niedziela, 12 maja, 2024

Oczywista Nieoczywistość: Australia cz. 2

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość: Australia cz. 2

Oczywista Nieoczywistość: Australia cz. 2

- Advertisement -

[…] Właściwie nie wiadomo kto pierwszy w mieście odkrył ich istnienie, ich egzystencję, rezerwaty, kto pierwszy ich znalazł. Wiadomo tylko, kto ich stworzył. Ale o tym szaaa…!
[…] Aborygeni wstają bardzo wcześnie, zanim wstaną ich żony, dzieci, starszyzna. Wraz z jutrznią pustyni, zwiastunem świtu.

Zanim słońce zdąży wychynąć zza iglastych drzew, oni już suną na nogach, rdzenni mieszkańcy okolicznych lasów, okolicznych betonowych gajów. Polują na kawałek złomu, drutu, wygięty ceownik, na stare drzwi, metaliczne kąski, patrzą jak sępy w padlinę, zaglądając i węsząc wciąż wszędzie, przy każdej dziurze, zaułku, kącie, koszu, bramie, wszędzie tam, gdzie utkwiony w oczach wykrywacz metalu zacznie dźwięczeć garścią
ciężkich monet. Wraz z nadchodzącym świtem pojawiają się, na pustych placach, ulicach, przy sennych kopalniach, hutach, umierających zbyt wcześnie. Tam, gzie odziane w mundury wynocha nie zdąży na czas. Kiedy rozkręca się spirala dnia uchodzą do swych rezerwatów, z których kraju rzucają spojrzenia myśliwych w sylwetkę niedoszłej ofiary; rury wygiętej w bezkresne U, blach sytych od grząskiego piachu, zbłąkanego pręta o spękanych żyłach. Zgubione na płaskim pustkowiu ofiary nie maja szans, wytropione przez niezastąpione nozdrza rdzennych, wpadają w pułapkę, której to kresem jest gardziel
w lepkim ukropie wielkiego pieca.

[…] To czarownicy. Wraz z aromatem poprzedniego dnia, zwietrzałego wina, pośród procesji, gdzie pod stopami chrzęści rozbite szkło zamiast kwiatów, pchają codzienność na swych starych gołych sukach, na miękkim dywanie sprasowanych petów. To wszystko po to by dotrzeć do celu, wraz z trofeami swych wojennych wypraw, celami codziennych polowań i wszystko po to, by kwintesencję ich bytu zamienić w pieniądz. Kiedy zaś sanktuaria zamkną swe podwoje dnia, oni czekają nadal u drzwi wyroczni, czekają na jutro, nie wiedząc czy jutro nadejdzie. Ich nadzieja umiera ostatnia. Dopiero potem oni. Ci, którzy żyją, czekają na świetlisty klosz pomarańczy.

[…] Rdzenni najbardziej lubią porę popołudniowej sjesty, kropionej winem z kartonu, napojem bogów. Nieznośne życie, bez komunii obleczonej monstrancją szarego papieru wydaje się puste. Lecz wraz z komunią świętej krwi pojawia się przyszłość, w haustach modlitwy, niewyraźnych słów, śmiechów i planów wojennych. A potem robi się cicho…
Wtedy rozchodzą się do swych domów, wśród czterech ścian swych strzelistych jaskiń, łykają przesoloną strawę, patrząc na swoje wysuszone kobiety, posiwiałe matki i dzieci bez imion. Mijają minuty, godziny, wieczność. A kiedy robi się ciemno i ich spocone matrony, zleżałe od ich spracowanych ciał, kładą stygnące dzieci spać, odrywając je niczym rzepy od skostniałych badyli nóg swoich ojców, wujków lub panów z sąsiedztwa, oni wychodzą ze swych zbiorowych łóżek bez pożegnania, w milczeniu, rozcinając ciszę przeciągłym płaczem pochylonych drzwi. Nie wiedzą czy wrócą o świcie.

Mają jedynie nadzieję, że wrócą z tarczą, niosąc na swoich barkach wyśmienite łupy, soczysty owoc swych ciężkich zmagań. Obładowani potencjalnym jutrem, cuchnącym wirującym tytoniem i gęstą mgłą, gęstniejącą ciszą. A potem ponownie wracają do swych domów. Zamykają oczy, biorą głęboki oddech. Następnie wstają, by spojrzeć w miejsce gdzie ich uśpione żony, otulone drobnymi gałązkami rączek ich dzieci, otwierają swoje oczy by się przekonać, że to naprawdę oni, że wrócili na jawie, nie tylko we śnie. Że znów na ich gorących piersiach będą grzać do rana swe małe gałązki, tak jak co noc. Zanim Ci wyjdą przed świtem, by znów pokłonić się słońcu i po raz kolejny wyruszyć w swą cichą wędrówkę, ku niebotycznym świątyniom z żelaza, na których drzwiach znowu zawieszą swoje ciężkie, metaliczne wota.
Popatrz na nich. Spójrz, jak na ulicy, pośród odgłosów prawdziwego życia, żyją właśnie oni, autentyczni, niebagatelni, równie umowni, prawdziwi i dziarscy, tak, jak ich dzieje, najnowsze dzieje mojej Australii.
Jarosław Sawiak

Jarosław Sawiak
- Advertisment -

Kolizja przy ul. Górnośląskiej

Kolizja na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i Jaworznickiej w Jaworznie. Zderzyły się ze sobą dwie osobówki. Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu ulic Górnośląskiej i Jaworznickiej. Zderzyły...

Z perspektywy: Parę pytań i podpowiedzi

Jak tylko czas pozwala, to średnio raz w roku staramy się spotkać z kolegą z Belgii, członkiem naszej seterkowej rodziny. W tym roku postanowił...

Słowo na niedzielę: W niewysłowiony sposób stał się nam bardziej bliski jako Bóg, kiedy oddalił się od nas jako człowiek

Tak oto ujął jeden z aspektów wniebowstąpienia Chrystusa św. Leon Wielki (+461). Niewątpliwie ta myśl, dla nas śmiertelnych i krótkoterminowych, jest otwierającą inne ważne...