Reklama

Zdarzyło się w Jaworznie. Historie prawdziwe. Jechała pani za szeroko

Baba za kółkiem. Tak się mówi o kobiecie-kierowcy (kierowczyni?), tak mawiają mężczyźni i to określenie ma moim zdaniem wydźwięk pejoratywny, z elementem kpiny i lekceważenia. Sama doświadczam na drodze poczucia wyższości „faceta za kółkiem”, choćby w takich sytuacjach, gdy jadę sobie z całkiem przyzwoitą prędkością i ktoś za mną nie może się irytować, że spowalniam ruch, ale gdy macho za mną się zorientuje, że przed nim jedzie „baba”, nagle doda gazu, przekroczy wszystkie linie ciągłe, że już o dozwolonej prędkości nie wspomnę, i mnie wyprzedzi. Choćby nie wiem co, bo by mu na męskości ujęło, gdyby jechał za, a nie przed „babą”.

Napisała do mnie pani Beata. Mail zaczynał się tak: „Dobrze, że jest taka możliwość, żeby opowiedzieć komuś swoje wydarzenie i że zostanie opisane w gazecie. Jak przeczytałam Pani ostatni artykuł, od razu wiedziałam, co chcę opisać, bo do dziś jak sobie wspomnę, co mnie kilka lat temu spotkało na drodze, to jak to się mówi, nóż w kieszeni mi się otwiera”.
Zadzwoniłam do pani Beaty i usłyszałam o czymś, co i u mnie uruchomiło „nóż w kieszeni”. Bo facet-kierowca to jedno, a… facet-policjant to drugie.
– Ja mam taką radę dla kobiet, pani Grażyno – zaczęła ponuro moja rozmówczyni. – Gdyby doszło do kolizji między wami i mężczyzną, nigdy, ale to nigdy nie wzywajcie policji, bo nawet jeśli to będzie jego oczywista wina, nawet jakby wasze auto na tym ucierpiało, to oprócz kosztów klepania karoserii bekniecie jeszcze za mandat, a jedyne co zyskacie to punkty karne. Uwierzcie mi, kobieta kontra mężczyzna w zdarzeniu drogowym nie ma szans, bo dla policjanta z góry wiadomo, kto do niego doprowadził i będzie się tego trzymał choćby nie wiem jakie argumenty przemawiały za winą faceta.


A było tak: pani Beata wracała z pracy, była bardzo śnieżna i mroźna zima, gdzieś około siedemnastej, więc widno też już nie było. Przejeżdżała przez jedną z dzielnic Jaworzna, gdzie droga nie dość, że jest wąska, to jeszcze i kręta, a leżące wzdłuż jezdni zaspy dodatkowo ją zwężały i właściwie nie było szans, żeby jadące z naprzeciwka auta mogły się normalnie minąć. Jedno musiało się zatrzymać i prawie wbić w zaspę, żeby drugie mogło przejechać.
No więc jechała jakieś dwadzieścia, maksymalnie trzydzieści na godzinę, bo więcej się nie dało: słaba widoczność, nawierzchnia śliska i jeszcze prószył śnieg. Nagle usłyszała wściekłe trąbienie, a potem uderzenie w bok swojego auta. Nawet nie musiała się zatrzymywać, bo samochód sam stanął, jej i młodego człowieka, który w nią walnął. Wysiadła i obejrzała szkody, na szczęście poszło tylko lusterko, więc rozwiązanie wydawało się dość proste. Zaproponowała młodemu kierowcy, żeby zapłacił za lusterko i po sprawie, ale tu spotkało ją zdziwienie.

– Przecież trąbiłem, ale pani się nie usunęła – odpowiedział.
– Gdzie się miałam usunąć? – spytała pani Beata. – I kiedy? Jechał pan jak wariat…
– Jakby się pani usunęła, nic by się nie stało – odpowiedział z pewnością w głosie. – Sama pani sobie odkup lusterko.

