Reklama

Amerykański sen na czterech kółkach - moje doświadczenia z rynkiem aut powypadkowych

Agencja
24/10/2024 13:21

Rynek motoryzacyjny nieustannie mnie zaskakuje. Przez ostatnie 15 lat napisałem setki artykułów o samochodach, ale temat importu aut powypadkowych z USA wciąż budzi we mnie szczególne zainteresowanie. Dlaczego? Bo to fascynujący przykład tego, jak spryt i przedsiębiorczość Polaków potrafią zamienić pozorną stratę w zysk.

Pierwsze kroki w świecie amerykańskich aukcji

Zaglądając na aukcje samochodowe usa, można się przekonać, że możliwości są naprawdę imponujące. Czasami trudno uwierzyć w ceny, jakie widzę na ekranie. Niedawno śledziłem licytację rocznego Mustanga GT z niewielkim uszkodzeniem przedniej części – final price był niższy niż cena podobnego, 5-letniego egzemplarza w Polsce! To właśnie takie okazje przyciągają coraz więcej Polaków do tego biznesu.

Import nie jest jednak dla każdego. To trochę jak gra w pokera – trzeba umieć przewidzieć kilka ruchów do przodu. Sam proces zakupu może wydawać się skomplikowany, ale platformy aukcyjne robią co mogą, by go uprościć. Weźmy na przykład AutoBidMaster (https://www.autobidmaster.com/pl/search/) – ich interfejs jest intuicyjny, a dokumentacja szkód szczegółowa. To spory plus dla początkujących "łowców okazji".

Anatomia udanej transakcji

Moi czytelnicy często pytają: "Czy to się naprawdę opłaca?". Odpowiadam zawsze tak samo – to zależy. Kluczem do sukcesu jest umiejętność dokładnej kalkulacji wszystkich kosztów i ryzyk. Transport morski to podstawa – zazwyczaj trzeba liczyć od 2000 do nawet 4000 dolarów, w zależności od gabarytu pojazdu i aktualnych stawek frachtowych. Do tego dochodzi ubezpieczenie transportu, cło, podatek VAT i koszty agencji celnej.

Pamiętam przypadek mojego kolegi Marka. Kupił Tesłę Model 3 z uszkodzonym przodem. Wszyscy pukali się w głowę – elektryk z USA? To się nie uda! A jednak. Po trzech miesiącach auto było jak nowe, a on zaoszczędził grubo ponad 100 tysięcy złotych. Kluczem do jego sukcesu było dokładne przestudiowanie dokumentacji technicznej i konsultacje z warsztatem jeszcze przed zakupem.

Pułapki i wyzwania

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nie wszystkie historie kończą się happy endem. Widziałem "okazje", które okazały się finansową katastrofą. Ukryte uszkodzenia, problemy z homologacją, brak części – lista potencjalnych pułapek jest długa jak kolejka do wydziału komunikacji w poniedziałkowy poranek.

Największym wyzwaniem często okazuje się nie sama naprawa, ale biurokracja. Proces rejestracji powypadkowego auta z USA potrafi przetestować cierpliwość nawet najbardziej opanowanej osoby. Wymagane dokumenty, tłumaczenia przysięgłe, badania techniczne, czasem dodatkowe opinie rzeczoznawców – to wszystko zajmuje czas i generuje dodatkowe koszty.

Zmiany na rynku w ostatnich latach

Co ciekawe, rynek bardzo się zmienił przez ostatnie 5 lat. Kiedyś sprowadzaniem zajmowali się głównie "zawodowcy". Dziś? Spotykam nauczycieli, informatyków, lekarzy – ludzi z różnych branż, którzy postanowili spróbować swoich sił w tym biznesie. Paradoksalnie, pandemia i kryzys na rynku nowych aut tylko zwiększyły zainteresowanie importem z USA. Gdy ceny w Europie szaleją, alternatywa zza oceanu staje się jeszcze bardziej kusząca.

Internet i nowoczesne technologie znacząco ułatwiły cały proces. Dziś możemy obejrzeć auto z każdej strony dzięki szczegółowym zdjęciom w wysokiej rozdzielczości, przeanalizować raport szkodowy, sprawdzić historię serwisową. To diametralna zmiana w porównaniu z czasami, gdy trzeba było polegać na kilku niewyraźnych fotografiach i słowie sprzedającego.

Trendy i perspektywy

Obserwuję też ciekawe zmiany w preferencjach kupujących. O ile kiedyś dominowały tanie auta z segmentu średniego, dziś coraz więcej osób interesuje się pojazdami premium i elektrykami. Tesla, Porsche, wysokie wersje BMW czy Mercedesa – to już nie rzadkość na aukcjach. Przy tych markach różnice w cenach między rynkiem amerykańskim a europejskim są najbardziej zauważalne.

Szczególnie interesujący jest trend związany z autami elektrycznymi. Początkowo wielu mechaników bało się ich naprawy, ale z czasem pojawiły się wyspecjalizowane warsztaty, a dostęp do części i wiedzy technicznej znacząco się poprawił. To otworzyło nowy rozdział w historii importu aut z USA.

Praktyczne wskazówki

Na koniec kilka rad od starego motoryzacyjnego wygi. Po pierwsze, nie śpieszcie się. Obserwujcie aukcje minimum miesiąc przed pierwszą licytacją. Uczcie się rozpoznawać prawdziwe okazje. Nawiążcie kontakt z zaufanym warsztatem jeszcze przed zakupem – ich opinia może być na wagę złota.

Po drugie, dokumentacja to podstawa. Zawsze sprawdzajcie dokładnie historię pojazdu, analizujcie zdjęcia uszkodzeń, pytajcie o dodatkowe informacje. Lepiej spędzić więcej czasu na research niż później żałować pochopnej decyzji.

Po trzecie, bądźcie realistami w kwestii kosztów i czasu naprawy. Często widzę, jak ludzie zakładają zbyt optymistyczne scenariusze. Zawsze dodajcie minimum 20% do wstępnego kosztorysu naprawy – to moja złota zasada, która wielokrotnie się sprawdziła.

To fascynujący kawałek motoryzacyjnego rynku. Ryzykowny? Pewnie. Skomplikowany? Bywa. Ale czy wart uwagi? Zdecydowanie tak. Zwłaszcza jeśli ma się odpowiednią wiedzę, cierpliwość i... odrobinę szczęścia. A najważniejsze – ten rynek wciąż się rozwija i ewoluuje, oferując nowe możliwości dla tych, którzy potrafią je dostrzec i wykorzystać.

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do