum dla orkiestry eM Band. Kiedy eM Band „uwłaszczył się” na majątku klubu Relaks, to dom kultury w Jeleniu prezydent postanowił przeznaczyć dla orkiestry Archetti.
A Chmielewska? A Chmielewska… fora ze dwora! I próbowano taktycznie przenosić ją na zastępstwa do innych dzielnic, aby potem – jakby mimochodem – nie mogła np. wrócić do Jelenia. I przeprowadzano z nią rozmowy, i straszono, i różne inne sztuczki stosowano, ale nic z tego nie wychodziło – waleczna Renia twardo stała na posterunku, a dom kultury coraz bardziej rozkręcał swoje działania w lokalnym środowisku.
Nie można zaprzeczyć, że pani Renata wykazywała nadludzki heroizm, ale i tak doszłoby do „dintojry”, gdyby nie równie heroiczna postawa jej ówczesnego przełożonego – dyrektora MCKiS-u Mirosława Ciołczyka. Ten, z narażeniem utraty swego stanowiska, sprzeciwiał się niecnym pomysłom prezydenta, który w swej bezczelnej mowie nad trumną Mirka nie omieszkał mu tego wytknąć.
Kiedy zmarł Mirek, to… hulaj dusza, piekła nie ma. Jego zastępca jest do pełnej dyspozycji prezydenta, więc postawiono wiszący na panią Rentą miecz puścić w ruch i wreszcie dorżnąć watahę.
Nie jest to jednak proste, bo pani Renata jest radną. Konieczne są zatem do tego dwie uchwały: Jedna, która „uwłaszczy” na majątku jeleńskiego domu kultury orkiestrę Archetti i druga wyrażająca zgodę na zmianę warunków pracy dla pani Chmielewskiej, jaką zaproponuje radzie jej przełożony – dyrektor Sebastian Kuś.
Z informacji rzecznika prasowego klubu radnych Jaworznickiego Porozumienia Obywatelskiego, pani Renata dostanie prawdopodobnie poniżającą dla niej propozycję pracy w administracji MCKiS i stosownie niższą pensję. Propozycja jest poniżająca w takim znaczeniu, że pani Renata jest pracownikiem merytorycznym w zakresie kultury, a nie urzędnikiem administracji. Psychicznie jest to rodzaj życiowego wyroku, z którym może sobie nie poradzić. A co ciekawe, w klubie środowiskowym „Podłęże” pozostał wakat po kierowniczce, która przeszła na emeryturę. No, ale może to stanowisko jest traktowane jako konfitura dla jakiegoś kolesia z Myślachowic?
Przed zbliżającą się sesją, na której obóz prezydencki prawdopodobnie dorżnie watahę, jako człowiek wierzący, pragnę nieśmiało napomknąć, że za to haniebne działanie wobec pani Renaty, Pan Bóg się na pewno, wcześniej czy później, do was odezwie. I nie chciałbym wtedy być na waszym miejscu, bo nawet Silbert was nie uratuje, choćby to on był waszym bogiem.
Józef Matysik
PS. Pani Marzenno – zwracam się do dyrektorki orkiestry Archetti. Jak powiadają starzy ludzie, to jeszcze nikt nie zbudował swego szczęścia na cudzym nieszczęściu.
Przydało by się odciąć ich od koryta.
Dla jaworznickiej władzy nie liczą się ludzie, ich kompetencje i społeczne zaangażowanie – liczą się układy i osobiste sympatie. Od pewnego czasu Jaworzno to prywatny folwark. Czyj? Odpowiedzcie sobie Państwo sami…
Na szczęście to dość odosobniona opinia rodziny Ojca Redaktora
I tu Panie Tomaszu zdania sa podzielone. Tych odosobnionych opinii można sporo na ulicy wysłuchać.
Pan panie Tosza jest doskonałym przykładem braku kompetencji i „jechaniu” na znajomościach. Doskonale pan o tym wie, o ile nie cierpi pan na zaburzenia osobowości …PS. Moja opinia i to nie tylko o pana osobie zdecydowanie nie jest odosobniona.
Printscreen zrobiony 🙂
Super!
Agnieszko, zawsze jak coś twój wujek napisze, to musisz się pod nim podpisywać a priori..?
Arturze Wójtowicz vel Barton, chyba z pół wieku masz człowieku na koncie, a merytoryki wciąż brak. Wypadałoby tylko zapytać : co Ty chłopie jadasz, że tak głupio gadasz? Ale nie zapytam. Twoje ataki ad personam (jak to często mawia twój idol – Silbert) różnią się od siebie tylko natężeniem chamstwa , prostactwa i złośliwości. Tosza już się odezwał. ty również, czekam jeszcze na ostatniego waszego kolegę Chałudę, o ile jest dysponowany… Taka wasza trójka Drombo 😉
Jezeli radna miejska chce uchwaly w sprawie multiplexu to swiadczy o niej wszystko.
Oj ,oj ale się stało !!
„Propozycja jest poniżająca w takim znaczeniu, że pani Renata jest pracownikiem merytorycznym w zakresie kultury, a nie urzędnikiem administracji. Psychicznie jest to rodzaj życiowego wyroku, z którym może sobie nie poradzić.”
Kultowe cytaty z polskich komedii
Mój mąż? Mój mąż z zawodu jest dyrektorem!
Pasuje do pani Reni jak ulał.