niedziela, 12 maja, 2024

Oczywista Nieoczywistość: Upadek Josepha Grande`a (cz. 7)

Strona głównaFelietonOczywista Nieoczywistość: Upadek Josepha Grande`a (cz. 7)

Oczywista Nieoczywistość: Upadek Josepha Grande`a (cz. 7)

- Advertisement -

Skręcił w prawo. Wąska uliczka, ciągnąca się delikatnie w górę, oficjalnie zwana ulicą Górniczą zabudowana była niewielkimi kamienicami, które lata swej świetności miały już dawno za sobą. Mijał niewielkie sklepiki, zakład szewski, pralnię, osadzoną trochę w głębi suszarnie ryb, których odór roznosił się w przytłaczającym, niżowym powietrzu. Przeszedł na lewą stronę duktu, zderzając się niemal z witryną starego zakładu zegarmistrzowskiego.

To właśnie tutaj po raz pierwszy spotkał Marię. Pracowała tu wówczas na czwartą część etatu, układając skrzętnie i z namaszczeniem małe ozdobne zegarki, pozytywki, szkatułki, porcelanowe figurki, przecierając z kurzu wiszące na ścianach majestatyczne zegary, nakręcając je wszystkie jeden po drugim, czasem raz na dobę, czasem raz na trzy dni, czasami raz na tydzień. Krzątała się po niewielkim wnętrzu w towarzystwie nielicznych klientów, jeśli w ogóle tacy byli. Od czasu do czasu schodził do sklepiku z ciasnego mieszkania na piętrze stary właściciel, dziewięćdziesięcioletni zegarmistrz; doglądał swoich włości, czasem coś burknął pod nosem, za każdym razem brał jedno ze swoich starszych zazwyczaj cacek do ręki, badawczo lustrował przenikliwym okiem, zaopatrzonym w powiększające szkło, za każdym razem sprawdzał, czy na wejściowych drzwiach karteczka z napisem „otwarte” i „zamknięte” obrócona jest tą stroną, którą należy, a potem ciągnął swą przydługawą tyradę o tym, jak to możliwe, że ludzie nie chcą kupować zegarów, zarówno tych ściennych, jak i tych małych, na rękę. Dziwiła go przytłaczająca pustka w sklepie, przerywana zaledwie kilka razy za dnia przez kogokolwiek. Jednak z uporem maniaka trwał przy prowadzeniu swego nierentownego sklepu, wypłacając Marii co tydzień niewielką pensję.

Foto: Wikipedia

I to właśnie tutaj, przed laty, Joseph po raz pierwszy ujrzał Marię. Stanął wówczas przy witrynie brnąc z wolna do pracy, kiedy to jego oczom ukazała się czyjaś sylwetka. Z początku myślał, że to kartonowa postać z jakiejkolwiek bądź reklamy, ta jednak nie pasowała mu do wystroju tego staroświeckiego miejsca. Następnie postać ta poruszyła się, uniosła głowę i spojrzała na Josepha. Nie była to persona z kartonu, niema, wyzuta z życia. To była Maria, dziewczyna o dużych błękitnych oczach i ciemnych, długich włosach, spiętych w warkocz. Josepha przeszedł wówczas dreszcz. Odwrócił gwałtownie i równie nieporadnie wzrok i poszedł dalej dygocząc i ciężko oddychając.

Od tego dnia, zazwyczaj o tej samej porze szedł w ten sam sposób z nadzieją zobaczenia jej choćby na chwilę. Czasami nie było jej wewnątrz. Czuł wówczas rozgoryczenie i pustkę. Jednak za każdym razem gdy widział ją choćby przez chwilę, czuł jak jakaś nieznana energia przepełnia każdą cząstkę jego ciała, umysłu i duszy. Miał wrażenie, że jakieś nieznane źródło mocy wypełnia go bez reszty. Za każdym razem wówczas przychodził mu na myśl rozładowany akumulator, który w ostatniej chwili ktoś ratował przed technologicznym zgonem. Naładowany, nabuzowany wrażeniami mknął wówczas do pracy przyśpieszonym krokiem nie myśląc o niczym i o nikim innym jak tylko o niej. Każdego dnia stawał przed lustrem, spoglądał na siebie przez długie chwile, oceniał czy aby na pewno wygląda jak należy, a potem czynił generalne próby tego, w jaki sposób tym razem podejdzie do witryny, jak spojrzy na nią, z jak bardzo udawaną obojętnością odwróci od niej wzrok, w jaki sposób uda mu się w końcu przemóc samego siebie by wejść do środka i w końcu jaki będzie pierwsze słowo, które do nie wypowie. Stało się jednak inaczej.

Minęło bowiem sporo czasu; wielokrotnie odchodził z pozoru bezwiednie od drzwi, gdy w końcu jednak przemógł się by zajrzeć do wnętrza i to zapewne tylko (lub aż) dlatego, że kilkanaście metrów poniżej ujrzał jednego ze swych przełożonych, którego w tej chwili nie miał ani ochoty widzieć ani słyszeć, kiedy nacisnął klamkę, pchnął drzwi, które ustąpiły lekko, oznajmiając jego obecność dźwiękiem zawieszonego na framudze dzwonka, to właśnie wówczas usłyszał głos:- Myślałem, że już nigdy Pan do nas nie wejdzie.- Joseph stał jak oszołomiony. To nie był głos Marii. Były to mocne choć nieco ochrypłe słowa starego zegarmistrza.- Niestety Marii nie ma dziś w pracy- dodał. – Marii?- spytał Joseph.- Tak. Przecież to do niej przychodzi Pan każdego dnia- odpowiedział. Joseph nie wiedział co powiedzieć. – Będzie dopiero pojutrze.- dodał. Minęło kilka niezręcznych sekund, po upływie których Joseph zapytał:- Aż tak bardzo to widać?- Proszę Pana- zaczął starzec- żyję wystarczająco długo by widzieć takie rzeczy. Kiedy więc przyjdzie Pan do nas pojutrze, to niech tylko z pozoru będzie to Pana droga do pracy. Niech więc Pan przyjdzie do nas i zapyta o mnie. Ja wówczas zejdę. – I?- spytał Joseph zdawkowo. Starzec skrzywił się nieco i powtórzył- Proszę przyjść do nas pojutrze.

