
Galeria Podcienie w Hali Widowiskowo-Sportowej prezentuje wystawę prac Gabrieli Bartosik. Zatytułowano tę wystawę „Archeologia wspomnień”. Nad tą ciekawą wystawą pracował Marcin Miliński z MCKiS. Wystawę można oglądać do 19 marca.
Gabriela Bartosik – jaworznianka, z zawodu księgarz, z zamiłowania księgarz, miłośniczka sztuk wszelkich, literatury, malarstwa, muzyki. - Sztuką żyję od zawsze – mówi – a moja działalność artystyczna rozpoczęła się stosunkowo niedawno.
Ela Bigas: Na wystawę składają się kolaże. Ciekawi mnie to skąd pochodzą do nich zdjęcia? Czy to są zdjęcia z Pani rodzinnego albumu?
Gabriela Bartosik: W 90 procentach to moje rodzinne zdjęcia, ale też jestem pasjonatką Urbex-ów, to eksplorowanie opuszczonych domostw. Są domy całkowicie porzucone, pozostawione gdzieś tam w polach. Znalazłam kilka takich domów w Sławkowie, to przepiękna miejscowość, malutka, klimatyczna, typowo galicyjska. I tam znalazłam kilka takich opuszczonych chatek. W jednej z nich znalazłam legitymację ubezpieczeniową. Wszystko było przez kogoś już spenetrowane, a stare papiery porzucone. Powiem szczerz przywłaszczyłam sobie legitymację ubezpieczeniowa, zdjęcia też są wykorzystane, ale osoby są niewidoczne.
Świat, do którego zabiera Pani widza jest bardzo zaskakujący, niepokojący i nierealny. W jakie światy, Pani zdaniem, zabiera Pani odbiorcę?
Pragnę tych ludzi, którzy już nie istnieją, bo to w większości osoby zmarłe, przenieść do naszych czasów. Chcę pokazać im naszą rzeczywistość. Przenoszę ich na wakacje nad morze, do miasta. A widzów chcę zapoznać z przeszłością, z historią, która ma duszę, żebyśmy poszukali swoich korzeni, bo to jest najważniejsze.
Co niezmiennie Panią inspiruje?
Inspiruje mnie wszystko, co stare, zniszczone, rozlatujące się, rzeczy, na które nikt nie zwraca uwagi. Odkryłam ostatnio, że kocham zbierać rzeczy na śmietnikach. Byłam ostatnio na plaży w Walencji, gdzie morze wyrzuciło mnóstwo popowodziowych rzeczy, które gdzieś tam rzeki porwały i odkryłam, że to jest raj.
Jakie emocje chce Pani budzić o odbiorcy?
Żeby się zastanowili jakie są ich korzenie, nie biegli tak do przodu, tylko poszukali swojej kotwicy. To jest dla nas najważniejsze, żeby sięgnąć do głębi, nie biec z zamkniętymi oczami do przodu, tylko poszukać korzeni.
Czy lubi Pani ocenianie swoich prac? Czy odnosi się Pani do tych opinii nawet jeśli są negatywne?
Lubię być oceniana, ale negatywne opinie nie robią na mnie wrażenia, bo ja jestem tak w sobie zacietrzewiona, w tym, co robię, że ja przyjmę oczywiście krytykę, zgodzę się z nią, ale i tak zrobię swoje.
Co w pani artystycznych planach?
Oj, bardzo dużo. 13, 14 marca będzie wystawa tej poprzedniej „Światy równoległe”, w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim, na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej. Muszę się pochwalić, że już mam swojego kuratora, opiekuna moich zdjęć. Jest to filmoznawca pan Andrzej Pitrus. Zainteresował się tym, co ja robię, bardzo mu się to spodobało. Jestem wpisana w grand Uniwersytetu Jagiellońskiego i jadę z tym Uniwersytetem do Londynu na wystawę. To grand o tematyce arteterapii. Prezentowane będzie to, co jest w tej chwili w Krakowie. Będą też na Uniwersytecie moje warsztaty z robienia biżuterii. Moja wystawa i w Krakowie i w Londynie będzie wspólną z artystką malarką Agatą di Masternak. Opowiada o tej artystce film „Twarze Agaty” w reżyserii Małgorzaty Kozery. To świetny dokument o walce Agaty z chorobą dzięki sztuce. Będzie prezentowany w Krakowie i w Londynie, gdzie będziemy się wystawiały na Uniwersytecie Middlesex. Londyn będzie w kwietniu. Aktualnie w Oświęcimiu wisi jedna moja praca na wystawie „Autobiografia”. Przez wystawcę zostałam zaproszona do indywidualnej wystawy do nowej Galerii Tadé Makowskiego w Oświęcimiu. Na cały okres wakacji zostałyśmy z Anitą Nowak, fotografką z Bielska-Białej zaproszone tam do indywidualnej wystawy. W październiku już jestem zaproszona do Katowic na wystawę „Kobiety w sztukach performatywnych” w ramach cyklu „Sztuka w służbie ducha i ciała”. Jestem w szoku, że to się tak dzieje.
A więc jest dobrze.
Zdjęcia się podobają, ja jestem szczęśliwa, że to, co robię, ktoś zauważył, że jest to coś innego niż ogół fotografii, to jest moje wewnętrzne, tym bardziej, że ja nie mam wykształcenia artystycznego, ja to robię intuicyjnie, wyrażam siebie.
Życzę dalszych sukcesów, dziękuję za rozmowę Ela Bigas
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie