Trudne dni za nami oraz przed nami. Jak daleko wstecz bym nie sięgał zawsze mi towarzyszyły... Kiedy w Byczynie, w latach 80-tych, pod górą Pietrusowa, pewien zamożny pan wybudował dom z basenem, to jadąc do liceum autobusem, słyszałem zawistne teksty, że to nasza posiadłość.
Kiedy jakiś żul (mam nadzieję, że nie była to prowokacja), pobił w wigilię 1989 jakąś panią pod sklepem na Podłężu, ta ponoć w trakcie zajścia słyszała nazwisko Szczudło. W pierwszy dzień Świąt Policja wyprowadziła mnie z domu na "okazanie", czy jak to się tam nazywa. Oczy biednej kobiety były strasznie zapuchnięte, jednak szczęśliwie nie "rozpoznała" mnie. I tak dalej... Niestety moja rodzina, a w szczególności mój Tato po śmierci, nadal narażeni jesteśmy na destrukcyjne sytuacje. Doświadczyliśmy tego na pogrzebie, gdy pewna kulturalna, wydawałoby się, starsza pani, z rozbrajającą pewnością siebie, oświadczyła: - jednego komucha mniej. Tak, ma pani rację. Jednego mniej. Jak na porządnego komucha przystało, nie
miał prawie nic. Wszystko oddał. Dorobił się w życiu tylko mieszkania na Gigancie. Kilka lat temu sprzedał je, abym ja, jego jedyny syn, mógł zacząć budować swój dom. Sam zamieszkał z żoną w jej rodzinnym domu w Byczynie, który wyremontowała ze swoich pieniędzy moja siostra. Ostatnio zepsuł mu się lanos z 1999 r. Już naprawiłem. Może ktoś chce kupić?
Oddał już wszystko... Łącznie ze swoim życiem. Nie patrzył na to, komu i o jakich poglądach buduje mieszkania i całe osiedla w Trzebini i Jaworznie. Przedszkola, szkoły i drogi. Ścieżki rowerowe, chodniki i kanalizację ogólnospławną. Jego pasją była praca. Mało go mieliśmy w domu. Bo po swojej "pasji" autentycznie musiał się odprężyć i znikał na siatkówkę, albo brydża. Ale to było pod wieczór, bo po południu przyjmował jeszcze gości. Wieczorem lub w nocy był dla nas, ale my już spaliśmy...
Kiedy udało się razem pobyć lub gdzieś wyjechać, było fajnie. Ale nawet w tych krótkich chwilach potrafił być surowy. Przecież musiał nas dobrze wychować. Wzór pracowitości, odpowiedzialności i dyscypliny. W tym samodyscypliny i organizacji. Nie wiem jak on to robił, że praktycznie nigdy się nie spóźniał. Nie spóźnił się też i ten ostatni raz. Niestety. Odszedł za szybko.
Mocno przyczynił się do rozwoju sportu w Jaworznie. I tego przez duże S, jak i małe s. Bo przecież lata świetności siatkówki w Jaworznie, w mniejszym lub większym stopniu, wiązały się z oddaniem do użytku Hali MCKiS, sprowadzeniem dobrych zawodników, od których inni mogli się uczyć. To zaś wymagało dobrego klimatu oraz zainwestowania sporych pieniędzy. W tym czasie, kiedy tata za to odpowiadał, był dobry klimat dla sportu i wystarczało na to pieniędzy. W tym okresie rozwinęła swe skrzydła I Ligowa Szczakowianka, sekcja boksu Energetyk, Victoria Jaworzno, Jaworznicki Klub Szachowy i wiele innych. Mam wrażenie, że nie był to przypadek. Nad tym trzeba było trochę popracować. Mimo to, ta praca nigdy nie spadała tylko na innych. Kilka dni temu, była współpracowniczka taty, wspomniała go tak: "był taki okres, że jako z-ca Prezydenta, przynosił do naszego biura, codziennie rano świeże bułki... taki drobiazg, ale potem miło się pracuje".
Ostatnie 10 lat go dobiło. Po zmianie warty w 2002 r., w jaworznickiej polityce, nie było dla niego miejsca. Nie mógł znaleźć ujścia swoim pomysłom. Miał ich masę. Dużo pisał, ale stres związany z niedowartościowaniem narastał. Prezydent Silbert, nie wiem czy świadomie, czy nie, kilka jego pomysłów wcielił w życie. M. in. rozbicie na etapy inwestycji kanalizacji w Jaworznie. Powrót do budowy obwodnic miasta. Ostatnio także naprawa i odbudowa dróg lokalnych. Ale najważniejsze idee mojego taty nigdy nie doczekały się realizacji. Zawsze był zwolennikiem takich inwestycji, które będą się same zwracać. Z całym szacunkiem do dróg, ale w nie trzeba ciągle inwestować. Łożyć na remonty, utrzymanie etc. Uważał, że do Jaworzna koniecznie trzeba sprowadzić inwestorów stawiających na produkcję, usługi i handel. Bo tylko takie inwestycje dają miejsca pracy dla Jaworznian oraz zasilają budżet miasta w podatki bezpośrednie i pośrednie. Tzn. oprócz PIT, CIT, VAT, podatków od budynków i gruntów, zatrudnione tu osoby zostawią w Jaworznie również swoje pieniądze za prąd, wodę, ogrzewanie i odpady. Zrobią tu zakupy, pójdą do krawca, szkoły, na pływalnię i do kina. To wszystko kreuje następne przychody. A wtedy nie będziemy już tylko piękną w drogi i knajpy sypialnią Śląska. Może kiedyś...
Niestety dobiły go też sprawy sądowe, przez które od 10 lat przechodził, wraz z większością byłego Zarządu Miasta. Nie wiem, jak nazwać tych ludzi, którzy w te sprawy ojca wpakowali, ale to na pewno źli ludzie. Mimo tego nie życzę im podobnego losu. Tato, mając przekonanie o służbie dla społeczeństwa, swojej uczciwości, a także niedoskonałości niektórych ustaw, nigdy nie miał wątpliwości co do tego, jak te sprawy się zakończą. Wszystkie zarzuty zostały oddalone, sprawy wygrane lub umorzone.
Jednak trochę to wszystko trwało i powodowało ciągły, nieubłagany stres. A stres, jak wiadomo zabija.
Piotr Szczudło
UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.
Aplikacja jaw.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!