Tak się więc stało. Po niemal godzinnej próbie generalnej przed lustrem Joseph wyszedł ze swego mieszkania i równym krokiem poszedł w kierunku Górniczej. Pnąc się ponownie lekko pod górę dotarł do celu wędrówki. W zasięgu wzroku nie widać było nikogo. Leki wiatr rozrzucał jedynie pojedyncze, żółte liście, odbijając je anemicznie o ściany budynków. Nacisnął klamkę delikatnie. Czuł jak szumi mu w głowie, jak krew pulsuje i uderza o wewnętrzne obramowanie ciała, czuł ekscytację i strach, podniecenie i znużenie, radość i smutek. Czuł, że właśnie coś dobiega końca, że od dzisiaj nie będzie już tylko anonimową personą przemykającą codziennie tuż obok, tak beznadziejnie wyszukującą swym mętnym wzrokiem dziewczyny swoich marzeń, czuł że będzie mu brakowało owego odklejenia od rzeczywistości, owego bujania w obłokach, w nierealnym świecie, że już nie będzie tylko tego czego nie ma, że to czego nie było, teraz staje się faktem. Bał się tego. Bał się zmiany. Czuł jednocześnie, że teraz już nie ma wyboru. Drzwi nie ustąpiły jednak. Popchnął raz jeszcze, i jeszcze raz. Ogarnęło go przygnębiające zdziwienie i rozczarowanie. Ponownie obejrzał się za siebie. Ulica nada była pusta. Odwrócił się w stronę drzwi. Na dużej, zakratowanej szybie, ozdobionej śnieżnobiałą firaną majaczył nie pozostawiający wątpliwości napis „Zamknięte”.

Joseph zapukał więc delikatnie. Po chwili po raz kolejny. Trzeci raz uczynił to zdecydowanie mocniej. I już miał odejść rozczarowany, kiedy usłyszał zgrzyt klucza i dźwięk dzwonka. W niewielkiej przestrzeni pomiędzy framugą, a skrzydłem drzwi pojawiła się twarz… Marii. –Słucham Pana?- spytała. Josepha zamurowało. Przez godzinę tkwienia przed lustrem zdołał przećwiczyć z pozoru wszystkie warianty dzisiejszego spotkania. Tego jednak nie wziął pod uwagę. Maria zmarszczyła brwi pytająco. – Dzień dobry- odparł w końcu.- Byłem na dziś umówiony z właścicielem, z Panem… (o zgrozo, Joseph nie znał imienia starszego mężczyzny) – Z panem Zygmuntem…- dokończyła za niego Maria. – Tak, właśnie tak. – odparł. – Wiem, wujek wspominał wczoraj o Panu. Joseph uśmiechnął się nieco pewniej. – Proszę wejść. Wszedł więc do ciemnego, dziwnie pustego wnętrza. Było tu nieprawdopodobnie wręcz cicho. Ani jednego tyknięcia, szumu, odgłosu pozytywek czy dzwonków. Wszystkie zegary stały; nieruchome, ciche, bez życia. Maria gestem dłoni wskazała mu krzesło, jedno z dwóch, tuż obok małego okrągłego stolika w rogu pomieszczenia. Joseph usiadł, Maria naprzeciw niego. Spoglądał na nią speszony. – A gdzie Pan… Zygmunt? Maria splotła swoje dłonie, po czym oparła je na stoliku. Spojrzała na Josepha przymglonym nieco wzrokiem. – Nie żyje. Zmarł dzisiaj w nocy. Joseph poczuł jak cała krew odpływa mu do nóg, które w jednej chwili zrobiły się ciężkie jak ołów. – I co teraz?- zapytał sam siebie- I co teraz?!!! (C.D.N.)
Jarosław Sawiak

Jarosław Sawiak
- Advertisment -

Słowo na niedzielę: W niewysłowiony sposób stał się nam bardziej bliski jako Bóg, kiedy oddalił się od nas jako człowiek

Tak oto ujął jeden z aspektów wniebowstąpienia Chrystusa św. Leon Wielki (+461). Niewątpliwie ta myśl, dla nas śmiertelnych i krótkoterminowych, jest otwierającą inne ważne...

Jaworzno mało znane – Wojny o grody

W dzisiejszym odcinku historyk Jarosław Sawiak zabierze Państwa do epoki średniowiecza. Opowie jednocześnie o tym, czym były średniowieczne wojny o grody oraz o tym,...

Motywacja – Klaudia Pietrzyk

W artykule rozwinięto szerokie spektrum podejścia do zagadnienia motywacji. Jest to dziedzina, która wymaga jeszcze wielu lat badań. Mimo to postarano się zdefiniować to...