poniedziałek, 13 maja, 2024

Oczywista Nieoczywistość: Australia cz. 1 (fragmenty)

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość: Australia cz. 1 (fragmenty)

Oczywista Nieoczywistość: Australia cz. 1 (fragmenty)

- Advertisement -

Aborygeni: ludność pierwotna, rdzenna, tuziemcy,
tubylcy, krajowcy, autochtoni,
– łac. Aborigines, czyli pierwsi mieszkańcy,
W. Kopalinski, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych,
Wiedza Powszechna, Warszawa 1967, s. 12.
[kojarzeni zazwyczaj z tubylczą ludnością Australii]

Aborygeni: w potocznym znaczeniu brudni, rozczochrani,
bezdomni, złomiarze, menele, swym wyglądem
przypominający australijskich Aborygenów

Czy wiesz kto to Aborygen? Ciemny, chudy, w koronie z kołtunów, w strzępach ubrań imitujących nagość, z konstelacją nieznanych malunków na twarzy, atrybutami losu w wychudzonych dłoniach, w butach opowiadających nieme historie..?

Nie, nie pytam czy byłeś kiedyś w Australii. Pytam jedynie, czy widziałeś kiedyś rdzennego, w swoim unikatowym mikrokosmosie z betonu, pośród którego strzelających w górę palców mkną okresowe rzeki ich cichych wędrówek?

Ayers Rock (Uluru) – jeden z symboli Australii

[…] Gdybyś otworzył encyklopedię czy słownik, przeczytałbyś pewnie, że Aborygen to przedstawiciel pierwotnej, w powszechnym znaczeniu tubylczej ludności Australii. Jednak co dziwne, żaden słownik nie wspomina o tym, że Aborygenów można spotkać bliżej i aby zetknąć się z ich dniem powszednim, wcale nie trzeba lecieć tak daleko, gdzieś na spieczony przez słońce dziki koniec świata.
Niedorzecznością niedorzeczności jest także to, że prawdziwa Australia istnieje tylko tam, gdzie jej pierwotni mieszkańcy, prawdziwi jak ona. Reszta to cień, niewyraźne, lustrzane odbicie, wegetujący, kostyczny związek australijski. Prawdziwa bowiem Australia, prawdziwi Aborygeni są tam, gdzie ich świat. Bliżej niż myślisz. W tym mieście mieszkają rdzenni. Pośrodku świata, do którego już nie należą, który im odebrano przed laty, nieodwołalnie, na zawsze, z którego ich wykluczono.

Obiecano nowy, lepszy, piękniejszy. Nie nadszedł. Czekali długo. Teraz nie czeka już nikt. […] A oni żyją w diasporze z żelaza, swoim własnym, umęczonym życiem, w miejscach wybranych przez swoją starszyznę. Wszechobecni jak duchy, jak wychudzone zjawy, tam gdzie ziemia jest nieurodzajna, gdzie pośród ruin i straszących zgliszcz, pomostów, kopalń, starych zakładów, hal i hut, na zimnych dworcach i białych od mew wysypiskach, wśród
wyburzonych reliktów przeszłości liczą na dziś, nie wierząc w jutro.
Jak ich odwieczni pobratymcy z nieosiągalnych antypodów, Aborygeni tutejsi żyją na niekończącym się wygnaniu powszedniego dnia, ciemni, brudni, cuchnący, chudzi, usmarowani Bóg jeden wie czym. Żyją własnym życiem; ciężkim, smolistym, oscylującym w kręgu dwóch jedynie barw, rażącej bieli i soczystej czerni, przechodzących codziennie w swe mgliste odcienie, sklejone żywicą nędzy.
[…] Popatrz przez okno. Przecież i ty mieszkasz w Australii.
Wszak jeszcze dziś spotkasz na swej drodze rdzennego, Aborygena z krwi i kości. Wśród anonimowej masy pędzących donikąd, przemykał będzie niejeden z nich, poznasz go na pewno, nie sposób nie poznać ludzi smukłych jak struna, z garbem wielkości orzecha, z twarzą zarysowaną jak kartka papieru, pędzących ulicami, taszczących cały swój świat, swój zwyczajny dzień, na żelaznych wózkach wyjących ze wstydu.

Wstaję przed świtem, kładę się spać, otwieram okno. Widzę ich. Słyszę ich szepty, jęki umęczonych wózków, wyschniętych gardeł. Są wszechobecni, bezsenni, bezdomni… […] W mieście są ich całe rzesze. Ukrywają się sprzed światem w leśnych rezerwatach, kamiennych kruchtach miejskich bram, dworcach, spelunach i miejscach spod ciemnej gwiazdy, czekając na słońce o zapachu leniwych pomarańcz, na mrok, upragnioną noc, która pozwoli być im ponownie sobą, we własnym totemicznym świecie, gdzie najważniejszym z bóstw jest kawałek złomu, a jednym z jego wcieleń zatopiona w mazi niepamięci ospała grudka węgla. Codziennie ciągną wózki i rowery, na umęczonych ramionach dźwigając kilofy, młoty, łopaty i klucze, kwintesencję ich zbierackiego trybu życia. Tak jak im każe odwieczne prawo, prastary instynkt, rdzeń tożsamości.
Ciągle szukają, szukają jutra, by przeżyć dziś. Korowodami ciągną do swych świątyń, swoistych Mekk, niepowtarzalnych Ayers Rock, gdzie czeka na nie doczesna zapłata, złocista pieśń u kresu pielgrzymki, objuczona darami, taszczonymi na wózkach o nogach ze Słońc. To tutaj ich kapłani przyjmują ofiary, składając je na ołtarzu rdzy. Potem zaś raczą ich dłonie chłodem pobrzękujących monet, balsamem banknotów, które i tak w większości przypadków w cudowny sposób przemienią się w wino. Święte misterium zatoczy swe koło. (C.D.N)
Jarosław Sawiak

Jarosław Sawiak
- Advertisment -

Otwarcie wodnego placu zabaw jeszcze w maju

Od 30 maja będzie można ponownie korzystać z wodnego placu zabaw na jaworznickich plantach. Od czwartku, 30 maja, dzieci będą miały możliwość korzystania z wodnego...

Rodzeństwo Guja na podium

W Wolbromiu odbyły się Mistrzostwa Małopolski Juniorów w Judo, które zdominowali reprezentanci TS Wisła Kraków zdobywając aż sześć złotych medali.Tego samego dnia przeprowadzono także...

Kolizja przy ul. Górnośląskiej

Kolizja na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i Jaworznickiej w Jaworznie. Zderzyły się ze sobą dwie osobówki. Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i Jaworznickiej. Zderzyły...