Po chwili rozmowy w podobnym klimacie pani Beata popełniła straszliwy jej zdaniem błąd: zadzwoniła po policję, by ta rozsądziła spór. „Stróż prawa” pojawił się nawet dość szybko. Obejrzał miejsce zdarzenia, oba auta, wylegitymował kierowców, wysłuchał stron i zarządził: pięćset złotych mandatu i sześć punktów karnych. Dla pani Beaty.
– Dla mnie? Ale za co? – zdumiała się kobieta.
– Jechała pani za szeroko.
– To znaczy?
– Środkiem drogi.
– Ale ta droga ma tylko środek, boki są zawalone zaspami – próbowała tłumaczyć. – A ten pan jechał z siedemdziesiąt na godzinę, jak zobaczył,  że nie wyhamuje, to zaczął trąbić.
– Choćby jechał i sto, to nie miało znaczenia, bo pani jechała za szeroko – odparł policjant. – Poza tym użył sygnalizacji dźwiękowej.

Pani Beata podniosła też argument, że w tym miejscu jest ograniczenie prędkości do czterdziestu, próbowała wyjaśnić, że śnieg znacznie ograniczył szerokość drogi, ale dla policjanta ani jedno, ani drugie nie miało znaczenia w tej kolizji, bo jechała za szeroko. Uparta kobieta doprowadziła jednak do tego, że policjant wyjął z radiowozu „jakieś kółko na kiju” i zaczął mierzyć szerokość jezdni, przy czym… najpierw butem rozgarnął zaspę. Wyszło mu, że auta powinny się swobodnie minąć, gdyby, wiadomo: pani Beata nie jechała za szeroko.
Czas mijał, mróz stawał coraz bardziej siarczysty, kobieta pamięta, że kompletnie przemokły jej kozaki i w zmarzniętych stopach zaczęła odczuwać piekący ból, ale nie odpuszczała, bo walczyła już nie tylko o sprawiedliwość, ale i o równouprawnienie. Uczestnik zdarzenia też już od jakiegoś czasu dreptał w miejscu i chuchał w dłonie, ale gdy niedogodności aury dotknęły również „stróża prawa”, dało się odczuć, że chciałby jak najszybciej zakończyć procedurę i pozbyć się nachalnej baby. Poradził, że może nie przyjmować mandatu i wtedy sprawa trafi do sądu, ale niech raczej nie liczy na wygraną.


– Byłam na granicy rozpaczy – wyznała pani Beata. – Niech pani sobie wyobrazi, zmęczona, po całym dniu pracy, głodna, przemarznięta, z rozwalonym lusterkiem, wizją mandatu, punktów karnych i… potraktowana jak idiotka. W dodatku młodzieniec, mając za sobą policjanta, pozwalał sobie na coraz bardziej aroganckie kpiny i komentarze. Zadzwoniłam po męża, czując że nie mam szans w tym starciu płci. Kiedy Marek przyjechał, zaczęła się inna rozmowa, moje argumenty nie były już tak błahe i łatwe do zbicia, ale moje zwycięstwo było pyrrusowe. Skończyło się na tym, że i ja i drugi kierowca dostaliśmy po pięćset złotych mandatu i po sześć punktów karnych, inaczej być nie mogło, bo przecież nie mogło być tak, że winny był facet, a już na pewno nie w całości.
Wtedy ton głosu pani Beaty zmienił się na radośniejszy.
– I wie pani co, pani Grażyno? – zachichotała nawet. – Ja miałam do tej pory czystą kartę, ale dla młodzieńca te sześć punktów karnych przebrało miarkę, akurat tyle mu brakowało do utraty prawka. Można jednak na tym świecie liczyć na jakąś sprawiedliwość. Jak nie ludzką, to boską.
Grażka

Lubię słuchać ludzi, a ludzie lubią opowiadać mi swoje historie. Jeśli zdarzyło ci się coś, czym chcesz się podzielić, skontaktuj się z nami, a my opiszemy i opublikujemy twoją historię. Mail: [email protected]

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 17/08/2024 08:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do