Reklama

Spacerkiem od Szpitalnej do Wilkoszyna

AWAP
30/03/2009 19:38
Co prawda z niecierpliwością wyczekujemy rzeczywistego ocieplenia, ale ja w kolejnym odcinku moich prezentacji postanowiłem nieco ostudzić nastroje. Po raz kolejny, w ramach powrotu do przeszłości zapraszam na dopiero co wybudowane osiedle przy ulicy Chełmońskiego. Oto co można było zobaczyć na zapleczu domów 15 stycznia 2009 roku. Spacer zakończyłem w Wilkoszynie.

Zaczynamy przy południowej krawędzi omawianego obszaru, czyli od strony ulicy Obrońców Poczty Gdańskiej. Tego dnia śnieg był. Ba było go nawet sporo. Dzionek był pochmurny i dlatego biel śniegu znakomicie podkreślała brązy suchych traw, czerń krzewów.







Znakomicie prezentowały się owocujące dzikie róże. Oczywiście to co bierzemy za owoc tego krzewu, skądinąd skarbnicę witaminy C owocem nie jest. U róż, nie tylko dzikich owocem są owe kosmate pesteczki skrywające się w mięsistym, czerwonym dnie kwiatowym.









Poza śniegiem ciekawie prezentował się lód na kwiatostanach dzikiej marchwii



Intrygująco w tych okolicznościach prezentowały się dominujące tu do niedawna nawłocie.



Wśród krzewów tworzących tutejsze zarośla pojawia się dziki bez czarny. To bardzo ważny żywiciel grzyba owocnikowego, który nazywa się ucho bzowe. Nie jest to dokładnie to co sprzedaje się jako grzyby mun, ale stanowi znakomity krajowy odpowiednik tego przysmaku kuchni chińskiej. To od poszukiwania stanowisk tego gatunku po całej Wyżynie Ślaskiej rozpoczęła się trwająca od 1977 roku moja nieustająca przygoda z mikologią.







Przy wschodniej krawędzi omawianego obszaru, który ze względu na bliskość linii energetycznej nie będzie zabudowany możemy zobaczyć podobne zgrupowania krzewów, które niegdyś pokrywały cały obszar. Botanicy nazywają je czyżniami.





Co prawda tego dnia śnieg trzymał się dość mocno, ale zima sprawiała wrażenia jakby kolejny raz miała zamiar nas porzucić. Stanowiąca składnik czyżni leszczyna miała nieco rozluźnione kotki męskie, ba zazieleniły się nawet pączki liściowe, ale w kwestii przedwiośnia był to fałszywy alarm.







Innym składnikiem czyżni są tarniny. Tu możemy oglądać jej przemrożone, ale zdecydowanie przeterminowane owoce.







Jak zaznaczyłem w nagłówku wędrówkę zakończyłem w Wilkoszynie. Po pierwsze dlatego, że chciałem uwiecznić na zdjęciach ośnieżoną brzezinę. Co prawda w ich cieniu skrywają się nieliczne świerki oraz sosenki, ale zasadniczo oglądając te zdjęcia można dostać oczopląsu. Po drugie dochodząc do przystanku opodal skrzyżowania z drogą do Ciężkowic zobaczyłem tył autobusu jadącego do Chrzanowa a jakoś musiałem te kolejne pół godziny spędzić.







I to by było na tyle. Ciekawe, czy ktoś podjąłby się wykonania z ostatnich zdjęć dajmy na to 1500 kawałkowych puzzli, chociaż już 500 kawałkowe byłyby sporym wyzwaniem.

Piotr Grzegorzek, kustosz Muzeum w Chrzanowie, od 1994 roku współpracownik gazety Co Tydzień.


UWAGA: Archiwum dyskusji na forum znajdziesz tutaj.

Aplikacja jaw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo jaw.pl




Reklama
Wróć do